Do unii weszliśmy bardzo uroczyście, w blasku sztucznych ogni. Jednak teraz oślepia nas co innego: nowe, europejskie ceny. Co miało zdrożeć, już zdrożało, a to, co miało stanieć... nie tanieje.
Lubelski hipermarket budowlany OBI. W działach z glazurą i panelami pustki. –
Czeka mnie remont domu i jestem przerażony. Byłem już w kilku sklepach i
wszędzie to samo: podwyżki. Powariowali z tymi cenami – żali się Jan
Kowalczuk. – Zamiast wybierać to, co mi się podoba, szukam po prostu
najtańszych rzeczy.
Najtańsza glazura podrożała z 15,95 na 21,95 zł.
Klej do terakoty z 11,95 na 14,95. Wszystkiemu winien wyższy podatek VAT. –
Maj to czas remontów, ale spodziewamy się spadku sprzedaży – podkreśla
Anna Gajek, współwłaścicielka marketu budowlanego.
To nie koniec złych
wiadomości: podrożały kuchenki, podrożały niektóre gry komputerowe, szykuje się
podwyżka podzespołów komputerowych. Urządzenie mieszkania po nowych cenach może
stresować. A tu jeszcze papierosy drożeją. – Na razie o 10–15 groszy –
mówi Marek Maj, prezes Zakładów Tytoniowych w Lublinie. – Nasze ceny mają
się zrównać z unijnymi do 2009 roku, więc kolejna podwyżka już 1 stycznia. Nawet
o złotówkę na paczce.
Nie da się też oszczędzać na dzieciach.
Jeszcze kilka dni temu wózek dziecięcy kosztował 379 zł. Dziś już 520 zł.
Podrożały smoczki, pieluchy z tetry i artykuły edukacyjne.
– Kiedyś
tornistry były tańsze. Teraz uznano, że trzeba ich cenę podnieść o 15 procent i
wyrównać to z ceną plecaków – wyjaśnia Krzysztof Adamus, właściciel sklepu
„Krzyś”. – Tylko globusy zostały po starej cenie.
Na szczęście
podwyżek nie widać w sklepach spożywczych. – Ceny jakie były, takie są.
Więcej było straszenia, niż podwyżek – mówi Czesława Domańska, kierowniczka
sklepu „Grześ”.
– Na razie. Podwyżki pewnie dopiero się zaczną.
Producenci będą się tłumaczyć unią i wyciągać z nas ostatnie grosze –
denerwuje się Maria Wójcik, gospodyni domowa. – Tak jak z cukrem
było.
Tymczasem uruchomiona kilkanaście dni temu infolinia
Narodowego Banku Polskiego nie jest przeciążona telefonami od rozżalonych
lublinian. – Paniki nie ma. Na samym początku odbieraliśmy więcej telefonów
niż teraz – tłumaczy Ewa Podolińska-Waszkiewicz z Narodowego Banku
Polskiego.
Na infolinię nie zadzwonią na pewno klienci stoisk
monopolowych. Importowane alkohole staniały nawet o połowę. – Z uśmiechem na
twarzy wychodzą ci, co kupują whisky i koniaki – mówi Agnieszka Pawelec ze
sklepu monopolowego.
A na koniec dobra wiadomość: jak zaoszczędzić 40
tys. zł? – Właśnie dostaliśmy faks z cenami – mówi Arkadiusz Ziemiański
z Autoniss. – Nowy nissan xtrail kosztuje teraz nie 178 tys. zł, a tylko 148
tys. zł.