Program porządkowania i ograniczenia finansów publicznych, w uproszczeniu zwany planem Hausnera, budzi wielkie emocje po każdej stronie. I chociaż praktycznie wszyscy twierdzą, że jest to krok w dobrym kierunku, tak naprawdę, nikt nie jest zadowolony.
Wicepremier Hausner, który przecież niezbyt długo funkcjonuje na scenie politycznej, przeszedł w tym czasie istotną ewolucję - uważa publicysta. Jak się wydaje, z socjalisty - teoretyka, pod wpływem "punktu siedzenia", stał się pragmatycznym, umiarkowanym liberałem. Wiem, że to - dla niektórych środowisk, szczególnie z ugrupowania desygnującego wicepremiera - może brzmieć jak wyrok, ale przejawy są aż nadto widoczne.
Jego zdaniem, Hausnerowi brakuje tylko jednej cechy niezbędnej prawdziwemu liberałowi - mianowicie konsekwencji we wdrażaniu własnych pomysłów. Trzeba jednak pamiętać, że "tyle niezależności - ile zamożności".
Już wicepremier Belka uzasadniał swoją dymisję z funkcji wicepremiera i ministra finansów brakiem ochoty do "kopania się z koniem". Czy wicepremier Hausner ma ochotę, i siłę, by podjąć się tego zadania? I czy ma ono sens?