Ostatni tydzień roku przyniósł niezbyt miłą niespodziankę w postaci wzrostów cen paliw.
Wszystko przez spadek zapasów ropy i olejów w Stanach Zjednoczonych i droższą pod koniec grudnia amerykańską ropę. W ostatnich notowaniach w Nowym Jorku baryłka kosztowała nawet 96 dolarów.
Reakcja koncernów paliwowych była szybka. Zarówno w Stanach, jak i całej Europie zdrożały i surowce i gotowe produkty. Na naszym podwórku hurtowe cenniki też poszły w górę, a to oznacza, że styczeń przywitał kierowców wyższymi cenami. Za litr najpopularniejszej benzyny płacimy średnio 4 złote 33 grosze, ale są regiony, gdzie cena przekracza 4 i pół złotego.
Właściciele aut napędzanych dieslem nie mają w tym roku powodów do radości. Mimo, że styczeń przyniósł im dwu groszową obniżkę ceny litra oleju napędowego, to i tak niewiele jest miejsc w kraju, gdzie kosztuje on poniżej 4 złotych. Średnio za litr trzeba zapłacić 4 złote 13 groszy.