Inflacja w lipcu spadła do poziomu 1,3 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, zaś w ujęciu miesięcznym miała miejsce deflacja - 0,2 proc.
- Spadek cen w lipcu zawdzięczamy głównie żywności, która potaniała o 1,9 proc. w porównaniu z czerwcem - wyjaśnia Stanisław Kluza, główny ekonomista Banku Gospodarki Żywnościowej. - Jest to w dużej mierze efekt sezonowy, który tradycyjnie przypada na miesiące letnie. W ostatecznym rozrachunku nie został on zniesiony nawet przez znaczący wzrost cen paliw do prywatnych środków transportu o 3,5 proc. w stosunku do czerwca.
Gdyby nie tak wysoka dynamika cen paliw na rynkach światowych, Polska już od drugiej połowy bieżącego roku mogłaby notować deflację dla wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych. - Potwierdza to brak zagrożeń inflacyjnych wewnątrz polskiej gospodarki - stwierdza Kluza. - Jednocześnie obecnie niski poziom inflacji wskazuje na słabszy wzrost gospodarczy w pierwszym półroczu 2005 roku niż możliwy do zrealizowania przy łagodniejszej polityce pieniężnej.
Wzrost płac o 3,2 proc. w stosunku do poprzedniego roku również nie stwarza zagrożenia inflacyjnego tym bardziej, że przez szereg miesięcy mieliśmy do czynienia ze spadkiem płac realnych.
Według analityków, obecny przebieg procesów inflacyjnych może stać się przyczynkiem do dalszych obniżek stóp procentowych. Ich zdaniem nie będą one raczej znaczne ze względu na nadchodzący okres wyborczy. - Najbardziej prawdopodobna wydaje się obniżka stóp procentowych w sierpniu o 25 punktów bazowych, w przypadku, gdyby dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej okazały się nieco słabsze od ogłoszonych w minionym miesiącu - podejrzewa Stanisław Kluza.
Ekonomiści spodziewają się, że jesienią ceny detaliczne nieco wzrosną, ale na koniec roku inflacja zmieści się w przedziale 0,8 -1,5 proc.
.png)
Zaloguj przez Facebook
