Narasta zagrożenie pożarowe w polskich lasach - ostrzegł Instytut Badawczy Leśnictwa. Rośnie liczba pożarów, a sytuację może poprawić tylko deszcz.
Jeśli nie spadnie deszcz, torfowiska będą płonąć do zimy; ostatni taki pożar był w 1971 roku – uważają strażacy walczący z pożarem w Biebrzańskim Parku Narodowym.
Utrzymująca się susza powoduje skrajne przesuszenie ściółki leśnej i katastrofalne zagrożenie pożarowe. W środę w kraju doszło do 128 pożarów lasów. Najwięcej pożarów powstało w woj. mazowieckim - 45, świętokrzyskim - 15, podlaskim - 11 i łódzkim - 10.
Dym z pożarów (płoną także torfowiska na Ukrainie) unosi się praktycznie w całej wschodniej części kraju. W Warszawie oglądanej z wysokości kilkuset metrów w czwartek przed południem widać było tylko górne piętra najwyższych budynków. W miarę zbliżania się do wschodniej granicy Polski sytuacja stawała się coraz gorsza. Pod koniec lotu widoczność wynosiła około kilometra – powiedział po wylądowaniu w Suwałkach jeden z pilotów policyjnego śmigłowca.
Wszyscy uczestniczący akcji podkreślają, że tylko duże opady deszczu mogą ugasić pożar torfowisk, które - w niektórych miejscach - wypaliły się do głębokości nawet pięciu metrów. Wchodzenie na nie jest bardzo niebezpieczne. Na wierzchu wygląda to jak normalna wypalona trawa. Ale wystarczy zrobić krok i człowiek zapada się w ziemi czy w torfie. Był zresztą jeden przypadek strażaka-ochotnika, który wpadł w taką dziurę i poparzył się – opowiada jeden ze strażaków biorący udział w akcji.
Leśnicy przypominają, że ponad 90 proc. wszystkich pożarów powstaje z winy człowieka. Proszą o przestrzeganie ograniczeń w dostępie do lasów i zachowanie szczególnej ostrożności w czasie przebywania w kompleksach leśnych.