Dobra wiadomość. Ubiegłoroczny deficyt budżetu państwa był o 1,7 mld zł mniejszy niż planowano! Ale nie ma róży bez kolców: przy niskich wpływach z prywatyzacji, deficyt sfinansowano olbrzymią emisją bonów skarbowych, co zwiększy nasz dług.
- Kawałek planu Hausnera udało się zrealizować jeszcze w 2003 r. - cieszył się na czwartkowej konferencji prasowej minister finansów Andrzej Raczko. Zamiast planowanych 38,73 mld zł (4,8 proc. PKB), deficyt wyniósł 36,99 mld (ok. 4,58 proc.).
No to może poluzować plan Hausnera? Wicepremier Hausner już obwieścił, że renty i emerytury będą w tym roku waloryzowane. Odstąpił tym samym od własnego planu, w którym chciał zmieniać zasady waloryzacji, na czym budżet zyskałby w 2004 roku 1,35 mld zł. Rynek zareagował osłabieniem złotego.
- Owszem, przy tak niskiej inflacji trzeba zrezygnować z waloryzacji, bo podwyżka może być niższa niż koszt znaczka. Było jednak za mało czasu i Trybunał Konstytucyjny mógł taką ustawę zakwestionować. A wtedy trzeba byłoby płacić karne odsetki - lojalnie tłumaczył minister Raczko decyzję wicepremiera.
Tani dług...
W zeszłym roku udało się zaoszczędzić całkiem sporą sumkę: 5,26 mld zł. O tyle mniejsze od zakładanych były wydatki budżetu. Z tego 3,4 mld zł zaoszczędzono na obsłudze długu.
- Na długu krajowym zaoszczędziliśmy, bo w pierwszym półroczu był korzystny układ stóp procentowych i popytu, pewne oszczędności przyniosło dobre rolowanie długu. Mniej wydaliśmy na obsługę długu zagranicznego dzięki dobrym kursom walut w pierwszej połowie roku - tłumaczyła wiceminister Halina Wasilewska-Trenkner (która wkrótce odchodzi z resortu, by przenieść się do Rady Polityki Pieniężnej).
Pani minister dodała, że w kosztach obsługi długu zawarte są także wydatki na gwarancje i poręczenia. - A poprawiająca się sytuacja podmiotów gospodarczych sprawiła, że nie trzeba była spłacać rat czy odsetek od kredytów, tam gdzie skarb państwa był gwarantem. Przedsiębiorstwa płaciły je same - wyjaśniła.
Kolejny miliard udało się zachować dzięki niższej inflacji, bo np. mniej trzeba było wydać na przetargi. Mniejsza była subwencja ogólna dla samorządów. Nie zrealizowano też 800 mln zł tzw. wydatków warunkowych, które miały nastąpić, gdyby wyższe od planowanych okazały się wpływy z VAT i cła.
Min. Trenkner zapewniła, że całą dotację otrzymały Fundusz Pracy, OFE i FUS, i nic jej nie wiadomo, by gdzieś "nastąpiły niekontrolowane wzrosty deficytu w sektorze finansów publicznych".
... ale większy
Deficyt jest niższy, ale nasz dług publiczny rósł. Wszystko przez zastopowanie prywatyzacji. Ze sprzedaży majątku skarbu państwa uciułano w ubiegłym roku zaledwie 2,963 mld zł, choć ambitne plany mówiły o 7,4 mld.
- Potrzeby pożyczkowe musiały być finansowane z emisji papierów skarbowych, głównie bonów, co ma niekorzystny wpływ na dług publiczny - przyznała min. Trenkner.
W "Średniookresowej strategii finansów publicznych" - z września 2003 r. - resort finansów oszacował nasz dług publiczny (powiększony o przewidywane wypłaty gwarancji i poręczeń) na 51,5 proc. PKB. - Wciąż jesteśmy bliżej 50 proc. niż 55 proc. - zapewnił min. Raczko. Dokładna wielkość długu wciąż nie jest znana, m.in. dlatego, że samorząd i państwowe fundusze mają czas do 15 marca na przedstawienie sprawozdania ze swoich finansów.
W obecnym roku deficyt budżetu ogromnie wzrośnie, do 45,3 mld zł, a wraz z nim dług publiczny.
Mniejsze dochody
Oprócz wydatków, także dochody były mniejsze niż planowano. Do kasy państwa trafiło o 3,5 mld zł mniej niż przewidywała ustawa budżetowa. Wciąż było to jednak więcej niż w 2002 r. (o 8,7 mld zł).
Mniej dochodu przyniosły podatki pośrednie, CIT (przedsiębiorstwa odpisywały sobie straty z lat ubiegłych), PIT (przy niskiej inflacji wolno rosły też płace). Wyższe od planowanych były dochody państwowych jednostek budżetowych, a to za sprawą wyższych wpłat dywidendy od przedsiębiorstw.
Niezły wzrost
Według obliczeń Ministerstwa Finansów wzrost PKB w czwartym kwartale wyniósł 4,3 proc., a w całym roku 3,6 proc. (w budżecie zakładano 3,5 proc., choć analitycy twierdzili wtedy, że ówczesny wicepremier Grzegorz Kołodko "wziął to z księżyca"; z drugiej strony PKB napędzało zupełnie co innego niż zakładał b. wicepremier).
- Wskaźniki pokazują, że mamy do czynienia z trwałym wzrostem, o bardzo solidnych podstawach. Motorem napędowym była dynamika eksportu - 28,4 proc., choć pomogło nam osłabienie kursu dolara. Dynamika importu narastała o wiele wolniej niż eksportu. Widać też wyraźnie przyspieszenie produkcji przemysłowej - wyliczał min. Raczko.
Według szacunków resortu inflacja w grudniu wzrosła 1,7 proc., a średnioroczna wyniosła 0,8 proc. Według szefa departamentu analiz resortu Jacka Krzyślaka inflacja w pierwszej połowie roku wyniesie od 1,4 proc. w styczniu do 1,92 proc. w czerwcu, a w grudniu dojdzie do 2,5 proc. Ministerstwo nie zmienia swojej prognozy inflacyjnej na 2004 r., nadał zakłada, że średnioroczny wzrost cen wyniesie 2 proc.
Czy niższy deficyt i dobre wyniki gospodarki uspokoją rynki finansowe? Raczko: - Fundamenty gospodarki są dobre, mamy bardzo dobre informacje o deficycie. Ostatnie zawirowanie w kursach dolara i euro miało charakter spekulacyjny, nie związany z przyczynami ekonomicznymi.
( Elżbieta Suchocka-Roguska, obecna dyrektor departamentu budżetu w ministerstwie, nadal jest najpoważniejszym kandydatem na objęcie teki wiceministra finansów po min. Wasilewskiej-Trenkner. Dostała taką propozycję i, jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, "na 99 proc. ją przyjmie".