Od przybytku głowa boli. Gdyby towaru było mniej, byłoby znacznie lepiej. Brzmi to może ironicznie, ale to jedynie słuszne twierdzenie odnoszące się do rynku mięsa. I choć zakłady zmuszone są ograniczać produkcję, co widoczne jest gołym okiem, ofert sprzedaży jest wciąż pod dostatkiem. Swoje robi także niepohamowany import.
Nam kurczą się rynki zbytu, producentom z zachodu Europy wręcz przeciwnie. Ich propozycje cenowe są na tyle konkurencyjne, że z powodzeniem znajdują nabywców.
Polscy przetwórcy wciąż szukają chętnych na swoje towary. Z braku możliwości handlu z Rosją i Ukrainą, próbują szczęścia na południu. Ale umowy z Rumunią czy Bułgarią nie są wcale łatwe.
Nawet jeśli uda się sprzedać towar, nigdy nie ma pewności, że nie zostanie zareklamowany. To swoisty, kolejny etap negocjacji cenowych. Tak więc polski rynek dusi się w nadmiarze mięsa w sosie nie tylko własnym.
Nie ma żadnego popytu na półtusze czy szlachetne elementy. Tanieją mięsa drobne. To wynik kończącego się sezonu, jeśli taki w ogóle był – komentuje Jarosław Ogorzewski z giełdy Agrohandel w Łodzi.
MIĘSA DROBNE zł/kg
klasa I 9,30 – 11,40
klasa II 50/50 3,80 – 6,50
klasa II 60/40 5,40 – 7,00
klasa II 80/20 3,90 – 9,50