Jesli także w tym roku nie uda się zrealizować zalożonych wpływów z prywatyzacji, to dług publiczny może przekroczyć granice 55 proc. PKB.
Co prawda nowy minister skarbu Zbigniew Kaniewski deklaruje przyspieszenie prywatyzacji, jednak zapowiada również, że urzędowanie rozpocznie od przyjrzenia się dotychczas rozpoczętym procesom. To oznacza co najmniej kilkutygodniową zwłokę. Tymczasem tegoroczny plan jest wyśrubowany - w tegorocznym budżecie założono, ze wpływy z prywatyzacji wyniosą 8,83 mld zł. Takiej kwoty nie udało się uzyskać od trzech lat. Tym razem jednak rząd stoi pod scianą. - Tym razem to nie jest zabawa, bez tych środków będziemy mieli ogromy kłopot z utrzymaniem się ponizej 55 proc. długu publicznego do PKB, bez uwzględnienia tych wpływów z prywatyzacji - powiedział Hausner.
Jego zdaniem, gdyby w tym roku doszło do przekroczenia tego progu ostrożnościowego, to w 2007 roku w budżecie musiałaby sie pojawić nadwyżka. - Wtedy plan, który zaproponowałem, będzie niewystarczający. Będzie musiał być bardziej radykalny - powiedział Hausner.
Wicepremier zasugerował również, że oczekuje współpracy ze strony banku centralnego i Rady Polityki Pieniężnej. - Konsekwentne realizowanie programu naprawy finansów publicznych zwiększa prawdopodobieństwo obniżenia stóp procentowych. Najważniejsze jest jednak dziś to, żeby w ogóle mieć możliwość podjęcia się realizacji programu. Chodzi o takie działanie banku, które nie zaostrzy kursu polityki pieniężnej - powiedział wczoraj Hausner. Przypomnijmy, ze część analityków nie wyklucza takiej nerwowości na rynkach finansowych, ze RPP może być zmuszona do podwyżki stóp procentowych.