Polska waluta nie przestaje tracić na wartości. W środę kurs USD/PLN wzrósł do 3,2446 zł, natomiast EUR/PLN wspiął się do 4,4282 zł. Obecnie dolar jest najdroższy od lipca 2010 roku, a wspólna waluta od lipca 2009 roku. Brak potencjalnych oporów na wykresach i negatywny sentyment do złotego sugerują, że może on dalej tracić na wartości.
Inwestorzy pozbywają się polskiej waluty w reakcji na utrzymującą się niepewność na rynkach globalnych, co ma swe źródła przede wszystkim w obawach o przyszłość Strefy Euro, która nie może poradzić sobie z kryzysem zadłużenia. Nie bez znaczenia są też powszechne już sygnały spowolnienia w światowej gospodarce, co doskonale zilustrowała, dokonana wczoraj przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, korekta prognoz wzrostu gospodarczego na lata 2011-2012. I tak prognoza PKB dla USA na 2012 rok została obniżona do 1,8% z 2,7%, dla Strefy Euro do 1,1% z 1,7%, dla Niemiec do 1,3% z 2%, a dla Polski do 3% z 3,6%. Utrzymująca się awersja do ryzyka nie tłumaczy jednak aż tak silnej przeceny złotego. Również dlatego, że fundamentalnie sytuacja polskiej gospodarki, a więc i waluty, jest znacznie lepsza niż wielu innych.
Tak silnej wyprzedaży, jakiej rynek doświadcza w ostatnich tygodniach, nie tłumaczy też równie gwałtowne osłabienie forinta. Jest ono spowodowane czynnikami lokalnymi. Węgierski parlament przyjął ustawę umożliwiającą jednorazową spłatę kredytów walutowych po preferencyjnym kursie, znacznie niższym od rynkowego. W opinii tamtejszego banku centralnego, może to prowadzić do destabilizacji sektora bankowego. Rozciąganie na Polskę ryzyka związanego z sytuacją na Węgrzech wydaje się mało prawdopodobnym powodem słabości złotego.
Sytuacja na rodzimym rynku walutowym może zastanawiać, tym bardziej że publikowane ostatnio dane makroekonomiczne powinny złotego raczej wspierać, niż pogłębiać jego przecenę. Sierpniowe raporty o inflacji CPI, PPI oraz miary inflacji bazowej pokazywały wyższy od prognoz wzrost cen, co zmniejsza szanse na szybkie obniżki stóp procentowych przez RPP. Zaskakujący wzrost rocznej dynamiki produkcji przemysłowej o 8,1%, wobec oczekiwanych 3,9%, sugeruje natomiast, że spowolnienie nie jest aż tak silne jak wielu zakładało.
Co w takim razie stoi za przeceną złotego? Jeżeli wykluczyć celową grę na jego osłabienie, to jednym z tropów są zbliżające się wybory parlamentarne w Polsce. Przy czym to bardziej pretekst niż powód. Spadająca od miesięcy sondażowa różnica pomiędzy Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością (6 pp obecnie wobec 16 pp przed pół roku), może przy systematycznym sondażowym niedoszacowaniu tej drugiej partii zapowiadać jej zwycięstwo w wyborach.
To potencjalny czynnik ryzyka. O ile w latach prosperity egzotyczna koalicja PiS-Samooobrona-LPR nie budziła większych emocji, to w sytuacji spowolnienia wzrostu gospodarczego i ciągnącego się kryzysu w Strefie Euro, gdy największą wartością jest niskie zadłużenie kraju, powrót do władzy PiS może być odbierany z pewnymi obawami. Inwestorzy mogą się obawiać ryzykownych inicjatyw, na wzór tych podejmowanych przez rząd Orbana na Węgrzech (PiS już zapowiedział wprowadzenie podatku bankowego). Takim ryzykiem związanym z wyborami jest też ewentualny brak stabilnej większości, co wykluczy przeprowadzenie koniecznych reform po wyborach i najprawdopodobniej przyniesie obniżkę ratingu Polski.
Jeszcze innym, znacznie prostszym wytłumaczeniem dużej słabości złotego, jest analiza techniczna. Brak oporów na wykresach dolara i euro, jednoznacznie wskazuje na dalsze ich umocnienie. Inwestorzy podążają za tymi wskazaniami, podbijając kursy obu walut. O godzinie 13:38 kurs USD/PLN testował poziom 3,2390 zł, EUR/PLN 4,4250 zł, a CHF/PLN 3,6247 zł.
6586563
1