Alkohol robi się i pija na całym świecie. Podstawowy jego walor, podobnie jak i skład chemiczny jest wszędzie taki sam. Oczywiście są trunki smakowo lepsze i gorsze. I taką samą oczywistością jest, że z dobrego trunku dobrą polityką marketingową można zrobić napój ekskluzywny, za który nie tylko klient zapłaci bardzo dobrze, lecz który może okazać się dźwignią rozwoju lokalnego.
Meksykańska tequila stała się właśnie takim napojem ekskluzywnym. Bynajmniej nie tylko przez swoją rzadkość. Tylko jedna wytwórnia - Jose Cuervo - dziennie produkuje 70 tys litrów sprzedając ją średnio po 12 dolarów litr do 70 krajów świata. Tequila to wódka produkowana z niebieskiej agawy. Zgodnie z obowiązującą normą nazwę tequila można stosować tylko i wyłącznie dla alkoholu zawierającego powyżej 51% składu surowiec z agawy- musi być to także alkohol pochodzenia meksykańskiego. Norma uniemożliwia stosowanie nieuczciwej konkurencji obniżającej jakość. Chroni pewną ekskluzywność napoju światowej sławy.
Ważna jest legenda
Smak tego trunku to tylko bowiem część waloru. Ważniejsza jest legenda.
Opowieść o azteckich korzeniach receptury, o przewileju króla hiszpańskiego dla
pierwszego producenta. O unikalności gleby wulkanicznej w kotlinie pod
Gwadalajarą, od której nazwy pochodzi określenie tego trunku. I wreszcie
prezentacja go jako prawdziwej duszy Meksyku; jakby w kieliszku możliwe było
zawarcie muzyki mariachi, tańca seniorit, popisów na rodeo czy atmosfery
zabytkowych placy Gwadalajary.
Ta legenda otaczająca meksykański trunek
przynosi znacznie większy dochód niż sam zysk ze sprzedaży. Legenda tequili
sprawiła, że miasto o tej nazwie stało się centrum specyficznych usług
agroturystycznych. Kilkaset sklepików z alkoholem i drugie tyle z pamiątkami.
Liczne hoteliki i pensjonaty, muzea pokazujące powstanie trunku, plantacje na
pokaz, zespoły muzyczne przygrywające w restauracjach degustatorom trunku. Na
jedną osobę zatrudnioną przy produkcji tego ekskluzywnego alkoholu, przypada
dziesięciu innych żyjących z legendy tequili.
Warto mieć tego świadomość nie tylko ze względu na ciekawość egzotyki. Polska wódka też cieszy się pewnym rodzajem sławy na świecie. W zbyt małym jednak stopniu wykorzystuje się to, by tworzyć legendę sprzyjającą marketingowi usług turystycznych.
Mamy unikatowe walory
Tylko w Polsce udało się odtworzyć i utrzymać duże stado żubra, tylko w Puszczy Białowieskiej rośnie rzadka trawa żubrówka. Tylko u nas na bazie tych unikatowych walorów może powstać jedyna na świecie wódka żubrówka. Także tylko na południowych stokach Karpat dojrzewają granatowe śliwki. W orginalnych beczkach z polskiego dębu przechodzą one półroczną fermentacje zmianiając się w trunek „kraszący lica” - w śliwowicę. Naturalny miód na bazie wielokwiatowego nektaru kwiatów naszych łąk zmienia się w wódkę miodówkę lub rosolisa. Ba, w przyszłym roku obchodzić możemy 600 lecie polskiej wódki. To u nas, w 1405 r. po raz pierwszy użyto nazwy „wódka”, a nie w Rosji (choć ta pretenduje do pionierstwa) czy w Finlandii.
Mamy pełne podstawy by to co niegdyś nazywano przekleństwem narodowym
wykorzystać dziś dla dobra narodowego. Niech tak jak w Meksyku powstaną
miasteczka, gdzie muzea pokażą proces fermentacji, gdzie setki sklepików
oferować będą pamiątki, gdzie w dziesiątkach restauracji można degustować
unikatowe trunki przy równie unikatowej muzyce ludowej.
Wystarczy tylko
chcieć by móc to wykorzystać. Ta sama wódka, która stała się nieszczęściem wielu
rodzin, przyczyną utraty pracy przez wielu nieszczęśników, ten sam alkohol może
być motorem tworzenia nowych miejsc pracy, walorem napędzającym dochody z
agroturystyki.
W Meksyku stworzono legendę tequili. Czy nas stać na stworzenie legendy śliwowicy i żubrówki ?