Unijni turyści walory wiejskiego odpoczynku odkryli już ćwierć wieku temu. Agroturystyka rozwinęła się tam tka prężnie, że dzisiaj jej dochody stanowią aż 15% udziałów całego rynku turystycznego. Ale żeby kraje członkowskie mogły poszczycić się takim wynikiem potrzebna była ciężka praca wielu rolników.
Pierwszym etapem było odejście było odejście od produkcji rolniczej i
rozpoczęcie działalności gospodarczej. Na tych, którzy zdecydowali się zająć
agroturystyką czekały rządowe dotacje i pomoc z unijnej kasy. Niezbędne były
remonty i modernizacje, bowiem wspólnotowe prawo ściśle określa zasady
działalności takich gospodarstw. Jednak ci, co zainwestowali długo nie czekali
na owoc swojej pracy. Popularność "wczasów w zagrodzie" z każdym rokiem była
coraz większa. Dodatkowym atutem stała się ekologiczna żywność i specyficzne dla
danego regionu kraju atrakcje.
W Unii Europejskiej co dziesiąte gospodarstwo utrzymuje się z wiejskiej turystyki. W samych Włoszech istnieje już blisko 12 tys. gospodarstw, które rocznie przyjmują ponad dwa miliony gości, z czego 20% to cudzoziemcy. Żeby promować swoją działalność unijni farmerzy zakładają organizację i tworzą biuletyny. Ich ofertę można również znaleźć w każdym szanującym się biurze turystycznym. I nie są to tylko przedstawiciele regionalni. Ze swoją reklamą unijni "agrobiznesmeni" docierają daleko poza granice swoich krajów. Tu sprawdza się stara dobra zasada: reklama dźwignią handlu!
Również organizacje rządowe krajów członkowskich dbają o właściwą promocję agroturystyki. We Francji i Austrii szczególną pomocą objęte zostały tereny górskie. W słonecznej Italii agroturystycznym "oczkiem w głowie" są Toskania i Wenecja, gdzie wiele gospodarstw turystycznych specjalizuje się również w produkcji ekologicznej.