Nie pomaga osłabienie złotego. Polski eksport po długich miesiącach zastoju wciąż nie może na dobre ruszyć. Problem w tym, że na utracone rynki zachodnie weszli nasi konkurenci. A powrót na nie, nie będzie już tak łatwy. Dzisiejsze problemy branży mleczarskiej to skutek ubiegłorocznych wydarzeń na rynku walutowym. Umacniający się złoty do rekordowo wysokich poziomów, niemal całkowicie ograniczył eksport.
Tanie euro i dolar spowodowały, że polskie produkty stały się dla zachodnich konsumentów zbyt drogie. Tańsze produkty zaoferowali producenci z Nowej Zelandii i Australii. Teraz złoty spadł do nienotowanych od dawna niskich poziomów. To nie pomaga jednak powrócić na utracone rynki. Cała nadzieja mleczarzy w przywróconych właśnie przez Komisję Europejską dopłatach do eksportu mleka.
Waldemar Broś, Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich: liczymy na 3 – 4 produkty. Mleko w proszku, pełne i chude, masło, sery dojrzewające. Tylko jest kwestia poziomu dopłat. W biedzie można powiedzieć, że każdy grosz jest dobry tylko nie zmieni to sytuacji.
Dzięki dopłatom do eksportowanych towarów na polski rynek mleczarski może trafić nawet 300 milionów złotych.
Problemy z eksportem dotykają też branży drobiarskiej. Wygląda na to, że ubiegły rok pod względem sprzedanego za granicę mięsa utrzyma poziom 2007. Niekorzystny kurs euro spowoduje jednak, że zyski będą znacznie mniejsze. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że wzrośnie za to produkcja – a to już przełożyło się na niższe ceny.
Leszek Kawski, Krajowa Rada Drobiarstwa: na początku tego roku doszły w ciągu jednego tygodnia do 6 złotych. Niestety dzisiaj, są już poniżej 5 złotych.
Spowolnienie gospodarcze w Polsce i recesja na zagranicznych rynkach, może spowodować ograniczenie spożycia. O ile sprawdzą się czarne scenariusze, problem ze sprzedażą produktów może utrzymać się przez najbliższe 12 miesięcy.