W Niemczech już dawno zorientowano się, że udzielanie turystom gościny może
stanowić niemałe źródło dochodu dla właściciela gospodarstwa rolnego.
Najlepszym dowodem na to, że warto zainteresować się agroturystyką, jest
przykład niemieckiego gospodarza, który zajmuje się tą branżą już od lat
60. W 1955 roku zaczął gospodarować na 27 ha, przejął zaniedbany dom,
a do najbliższej wsi miał 5 km. Po 10 latach dom przebudował i zaczął
przyjmować pierwszych gości. Następnie kupił konie i zamieścił w gazecie
reklamę o tym, że w jego gospodarstwie można spędzić urlop na łonie natury
jeżdżąc konno. W latach 70. gospodarstwo posiadało 5 koni, 2 kucyki i
jeden powóz, a w oborze było 30 mlecznych krów. Dzieci gospodarza chodziły
do szkółki jeździeckiej, aby móc potem udzielać lekcji jazdy przyjeżdżającym
tu gościom. Gospodyni zaś gościom gotowała, sprzątała, pokazywała, na czym
polega jej praca w oborze i co wyrabia się z mleka. Dochody z letnich sezonów
inwestowano w ulepszanie gospodarstwa i hoteliku. Obecnie w okolicy jest już 8
podobnych gospodarstw. Ich właściciele, jak i kluby jeździeckie oraz
restaurator w sąsiedniej wsi, osiągają z agroturystyka niemałe dochody.
Dla większości niemieckich rolników wynajmowanie kwater letnikom jest zajęciem dodatkowym lub alternatywą dla bezrobotnych członków rodziny wiejskiej. W roku 1985 taki wypoczynek oferowało około 1,4 proc. gospodarstw w Niemczech. Dziesięć lat później gospodarstwa agroturystyczne stanowiły już 3,5 proc.
W Niemczech agroturystyka jest przedmiotem stałych badań. W jednym z nich stwierdzono, że goście chcą uczestniczyć w rozrywkach miejscowej ludności, a jakość usług powinna być wyższa. Jednak jakość usług nie może zrywać z tradycją, oryginalnością wsi, jej kulturą. Oto pewien przykład:
Mała wioska w południowych Niemczech chciała zaoferować turystom pobyt w gospodarstwach. Już następnego ranka po przybyciu gości jeden z nich uskarżał się na głośno piejącego koguta. Usunięto więc koguta, aby zadowolić gościa. Następny skarżył się na zapach stosu obornika. Usunięto obornik. Jeszcze innemu przeszkadzał hałas płynącego strumienia. Wymieniono mu pokój na taki z oknami dźwiękoszczelnymi. W końcu turyści zaczęli narzekać na wyboistość wiejskiej drogi; więc pokryto ją asfaltem i klinkierową kostką. I wtedy goście przestali tu przyjeżdżać. Pytano o przyczynę. Odpowiedź brzmiała: Wolimy gdzie indziej, ta wieś wygląda jak małe miasto...
MC, na podstawie: Cezariusz Papiernik: "Jak robią to inni?" (wydano przez tygodnik "Chłopska Droga")