Nad Bałtykiem sezon jak się patrzy. Polacy przeprosili się ze swoim morzem. W Krynicy Morskiej czy Łebie trudno znaleźć wolne pokoje.
Początek lipca był tragiczny, z powodu pogody. Zaczęło się poprawiać po 10 lipca i od dwóch tygodni jest już tłoczno. Brakuje miejsc. W Łebie prawdziwe oblężenie. Mamy obłożone wszystkie miejsca. Pracuję tu 4 lata, a tak dobrego sezonu nie pamiętam.
Polacy zaczęli wracać więc do starych nawyków i spędzają wakacje w rodzimym kraju. Nadal istnieją też tradycyjne podziały. Do Łeby przyjeżdża najwięcej turystów z Warszawy, Katowic i Krakowa. To miejsce polubili też Niemcy, Holendrzy i Szwedzi, a nawet Australijczycy. Warszawiacy kochają też Krynicę Morską. Łodzianie ciągną do Władysławowa, a Ślązacy do Stegny i na Hel. W Kołobrzegu najwięcej jest poznaniaków.
Warmia i Mazury posiada atuty w postaci czystej wody, nieskażonych lasów itp. Ceny też są na zeszłorocznym poziomie. I co z tego. Właściciele pól namiotowych i sklepików skarżą się, że z roku na rok jest coraz mniej turystów. W lasach pod Jedwabnem, nad jeziorem Dłużek, rozciąga się urocze pole namiotowe. Bieżąca woda, stanowiska dla przyczep campingowych, jezioro i las w zasięgu ręki. Mimo niskich cen na campingu są wolne miejsca. Różnica między tym a ubiegłym rokiem waha się w granicach 15 procent – mówi Tadeusz Bojarski, dzierżawca pola namiotowego w Dłużniku.
A jak turystyczna Polska podzieliła Warmie i Mazury? Warszawiacy lubią wypoczywać w okolicach Szczytna, Olsztyna, Ostródy. Trójmiasto wybiera okolice Pisza, Mrągowa i Węgorzewa. Ślązacy zaś uwielbiają Ryn i okolice. Turyści z Niemiec uwielbiają okolice Mrągowa i Giżycka.