Kłopot z określeniem, jakie obiekty są agroturystycznymi, a jakie nimi nie są, polega na tym, że nie ma dokładnej definicji gospodarstwa agroturystycznego. Wiadomo tylko, że przyjmowanie turystów ma być działalnością dodatkową w stosunku do produkcji rolnej. Nie ma ograniczeń co do liczby pokoi. Jeżeli rolnik zamierza rozszerzyć działalność agroturystyczną i przerobić zabudowania gospodarcze na pokoje gościnne, to nie musi przez pięć lat zmieniać kwalifikacji gruntów, na których stoją budynki. Gdyby jednak chciał w tym miejscu postawić hotel musiałby to uczynić.
Za odrolnienie gruntów trzeba płacić i są to opłaty niemałe. Ponieważ nie ma wyraźnej granicy pomiędzy prowadzeniem usług turystycznych na wsi a agroturystyką w sprawie tej nie brakuje spornych kwestii. Prościej jest, gdy chodzi o działalność agroturystyczną na niewielką skalę. Gdyby gospodarz chciał przebudować np. oborę lub stodołę na pokoje dla turystów, to przez pięć lat nie musi płacić za odrolnienie. Jest to postępowanie zgodne z art. 4 ust. 11 ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych (Dz. U. z 1995 r nr 16, poz. 78 ze zm.). Przepis ten mówi, że za wyłączenie gruntów z produkcji nie uważa się innego niż rolnicze lub leśne użytkowania gruntów pod budynkami i urządzeniami służącymi do produkcji rolniczej oraz przetwórstwu rolno-spożywczemu, wchodzącymi w skład gospodarstwa, jeśli przerwa w rolniczym użytkowaniu gruntu jest spowodowana zmianą kierunków produkcji i trwa nie dłużej niż pięć lat.
Trudno przewidzieć co będzie po pięciu latach. Być może ustawa zostanie zmieniona tak, by nie wyłączać gruntów pod obiektami agroturystycznymi. Nie ma natomiast wątpliwości co do przeznaczenia gruntów rolnych i obiektów na nich stojących na usługi turystyczne, czyli na tzw. turystykę wiejską. Według resortu rolnictwa jest to coś innego niż agroturystyka i takie grunty trzeba odrolnić koniecznie. Dotyczy to zarówno zabudowań, jak i dróg oraz parkingów, za co rolnik musi wnieść stosowne opłaty.