Dają kredyty, prowadzą konta, inwestują i cieszą się z kryzysu, bo napędza im klientów. Kto taki? Etyczni bankierzy
- Banki etyczne pracują dla zysku - mówi Fabio Salviato. Salviato wie o tym najlepiej. Kilkanaście lat temu założył Banca Etica, jedną z pierwszych we Włoszech etycznych instytucji finansowych. Dziś Salviato jest prezesem Europejskiej Federacji Banków Etycznych i Alternatywnych (FEBEA), organizacji zrzeszającej ponad dwadzieścia instytucji z całej Europy. Do nich trafiają ci, którzy potrzebują pożyczki, a nie mają czego szukać w normalnych bankach - organizacje pozarządowe, małe firmy, początkujący przedsiębiorcy, spółdzielnie. Etyczni bankierzy najpierw sprawdzają, czy któryś z pomysłów na biznes ma szansę na sukces, a potem, czy poza zarobkiem, przyniesie też inne korzyści. - Bo nam chodzi o zysk, ale nie o maksymalizację zysku. Ważne jest też to, jak nasza działalność wpływa na otoczenie - tłumaczy prezes FEBEA. Holenderski Triodos Bank, jeden z największych etycznych banków, szczyci się tym, że dzięki finansowanym przez niego projektom energetycznym co roku do atmosfery trafia 800 tys. ton mniej CO2. Powodem do dumy dla włoskich etycznych banków jest to, że doprowadziły do powstania 1 mln nowych miejsc pracy. Tymczasem w prospektach reklamowych normalne banki chwalą się tym, ile zarobiły dla swoich klientów.
Alkoholu nie sprzedajemy
- Banki etyczne inaczej podchodzą do ryzyka i swoich klientów - dodaje Joanna Wardyńska, wiceprezes Towarzystwa Inwestycji Społeczno-Ekonomicznych, jedynej polskiej instytucji zrzeszonej w FEBEA. - Banki komercyjne patrzą na przedsiębiorcę w sposób zestandaryzowany. W efekcie np. spółdzielnia socjalna, start-up albo firma z małym stażem, które nie mieszczą się w schematach, nie są dla nich interesującym klientem. W bankach etycznych jest większy indywidualizm i elastyczność, np. jak często trzeba dokonywać wpłaty - tłumaczy Wardyńska.
Ale banki etyczne różnią się od zwykłych nie tylko podejściem do klienta, ale przede wszystkim tym, w co inwestują, a raczej tym, w co nie inwestują. Na czarnej liście znajdują się m.in.: handel bronią, alkoholem, tytoniem, inwestycje mocno zanieczyszczające środowisko. Na białej - to wszystko, co korzystnie wpływa na lokalną społeczność, jest przyjazne dla środowiska, przyczynia się do zmniejszania się obszarów biedy i różnic między regionami. Stąd etyczna instytucja finansowa nie udzieli kredytu na sklep monopolowy albo sex-shop, ale chętnie da na przedszkole, oczyszczalnię ścieków lub świetlicę. Kolejnym wyróżnikiem jest transparentność. W założeniu banki etyczne mają być jak najbardziej przejrzyste. Niemiecki GSL Bank wydaje własny magazyn, w którym opisuje swoje wszystkie inwestycje. Zarząd Banca Etica organizuje w różnych miastach spotkania ze swoimi klientami i udziałowcami, na których przedstawia działania banku i planowaną strategię.
Kryzys napędza wzrost
O etycznych instytucjach finansowych zaczęło być głośno kilka lat temu za sprawą Nagrody Nobla dla Muhammada Yunusa i jego Grameen Banku. Ale banki etyczne mają dłuższą tradycję. Ich korzenie sięgają powstałego w XIX wieku ruchu spółdzielczego, m.in. stąd wywodzi się francuski Credit Cooperatife Kolejna fala popularności pojawiła się w latach 60. i 70., wraz z rozwojem ruchu obywatelskiego. Dziś najwięcej tego typu instytucji jest we Francji, w Niemczech, Wielkiej Brytanii. W Europie Środkowej i Wschodniej są prawie w ogóle nieznane. W sumie etyczne instytucje finansowe stanowią około 1 proc. rynku bankowego w Europie. - To nic - przyznaje prezes FEBEA. - Ale sektor systematycznie rośnie - dodaje. Paradoksalnie, korzystny dla niego okazał się kryzys finansowy. Kiedy inne banki mocno przykręciły kurek z kredytami, właściciele mniejszych firm przyszli po pożyczki właśnie do banków etycznych. Trafili też do nich klienci indywidualni, wściekli na arogancję i praktyki stosowane w tradycyjnych bankach. Tylko w zeszłym roku niemiecki GLS Bank zwiększył liczbę swoich klientów o 25 proc., a zyski o 37 proc. Zyski netto francuskiego Credit Cooperatife poszły w górę o 64 proc. Liczba klientów w hiszpańskim oddziale Triodos Bank skoczyła o 60 proc.
W Polsce zainteresowanie TISE zwiększyło się dzięki funduszom unijnym. Przedsiębiorcy, zanim otrzymają pieniądze z Brukseli, muszą zainwestować własne środki. Dla małych, początkujących firm otrzymanie kredytu w banku komercyjnym jest praktycznie niemożliwe. Tutaj pojawiło się pole dla TISE.
Większość banków etycznych specjalizuje się w udzielaniu pożyczek dla organizacji pozarządowych i małych firm. Ala na Zachodzie niektóre banki mają produkty dla klientów indywidualnych - ROR-y, konta oszczędnościowe, lokaty, zupełnie jak w zwykłym banku. To, co je wyróżnia, to dobroczynność dołączona zwykle do pakietu. Np. w brytyjskim Charity Bank część zysku z konta oszczędnościowego przekazywana jest na cele charytatywne. Klienci GLS Banku sami mogą wybrać, w jakie dokładnie projekty zostaną zainwestowane ich środki. Wadą produktów banków etycznych jest wysokość oprocentowania. Zwykle ich oferty nie należą do najlepszych. Poza tym są raczej skierowane do klientów, którzy są za pan brat z bankowością internetową albo mają dużo czasu na szukanie biura stacjonarnego. Banki etyczne to w większości małe instytucje, więc nie mają środków na utrzymanie wielu placówek.
Rekordowa liczba spłat
Z włoskim Banca Etica współpracuje kilkutysięczna armia wolontariuszy. Przed podjęciem decyzji o przyznaniu pożyczki wolontariusze na miejscu sprawdzają, kim jest kredytobiorca, jaką ma opinię w swoim środowisku, jakie są możliwości rozwoju, jak wygląda lokalna konkurencja. - Zwykły bank ogląda dokumenty, które dostarczył przedsiębiorca. Czy się wszystko zgadza. W naszym wypadku wiemy wszystko o firmie. A kiedy firma ma kłopoty, właściciel przychodzi do nas i razem zastanawiamy się, co zrobić - mówi Salviato. Także polskie TISE sprawdza, jak umiejscowiony jest ich klient. - Patrzymy nie tyle na zdolność kredytową, ile na zdolność do spłaty pożyczki, kto się o nią stara, jaki jest projekt. Przeprowadzamy wywiad z samym przedsiębiorcą, z innymi lokalnymi właścicielami form, rozmawiamy z lokalnym samorządem - opowiada Wardyńska. Te zabiegi, choć wymagają dużo zachodu, są opłacalne. W bazie Biura Informacji Kredytowej znajduje się dzisiaj ok. 220 tys. informacji na temat kredytów spłacanych przez przedsiębiorców. Wynika z nich, że prawie 87 proc. firm spłaca kredyty terminowo lub ma niewielkie opóźnienia, nieprzekraczające miesiąca. Poważne zaległości (powyżej roku) ma ponad 5 proc. firm. A dane te obejmują tylko część rynku kredytów dla firm. W TISE ze spłatą nie zalega nikt! Szacuje się, że w bankach etycznych 0,4-3 proc. kredytów jest niespłaconych. - Nasze straty to około pięciu razy mniej niż banków komercyjnych - mówi Salviato.
Nisza zmienia mainstream
Długie rozmowy z przedsiębiorcami. Dokładne sprawdzanie, jaką opinię ma klient. Analiza potencjału miejscowości. Współpraca z lokalnymi władzami i firmami. Monitorowanie inwestycji. Czy taki sposób prac można stosować na szeroką skalę? Raczej nie - przyznają przedstawiciele banków etycznych. - Nasz pułap działalności to około 3 proc. rynku bankowego - mówi prezes FEBEA. - Ale naszym celem nie jest posiadanie większości rynku, ale pokazanie, że można prowadzić interesy w inny sposób. Że można być bardziej przejrzystym, mieć inne nastawienie do klientów. - dodaje. Czy to rzeczywiście działa? - Jeszcze 20 lat temu banki we Włoszech nie chciały słyszeć o udzielaniu pożyczek organizacjom pozarządowym albo najmniejszym przedsiębiorcom. Dziś największe włoskie banki mają już dla nich oferty. Powstają specjalne fundusze, które inwestują w etyczne projekty. Banki komercyjne zaczynają dostrzegać, że są klienci, których interesuje nie tylko zysk, ale też to, jak działalność banku wpływa na świat - mówi Fabio Salviato. - TISE współpracuje z bankami spółdzielczymi. Dali się namówić na finansowanie niektórych przedsiębiorców - mówi Wardyńska. - Więc powoli coś się zmienia - stwierdza Salviato.
6585955
1