Sprzedawać euro – bo drogie, czy kupować dolary – bo tanie? Gwałtowne zmiany kursów podniosły ciśnienie wielu osobom.
Ból głowy mają ci, którzy kilka lat temu, gdy euro było tanie, wzięli kredyt w tej walucie. Może to nie panika, bo to przesada, ale na pewno już lekki strach jest, że mają te kredyty – uważa przedstawiciel jednego z banków komercyjnych, Piotr Gajdziński. Dla kredytobiorców najważniejsza jest odpowiedź na pytanie – czekać, czy zamieniać euro na inną walutę lub na złote?
Bankowcy radzą, aby nie ulegać panice. Jednak doradcy bankowi wiedzą, że nie jest łatwo czekać, gdy każde wahnięcie np. kursu euro w górę, to więcej złotówek oddanych dla banku. Inaczej ma się sytuacja eksportujących do strefy euro. Więcej pieniędzy zostaje im w kieszeni, gdy otrzymane jako zapłatę euro wymienią na złote. Gdy jednak importują – np. nowe urządzenia – płacić muszą teraz więcej.
Do przyszłego tygodnia będzie jednak nerwowo. Wtedy rząd ma ujawnić plan oszczędności na najbliższe lata. Czy to wystarczy do uspokojenia rynków, na których ostanie notowania euro i niektóre prognozy windują kurs powyżej przyszłorocznych planów rządu? Główny ekonomista TMS uważa, że jest szansa na poprawę finansów publicznych, a fakt ten spowoduje, że "na polski rynek finansowy powróci spokój".
Nerwowość na rynku nie jest pożądana. We wtorek prezes Narodowego Banku Polskiego, Leszek Balcerowicz zapewnił, że kryzys finansowy nam nie grozi. Tak samo twierdzi minister finansów. W środę kolejny raz – tym razem w wywiadzie dla prestiżowego "Financial Timesa" – zapewniał, że fundamenty gospodarki są zdrowe i nie uzasadniają nerwowej reakcji rynku na projekt budżetu na 2004 rok.