Podatek dochodowy w rolnictwie tak, ale tylko na zasadzie pełnej dobrowolności - zapowiada premier Marek Belka. Taka decyzja na pewno ucieszy rolników, ale problem w tym, że decyzji tak naprawdę nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Pewne jest tylko to, że żadnymi podatkami nie będą obciążone dopłaty bezpośrednie.
Podczas poniedziałkowego spotkania Marka Belki z rolnikami powiatu łowickiego premier pytany kiedy można się spodziewać wprowadzenia podatku dochodowego w rolnictwie odpowiedział, że jeżeli taka decyzja zapadnie to mieszkańcy wsi mogą być pewni, że nikt nie będzie ich zmuszał do płacenie takiego podatku.
To co może martwić rolników to brak ostatecznej decyzji. Stąd obawa, że następny rząd może zmienić te deklaracje i wprowadzić obowiązkowy podatek dochodowy dla wszystkich. Obawy o tyle uzasadnione, że jeszcze nie dawno rząd Leszka Millera opracował Strategię Podatkową, która nie dawała rolnikom możliwości wyboru między podatkiem dochodowym a gruntowym. Co więcej mieszkańcy wsi oprócz płacenia jednej z wersji podatku dochodowego mieli też płacić podatek od nieruchomości. - Jeżeli w ogóle mówimy o podatku dochodowym w rolnictwie to może być on zamiast podatku rolnego, natomiast w tych założeniach mówi się również o jakimś podatku od nieruchomości, co byłoby absolitnie nie do przyjęcia - uważa poseł SLD Stanisław Stec.
Marek Belka uważa, że rolnicy, którzy w przyszłości będą mogli rozliczać się z fiskusem tak jak zwykłe firmy na pewno na tym nie stracą. - Może się bowiem okazać, że opodatkowanie tym podatkiem będzie dla rolnika niezmiernie korzystne bo w ramach tego będzie można np. dokonać odliczeń podatku VAT, wreszcie będzie można odraczać straty, jeżeli się takie udowodni - dodaje Marek Belka.
Premier podkreślił, że z tego powodu resort finansów nie spieszy się ze zmianami w systemie podatkowym w rolnictwie, gdyż obawia się, że mogłoby to spowodować zmniejszenie wpływów do kasy państwa.