I znów wraca temat AZIP. Tym razem w Sejmie, gdzie minister pracy i polityki społecznej - Jolanta Fedak odpowiadając 12 lutego br. w czasie 35 posiedzenia na pytania posłów wyjaśniała, że w tym tygodniu Rada Ministrów na wniosek wicepremiera i ministra gospodarki - Waldemara Pawlaka przyjęła informację na temat proponowanych trzech wariantów rozwiązania umów, które w ocenie rządu są niesymetryczne i rzeczywiście wyglądają jak hazard. W tym celu rząd przygotuje nowelizację ustawy.
Sprawa jest znana o lipca i sierpnia ubiegłego roku setkom jeśli nie tysiącom przedsiębiorstw eksportującym swoje wyroby na cały świat. Namawiane przez banki uległy niemalże psychomanipulacjom i podpisywały umowy ramowe w ramach których banki niejako narzucały im asymetryczne, opcje walutowe. Przypomnijmy - AZIP (asymetryczny złożony instrument pochodny) polega na tym, że banki w zawartych umowach ogólnych (ramowych) z mleczarniami, rzeźniami lub gorzelniami namawiały owe mleczarnie itd. - w nich -wyznaczone przez kierownictwa osoby współpracujące z bankami do zawierania transakcji, które polegały na jednoczesnym wystawieniu dwóch opcji typu CALL i kupnie jednej opcji typu PUT. W rezultacie dla klientów banków oznaczało to, że pozycja na opcjach CALL była dwukrotnie wyższa pod względem wartości od pozycji na opcjach PUT.(odpowiednio jak np. 200 tys. euro na PUT i 400 tys. euro na CALL).
Klienci banków mogli zarobić tylko, gdy kurs euro lub dolara spadłby poniżej kursu określonego odpowiednio w opcji CALL i opcji PUT. Jednakże bank zarabiał zawsze i to dwukrotnie więcej w przypadku, gdy wartość złotówki maleje, czyli tym samym kurs euro i dolara w złotych rośnie. AZIP nie wymyśliły banki działające w Polsce, lecz duże banki zagraniczne. Wystawienie opcji kupna waluty (walutowe opcje CALL) polega na tym, że np. duża mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia (wystawca opcji) umawia się z bankiem (nabywcą opcji), że za odpowiednią opłatą sprzeda np. 400 tys. euro lub 400 tys. dolarów np. za 4 miesiące lub rok bankowi po z góry zagwarantowanym kursie, np. 4,6 zł za euro lub 3,30 za dolara. Jeśli kurs euro wzrośnie do 5,5 zł a dolar do 4,5 zł - to mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia musi sprzedać bankowi wymienione wyżej sumy euro lub dolarów po umówionym kursie w wyznaczonym w umowie terminie lub zapłacić różnice kursową plus opłatę dodatkowa z tytułu zawartej umowy opcyjnej.
Zakup opcji sprzedaży waluty (walutowe opcje PUT) polega na tym, że mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia (nabywca opcji) umawia się z bankiem (wystawca opcji), że sprzeda za 4 miesiące lub za rok bankowi (wystawcy opcji) po z góry wyznaczonym kursie euro lub dolary uzyskane ze sprzedaży towarów wysłanych do nabywców zagranicznych, chyba, że kurs euro lub dolarów będzie wyższy od wyznaczonego w umowie - wówczas nabywca opcji - mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia odstąpią od umowy i same sprzedadzą euro lub dolary na rynku walutowym.
W opcji typu CALL jej nabywcą jest bank. Zatem podmiot wystawiający opcje (np. mleczarnia)
otrzymuje zapłatę od banku za wystawienie opcji (tzw. premię) i jednocześnie zobowiązuje się wykonać opcję na żądanie banku.
Co oznacza w skali kraju zawarcie umów ogólnych z bankami i podpisywanie - potwierdzanie np. przez fax przez wyznaczonych pracowników działów finansowo-księgowych w dużych firmach przetwórstwa rolno-spożywczego umów typu AZIP - że wraz ze spadkiem wartości złotówki firmy te w wyznaczonych terminach muszą płacić bankom wielomilionowe rachunki z tytułu różnic kursowych (miedzy zawartą wartością euro lub dolara w umowie sprzedaży bankom waluty i obecnym kursem).
Jeśli w umowy AZIP uwikłanych jest np. 100 firm sektora przetwórstwa rolno-spożywczego to to oznacza, że z tych przedsiębiorstw i naszego systemu bankowego wypłynie do banków zagranicznych około np. 4 mld zł. I te
transakcje tak jak w całej gospodarce - szacowane na 40 mld zł mogą być przyczyna kryzysu finansowego w Polsce teraz i w roku przyszłym.
8226488
1