Coraz więcej katowiczan, którzy korzystając z dofinansowania gminy (do 1.800 zł) zainwestowali w ekologiczne ogrzewanie gazowe lub elektryczne, sygnalizuje chęć powrotu do ogrzewania na węgiel. Powodem są coraz wyższe ceny gazu i energii elektrycznej.
- Jesteśmy przerażeni, bo otrzymaliśmy w kwietniu rachunki za ogrzewanie gazowe w wysokości 1.500 zł, a nawet wyższe. Ostatnie odczyty mieliśmy w październiku lub grudniu, dlatego wielu z nas nie spodziewało się aż tak wysokich rachunków. Na dodatek nikt z nas nie wiedział, że znowu podrożała opłata stała. A gazownia zgadza się na rozłożenie spłaty długu tylko na dwie raty - opowiada Róża Mróz ze Stowarzyszenia Obrońców Lokatorów w Dębie.
Teresa Konopka z Górnośląskiej Spółki Gazownictwa wyjaśnia, że każdy z odbiorców gazu, a szczególnie osoby ogrzewające nim domy, mogą regulować rachunki w systemie miesięcznym. Jeżeli inkasent zbyt długo nie pojawia się u odbiorcy, może on sam zadzwonić i przez telefon podać stan licznika. Rachunek przyjdzie pocztą. Wówczas odbiorca może mieć większy wpływ na zużycie gazu.
Osoby, które zamierzają wrócić do ogrzewania na węgiel, muszą się liczyć z problemem. Każdy, kto otrzymał dotację z Urzędu Miasta na wymianę instalacji, podpisał umowę. W jej treści znajduje się zapis, że urząd zastrzega sobie prawo do żądania zwrotu dofinansowania, jeżeli nastąpi zmiana ogrzewania na węglowe. - Jesteśmy w kropce. Z jednej strony wysokie ceny gazu i źle zabezpieczone domy, z których ucieka ciepło. Z drugiej - umowa.
Jeżeli urzędnik stwierdzi jej niedotrzymanie, to będziemy musieli zwrócić pieniądze. Mieszkają tu starsi ludzie, którzy nie mają pieniędzy ani na jedno ani na drugie - mówi Róża Mróz.