Spór o to, jak ubezpieczać dzieci rozgorzał w czasie prac sejmowej komisji zdrowia nad projektem ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia, który w przyszłym roku ma zastąpić kasy chorych. Na jednym z posiedzeń z propozycją umieszczenia w ustawie zapisu, że ubezpieczeniem zdrowotnym objęte są w Polsce wszystkie dzieci, wystąpił ekspert rzecznika praw dziecka, prof. Janusz Szymborski z Instytutu Matki i Dziecka.
Według rzecznika przepisy obecnej ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym są pełne luk. A przepisy w opracowanym przez Ministerstwo Zdrowia projekcie ustawy o funduszu też nie zapewniają ubezpieczenia zdrowotnego wszystkim dzieciom. Te, których rodzice nie są ubezpieczeni, są objęte ubezpieczeniem zdrowotnym jeśli chodzą do szkoły. Ale według danych rzecznika do szkół nie chodzi, mimo tego, że powinno 600 tys. dzieci.
Ponadto jeśli rodzice nie są ubezpieczeni, ich dzieci mogą zostać zgłoszone do ubezpieczenia zdrowotnego przez pomoc społeczną. Wtedy składkę do kas chorych wpłaca ośrodek pomocy społecznej. Tymczasem według danych Głównego Urzędu Statystycznego ponad 25% najuboższych rodzin nie podejmuje żadnych starań, by uzyskać pomoc społeczną lub ubezpieczenie. Z tych powodów poza systemem zdrowia może być nawet kilkadziesiąt tysięcy dzieci – tych najuboższych i zaniedbanych.
Jednakże posłowie koalicji SLD-UP-PSL nie zgadzają się by ubezpieczeniem zdrowotnym objąć wszystkie dzieci. Resort zdrowia nie widzi takiej możliwości bez oszacowana grupy dzieci, nie widzi też zresztą takiej potrzeby, bo dzieci są ubezpieczone z tytułu ubezpieczenia członka rodziny. Jeśli rodzina jest bezdomna, świadczenie zdrowotne jest i tak udzielane, a tylko płaci ktoś inny, mianowicie samorząd. Wiceprzewodnicząca komisji Maria Gajecka-Bozek (SLD) krytykowała pomysł ubezpieczenia wszystkich dzieci, bo mogłyby na tym skorzystać dzieci zamożnych rodziców.
Opozycja nie zamierza pozostawić tego problemu bez pozytywnego dla najbiedniejszych dzieci rozwiązania i planuje zgłoszenie na komisji swoich wątpliwości i poprawek.