Połowa należnych rolnikom pieniędzy z tytułu dopłat bezpośrednich - czyli około 3 mld zł - jest już na ich kontach. Opóźnienia w wypłatach są znaczne, ale resort rolnictwa zapewnia, że wraz z końcem lutego prawie wszystkie dopłaty dotrą do właścicieli. Początkowo unijne subwencje rolne miały być wypłacane od grudnia do kwietnia. Dzięki inicjatywie ministra Wojciecha Olejniczaka udało się termin wypłat przyśpieszyć i ruszyły one 18 października. Wtedy też padła obietnica, że większość rolników będzie miała pieniądze na kontach do końca grudnia. Ostatnie dane mówią, że jak na razie otrzymała je połowa zainteresowanych.
Zapowiedzi nie zostały zrealizowane, gdyż wielu z miliona 400 tys. rolników, którzy zgłosili się po wypłaty popełniło błędy w wypełnianych wnioskach. Teraz trzeba je poprawiać, a to wydłuża procedury. Po drugie, jednocześnie z dopłatami bezpośrednimi rolnicy ubiegają się o pieniądze z tytułu gospodarowania na obszarach niekorzystnych. Efekt to kolejna możliwość popełnienia błędu i kolejne opóźnienia. A błędne zatwierdzenie tzw. list płatności może być bardzo kosztowne.
Resort rolnictwa tym razem twierdzi, że do końca lutego większość rolników powinna dostać swoje pieniądze. Jak na razie najwięcej rolników otrzymało dopłaty w województwach lubelskim, kujawsko-pomorskim, mazowieckim, dolnośląskim, pomorskim i wielkopolskim. Najgorzej jest w lubuskim i zachodniopomorskim.