Powinno być miło, smacznie, swojsko i tanio. Teraz ma być jeszcze ekologicznie. Gospodarstwom agroturystycznym stawiane są coraz nowsze wymagania, jednak dla wielu z nich to za wysoka poprzeczka. W ogólnopolskim konkursie zorganizowanym przez Fundację Partnerstwo dla Środowiska i Fundację Bieszczadzką tylko jedno gospodarstwo w Bieszczadach otrzymało świadectwo "Czysta Turystyka".
Wojciech Grzanecki trzy lata temu przeprowadził się z Warszawy do Polany. Na działkę otoczoną wiklinowym płotem przeniósł wiejską chatę z Pogórza Karpackiego. Tradycję postanowił połączyć z ekologią: ogrzewanie gazowe, sortowanie śmieci, przydomowa oczyszczalnia ścieków. To przyciągnęło zwłaszcza gości z zagranicy. W Bieszczadach takie miejsca to wciąż rodzynki. "Chata nad Czarnym" jest na razie jedynym gospodarstwem nagrodzonym certyfikatem "Czysta Turystyka".
Do udziału w rywalizacji zaproszono trzydzieści. Samodzielna inwestycja w ekologiczne urządzenia to wydatek nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wciąż zbyt duży dla właścicieli wielu gospodarstw agroturystycznych w Bieszczadach i Beskidzie Niskim. Kto stoi w miejscu, ten się cofa - ta zasada dotyczy także bieszczadzkich gospodarstw agroturystycznych. Nadszedł bowiem czas, by oprócz bieszczadzkiego klimatu i szacunku dla tradycji spełniły także jeszcze jeden warunek - szacunek dla przyrody.