Rynek nawozów nie pamięta jeszcze tak złej sytuacji. W porównaniu z wiosną ubiegłego roku ceny wzrosły kilkakrotnie. Sól potasowa zdrożała do ponad 2 tysięcy złotych za tonę. Efekt - pośrednicy rezygnują z zakupu, bo nie ma nią chętnych. Zakłady oferują ją w niższych cenach, ale tylko w pakietach z nawozami fosforowymi – a to nikomu się nie opłaca – mówią rolnicy.
Producenci tłumaczą, że taniej być nie może po pierwsze dlatego, że bardzo mocne euro i dolar, nie pozwalają sprowadzać komponentów produkcyjnych z zagranicy, a większości z nich w Polsce się nie produkuje. Po drugie horrendalnie wzrosły koszty samej produkcji nawozów – np. gazu ziemnego. Część zakładów, by zachęcić rolników do kupowania nawozów, w lutym wprowadziła obniżki cen – jednak podlegały im tylko wybrane partie towarów. I te nawozy rozeszły się jak świeże bułeczki, a po obniżkach nie pozostał nawet ślad.
Wróciła szara rzeczywistość i stawki do 3 tysięcy złotych za tonę, np. fosforanu amonu, superfosfatu czy polifoski. Ale chętnych praktycznie nie ma. Rolnicy wolą kupić amofoskę, bo jest nawet o półtora tysiąca złotych tańsza. Jeśli jest się stałym klientem konkretnego sprzedawcy można liczyć na rabaty.
Część sprzedających decyduje się także na wymianę barterową – nawozy za płody rolne. A rolnicy kupują teraz tylko tyle ile naprawdę muszą i to podstawowy asortyment – saletry i nawozy do wapnowania gleb. Popularnością cieszy się wap-mag, który na tle innych produktów jest najtańszy.