Z winy niesprawnego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nasze składki emerytalne mogą przepaść na zawsze i to w świetle prawa.
Nie wszyscy pracodawcy płacą regularnie składki emerytalne swoich pracowników. Firmy duże, małe i średnie ratują swoje finanse zalegając z płatnościami ZUS-owi. Są też tacy, którzy nie całkiem uczciwie liczą na to, że panujący w ZUS-ie bałagan pozwoli im się wywinąć od płacenia składek. I okazuje się, że być może się nie przeliczą.
ZUS ma pięć lat na wyegzekwowanie od opieszałych pracodawców niezapłaconych składek. Wszystko byłoby dobrze gdyby w ZUS-ie nie panował bałagan. Według szacunków aż 60% kont emerytalnych się nie zgadza – brakuje składek, są zaniżane itp. Tymczasem nie zapłacone przez pracodawców składki zaczną się wkrótce przedawniać. Te za 1999 r. już za dwa lata ulegną przedawnieniu. Pozostał więc tylko nieco ponad rok, by z tym problemem się uporać.
Na razie ZUS zaproponował rządowi przedłużenie ustawowego okresu przedawnienia do dziesięciu lat. Rząd zwrócił się już z tym do Sejmu, gdzie w najbliższy czwartek ma się odbyć pierwsze czytanie nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach społecznych. Do rozwiązania pozostanie i tak jeszcze jeden problem. Nie wiadomo mianowicie co zrobić w przypadku, gdy pracodawca zbankrutował, albo przepadł bez wieści. Od kogo wyegzekwować zaległe składki ? Jedynym rozwiązaniem jest pokrycie ich przez państwo, oczywiście jeżeli taka decyzja zapadnie.
Jeśli nawet pracodawca wpłaci wszystkie składki, to okazuje się, ze nie trafiają one na nasze fundusze emerytalne. Powód jest ciągle ten sam – bałagan w ZUS. Pieniądze te co prawda się nie przedawniają, ale nie zarabiają na naszą emeryturę. Nie otrzymamy też odsetek karnych za zwlokę. Poza tym fundusze mają zasadę obniżania po dwóch, trzech latach opłat od składki np. z 10 do 4 procent.