Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze albo o stanowiska, czyli też o pieniądze. Taki wniosek można by wyciągnąć po wysłuchaniu dyskusji w telewizyjnym studio programu "Tydzień" nadanym w niedzielny poranek, 28 września br. Tematem była polityka zbożowa a ściślej jej brak. I tak jak na posiedzeniu sejmowej komisji znów doszło do "obrazy" - oto stronę "rządową" w dyskusji z posłami reprezentował nie minister ale podrzędnej rangi urzędnik - wiceprezes Agencji Rynku Rolnego.
Zaczęło się od licytacji - kosztu interwencji - w tym roku rolnicy mogą liczyć na dopłaty rzędu 101 euro za tonę. Senator Jerzy Chróścikowski chciałby 160 euro, poseł Kazimierz Roman Ajchler - 130 euro. Pewnie gdyby w studio znalazł się Andrzej Lepper mowa byłaby o 180 euro a może i więcej.
Klub lewicy ma nie tylko pretensje, do ministra rolnictwa - Marka Sawickiego, że gdy idzie dyskusja o zbożu to miast samemu stawić czoła - przysyła do Sejmu zamiast prezesa "Elewarru" - przewodniczącego Rady Nadzorczej spółki, a do studia telewizyjnego - wiceprezesa ARR. Lewica proponuje rozpocząć interwencje 1 października i nie czekać do 1 listopada. Chce też zgody unijnych biurokratów na eksport polskiego zboża za dopłatami poza unijny obszar oraz wprowadzenie w trybie natychmiastowym na powierzchni 500 tys. hektarów uprawy gruboziarnistych roślin motylkowych. Takie pociągnięcie zatrzymałoby import soi GMO i "zdjęło" z rynku 2 mln ton zbóż. Wiadomo, że przeznaczenie dużych nadwyżek zboża na pasze i podawanie jej trzodzie chlewnej to wielce ryzykowny zabieg, bo na unijnym rynku jest już duża nadwyżka wieprzowiny.
Na co dziś mogą liczyć rolnicy? Jedynie, jak potwierdzał wiceprezes ARR, na wcześniejsze wypłaty dopłat bezpośrednich, na utrzymanie podwyższonych ceł na importowane z Ukrainy zboża, na dopłaty eksportowe do mleka w proszku i masła. I to wszystko. Na co może liczyć rząd - na akcje protestacyjne rolników w całej Polsce - jak zapewniał senator Jerzy Chróścikowski - jeśli nie zostaną spełnione zgłaszane wcześniej postulaty.