Dopisanie na wekslu z pozoru nic nie znaczącego sformułowania może mieć dla jego posiadaczy daleko idące konsekwencje prawne. Przekonali się o tym wrocławianie, którzy wpadli w sidła „wekslowych oszustów”, przeistaczając się z wierzycieli w dłużników.
Oszukanych może być nawet kilkadziesiąt osób fizycznych i firm. Ciągle napływają nowi poszkodowani, informuje wrocławska prokuratura okręgowa. Oszustwo opierało się na powszechnej nieznajomości prawa wekslowego.
Zainteresowani oferowali najczęściej weksle in blanco. Dzięki temu mogły być one wypełnione na miejscu przez sprzedającego zgodnie ze wskazówkami pracowników Polskiej Giełdy Wekslowej. Zarząd PGW namawiał sprzedających weksle do ich wypisania na kwoty często dwukrotnie wyższe niż wartość ich wierzytelności wobec głównego dłużnika. Różnica między rzeczywistym długiem a kwotą wpisaną na wekslu miała być prowizją dla PGW za zrealizowanie weksla. Na takie kwoty sporządzano umowy kupna-sprzedaży weksla.
Sprzedający (indosant) miał natomiast otrzymać zapłatę odpowiadającą rzeczywistej wartości weksla – tłumaczy prokurator. Weksel przenoszony był na rzecz PGW w drodze indosu. Na wekslu na życzenie pracownika PGW umieszczano klauzulę „bez kosztów”. Nieświadomi zbywcy weksli nie wiedzieli, jak niebezpieczne może być dla nich takie sformułowanie – gdyby odzyskanie długu od wystawcy weksla okazało się nieskuteczne, oni stają się dłużnikami.
Nabrać dali się nawet radcowie prawni, którzy reprezentowali pokrzywdzonych podczas dokonywania transakcji. Przestępcy stworzyli sprytny mechanizm, dzięki któremu wierzyciele sami stawali się dłużnikami, odwiedzanymi przez komorników. Dla wielu horror rozpoczął się w czerwcu 2002 r., kiedy to istniejąca od listopada 2000 r. spółka Polska Giełda Wekslowa, zajmująca się obrotem wierzytelnościami, ogłosiła w prasie lokalnej, że skupuje weksle.