Początek bieżącego roku przyniósł nie pamiętane już od dawna ożywienie na rynku środków produkcji dla rolnictwa. Producenci i dystrybutorzy sprzętu rolniczego prawie zapomnieli, że ich oferta może się spotykać z takim zainteresowaniem.
Maszyny rolnicze szły niemal jak świeże bułeczki. Opustoszały magazyny, z placów fabrycznych zniknął sprzęt. Trudno było nadążyć z realizacją zamówień. W obawie przed podwyżką stawek VAT na maszyny rolnicze rolnicy wysupływali zaskórniaki, uruchamiali rezerwy, by zdążyć przed majem.
W 2003 roku wzrósł popyt na ciągniki rolnicze. I to wzrósł bardzo wyraźnie – w porównaniu z 2002 rokiem zwiększenie sprzedaży osiągnęło 36 proc. Biorąc pod uwagę fakt, że przyrost produkcji osiągnął w tym czasie 3,3 proc. nietrudno się domyślić, że źródłem zaopatrzenia w ciągniki był import. Jak podaje IERiGŻ sprzedaż ciągników o mocy 18 – 37 kW już w I półroczu minionego roku była czterokrotnie wyższa niż w całym 2002 roku. Paradoksalnie – ciągniki wyprodukowane w Polsce powędrowały w większości na eksport.
Zainteresowanie zakupami ze strony rolników praktycznie ograniczało się jednak głównie do ciągników. Sprzedaż maszyn rolniczych – jak wynika z szacunków poczynionych na podstawie poziomu produkcji – spadła w 2003 roku o 2 proc.