Na światowych giełdach zbożowych maklerzy znów tracą grunt pod nogami. Kilka dni względnej stabilizacji i nadeszło kolejne zawirowanie. Wprawdzie ukraiński rząd odłożył decyzję o ewentualnym zmniejszeniu eksportu ziarna, ale złe informacje nadeszły z innego kontynentu - Australii. Producenci z zachodnich regionów obniżyli szacunki zbiorów. Niestety ze względu na suszę dostawy pszenicy będą mniejsze nawet o 1/3.
Gdy ta informacja obiegła rynki rolne, ceny się rozchwiały. W Paryżu tona pszenicy kosztuje niewiele ponad 200 euro i zdaniem analityków to bariera psychologiczna.
W Chicago wrześniowe kontrakty na pszenicę nieco zdrożały do 250 dolarów za tonę. Najgorzej mieli gracze na Londyńskim rynku towarowym. Tam ziarno z terminem dostawy na listopad staniało o prawie 3,5 procent notując najniższy poziom w tym miesiącu.
Wróćmy jednak na Ukrainę, bo na nią będą zwrócone oczy inwestorów w przyszłym tygodniu. W środę ma odbyć się posiedzenie rządu, na którym po raz kolejny będzie omawiana kwestia sytuacji na zbożowym rynku.
Jednak eksperci przypominają - Ukrainie nie będzie tak łatwo jak Rosji zrezygnować z eksportu, bowiem Kijów jest członkiem Światowej Organizacji Handlu i sam nie może podejmować decyzji o zamknięciu granic. Ukraińskie władze mogłyby narazić się na problemy. Inna sprawa, że ruch w ukraińskich portach wcale nie jest duży.
Kupujących brakuje, bo wszyscy czekają na dalszy rozwój sytuacji. Nawet ci producenci, którzy przywożą towar do punktów przeładunkowych nierzadko czekają bardzo długo aż znajdą chętnych którzy zapłacą za ziarno po cenach rynkowych.