Najpierw ludzi zachęcano. Gaz do napędu pojazdów jest paliwem ekologicznym - słyszeliśmy. - Nie należy się przy tym obawiać, że w razie wypadku wylecimy w powietrze. Możemy natomiast sporo zaoszczędzić, bo jest to paliwo tańsze. Trzeba co prawda wyłożyć kilka tysięcy złotych na zamontowanie specjalnej instalacji, ale inwestycja szybko się zwróci.
I ludzie uwierzyli. Skroplony gaz (LPG), który dotąd był używany w Polsce tylko w gospodarstwach domowych, trafił pod maski samochodów. Od roku 2000 jego zużycie wzrosło o 100 proc. Po polskich drogach jeździ obecnie ponad 1 mln samochodów o tym napędzie. Inspekcja Handlowa zwraca przy tym uwagę, że większość używanych aut, sprowadzanych z Zachodu, jest wyposażana w instalację gazową. Może więc już w roku następnym będzie 2,5 mln aut napędzanych LPG. Czy na pewno? -stawia pytanie dziennik.
Taksówkarze, właściciele małych firm czy prywatni użytkownicy samochodów zauważają, że różnica między ceną paliwa płynnego, a gazu systematycznie maleje. Może się więc zdarzyć, że na zwrot z inwestycji przyjdzie czekać wiele lat i całe przedsięwzięcie staje się nieopłacalne.
W czwartek zwrócili na to uwagę publicznie przedstawiciele Forum Młodych Ludowców, którzy zorganizowali manifestację przed Ministerstwem Finansów. W tym resorcie widzą bowiem jedną z przyczyn wzrostu cen LPG.
Manifestanci skierowali do ministra finansów petycję, w której zwracają uwagę, że 1 maja nastąpił prawie 40-proc. wzrost akcyzy, a gaz podrożał w ciągu pół roku o 30 proc. i wkrótce więcej się będzie za niego płacić niż w Europie Zachodniej. W Polsce kumulują się bowiem 2 czynniki napędzające wzrost cen gazu - wyższe koszty zakupu tego paliwa na światowych giełdach i rosnąca akcyza. Na dodatek rząd chce ją zwiększyć ponownie od 1 stycznia 2005 r.