Dzisiaj na ostatnim przed letnią przerwą posiedzeniu Senat rozpatrzy ustawę o biopaliwach. Jeżeli nie wykreśli z niej dwóch feralnych słów może okazać się, że ci, którzy mieli na biopaliwach, najwięcej skorzystać, a więc producenci rzepaku, nie skorzystają nic, bo biopaliwa będziemy wytwarzać z oleju palmowego lub sojowego.
Ministerstwo rolnictwa uspokaja i twierdzi, że producenci rzepaku
wyolbrzymiają zagrożenie. Krajowe Zrzeszenie Producentów Rzepaku protestuje
przeciwko zawartej w ustawie o biopaliwach definicji "surowców rolniczych", z
których można wytwarzać biododatki. W ustawie wśród tych surowców wymieniono
między innymi rzepak, ziarna zbóż, kukurydze, buraki i ziemniaki, a także "inne
rośliny".
I właśnie o skreślenie sformułowania "inne rośliny"
apelują plantatorzy rzepaku. Ich zdaniem pozostawienie tych dwóch niewinnie
brzmiących słów otworzy furtkę do wytwarzania biododatków z soi i palmy.
Dzisiaj obawiamy się o te surowce, bo olej sojowy i palmowy jest
najtańszy – mówi Mariusz Olejnik z Krajowego Zrzeszenia Producentów
Rzepaku.
Ministerstwo rolnictwa uważa, że plantatorzy widzą
zagrożenie tam, gdzie go nie ma. Zdaniem urzędników producenci rzepaku powinni
zacząć się bardziej martwić jak zwiększyć produkcję tego surowca, aby w
przyszłości nie trzeba go było importować, bo o produkcji biopaliwa z oleju
palmowego lub sojowego nie ma mowy. Z informacji, którymi ja dysponuję, od
najwyższej klasy fachowców krajowych i nie tylko, jednoznacznie wynika, że olej
palmowy i olej sojowy nie mogą być powszechnie stosowane do produkcji
estrów. – zapewnia Kazimierz Żmuda z
MRiRW.
Ministerstwo rolnictwa stoi na stanowisku, że
wykreślenie słów "inne rośliny" byłoby błędem, bo w przyszłości uniemożliwiłoby
rolnikom produkcje biododatków na przykład ze słonecznika lub innych
alternatywnych upraw. Głosowanie nad ustawą o biopaliwach odbędzie się jeszcze
dzisiaj.