Posłowie nie przegłosowali wczoraj poprawek Senatu do ustawy o biopaliwach. Powód? – "problem legislacyjny". Jak się dowiedzieliśmy, w ustawie jest sformułowanie, o wyrzucenie którego wcześniej wnioskowała sejmowa podkomisja zajmująca się biopaliwami.
Chodzi o artykuł 2 ustawy, tzw. słowniczek. W pierwszym jego punkcie ustawodawcy wymieniają, jakie rośliny zaliczane są do "surowców rolniczych", z których można produkować biokomponenty. Po rzepaku, ziarnach zbóż, kukurydzy, ziemniakach, burakach pojawiło się sformułowanie "inne rośliny". – Badamy, skąd się wzięło, bo przecież padł wniosek o jego wykreślenie – powiedział nam poseł PSL Zbigniew Kuźmiuk.
Jak nam wyjaśnił poseł sprawozdawca Marek Sawicki (PSL), o usunięcie sformułowania wnioskowała podkomisja zajmująca się biopaliwami. Podczas obrad komisji nadzwyczajnej, która miała głosować wnioski podkomisji, wyrzucenie "innych roślin" nie było jednak głosowane. Stąd zaskoczenie części posłów, że zapis w treści ustawy się jednak pojawił. Czy to oznacza, że proces legislacyjny może zostać nawet zatrzymany? Według Sawickiego tak może się stać, choć sprawa jest dosyć błaha i można ją poprawić nowelizacją. – Z drugiej strony dodanie takiego sformułowania oznacza, że otwarta zostałaby furtka na produkcję biopaliw z innych roślin, np. palmy olejowej. A to niekorzystne dla rolników, bo zamiast rodzimych surowców mogą być wykorzystywane te z importu – uważa Sawicki. Najprawdopodobniej sprawą "innych roślin" zajmie się jeszcze konwent seniorów. – Problem ten jest jednak do rozwiązania i głosowanie poprawek Senatu powinno się odbyć w piątek –uważa Kuźmiuk.
Najnowsza, przyjęta właśnie przez Senat ustawa o biopaliwach to już drugi dokument, nad którym pracują posłowie. Zgodnie z nim od nowego roku w każdym litrze benzyny ma być obowiązkowo co najmniej 4 proc. biododatków. Klienci nie mieliby możliwości kupna paliwa bez biododatków. Na dystrybutorach miałoby być tylko oznaczenie, jaką zawartość biokomponentów ma w nich paliwo.
Nowa ustawa ma zastąpić poprzednią, która nie weszła w życie, bo zawetował ją prezydent. Wskazał m.in. na uchybienia prawne, zbyt szybkie tempo wprowadzania ustawy i brak badań, które zapewniłyby, że biopaliwa nie szkodzą silnikom samochodów. Ustawa nie była również zgodna z prawem Unii Europejskiej, bo naruszała zasady swobodnego przepływu towarów i usług (zapis o wyłącznie krajowym pochodzeniu biododatków). Aby zagwarantować rentowność produkcji biododatków, Ministerstwo Rolnictwa proponowało ceny minimalne oraz limitowanie produkcji. Optowało za tym silne lobby rolnicze, które twierdziło, że dzięki ustawie pracę znajdzie nawet 100 tys. osób, a pod uprawę roślin do produkcji biokomponentów zostaną zaorane tysiące hektarów nieużytków.
Protestowali producenci samochodów. Obawiali się, że paliwo o zbyt dużej zawartości biokomponentów będzie niszczyć silniki pojazdów. Z powodu braku ustawy o kontroli jakości paliw nie dałoby się zagwarantować właściwej ilości biokomponentów w paliwie kupowanym na stacji. Posłowie nie zdołali odrzucić prezydenckiego weta. Rząd przygotował więc nową, mniej restrykcyjną ustawę, choć nie uwzględnił wszystkich uwag prezydenta.