– Latem obroty w naszych sklepach są tak duże, że wręcz boimy się o ich przepustowość – mówi Janusz Kistler, reprezentujący grupę supermarketów Hill. Co warte podkreślenia, supermarketów zlokalizowanych na obleganych przez turystów... wsiach.
Planowany dalszy rozwój sklepów Hill również związany jest z wsią. Janusz
Kistler, pełnomocnik właściciela sklepów Marka Stokłosy – uważa, że handel na
tych terenach jest i może być opłacalny. – Oczywiście nie wszędzie. Nie
odważyłbym się otwierać sklepów na biednej wsi mazurskiej czy na Sądecczyźnie,
gdzie handel opiera się na kredytach i sprzedaży "na zeszyt".
Przyznaje, że również jeden z supermarketów Hill, położony w Ślemieniu,
działa praktycznie na granicy opłacalności. To był pierwszy sklep, robiony "na
wyczucie". Dwa następne otwierano już w miejscach znanych turystom – w
Międzybrodziu Bialskim oraz w Międzybrodziu Żywieckim i te sprawdziły się
świetnie. Mają swoich stałych klientów i przynoszą dochody. Latem osiągane przez
nie obroty są o wiele wyższe niż w ciągu całego roku. Janusz Kistler nie chce
jednak ujawniać konkretnych wartości.
– Handel na wsi nie jest łatwy,
ale jak się ma dobrą lokalizację i profesjonalnie podchodzi do klienta, na pewno
się opłaca – twierdzi Janusz Kistler. Najwyraźniej supermarkety Hill
(powierzchnia 200-300 m kw. każdy) są tego przykładem. Ich właściciel
zainwestował w klimatyzację, zadbał o jednakową wizualizację (wspólne logo,
żółto-zielono-pomarańczowe barwy), teraz wymienia regały na bardziej nowoczesne
(sprowadza je z Holandii). W przyszłości zamierza otwierać kolejne placówki,
również głównie na terenach wiejskich, w pobliżu Bielska-Białej. Przyznaje, że
atrakcyjne są tereny turystyczne, ale inwestowanie na nich ma też swoje wady. –
Sklepy na tych terenach cechuje olbrzymia sezonowość sprzedaży. Latem ich
przepustowość jest wręcz za mała, chciałoby się je powiększać, ale później nie
dałoby się ich utrzymać.
Piwo i napoje – sezonowe hity
Lokalizacja placówek wpływa na dobór sprzedawanych w nich towarów. Różnice
dotyczą około 30 proc. asortymentu. O ile w Ślemieniu – małej wiosce – popytem
cieszą się głównie typowe, tanie towary. Tak w Międzybrodziu Bialskim klienci
chętnie kupują nawet kawior i małże. – To kwestia zamożności klientów i
standardu życia. Większość mieszkańców Międzybrodzia Bialskiego pracuje w
Bielsku-Białej. Mają już inne przyzwyczajenia i inne możliwości – uważa
Janusz Kistler. Latem asortyment zmienia się jeszcze bardziej i jest
dostosowywany do specyfiki zakupów dokonywanych przez turystów.
–
Sprzedajemy wówczas niesamowite ilości piwa i napojów. Znakomitą rotację
wykazuje nabiał, warzywa i owoce oraz inne artykuły świeże – dodaje. Co
ciekawe, turyści niespecjalnie są zainteresowani wyrobami gotowymi, tzw.
garmażerką. Za to chętnie kupują nie najtańsze swojskie wędliny, które dla Hilla
przygotowuje wg starych receptur maleńka lokalna masarnia.
Głównymi
dostawcami towarów do supermarketów są ogólnopolscy i regionalni dystrybutorzy,
jak McLane i Sygel-Jool. Część produktów pochodzi bezpośrednio od producentów.
Spółka praktycznie nie współpracuje z lokalnymi hurtowniami. Dbając o lojalność
klientów, Hill prowadzi stałe akcje promocyjne i reklamowe – przyznaje nagrody
za zebrane punkty, codziennie oferuje jeden produkt w supercenie. Wydaje również
kartę stałego klienta (na wzór kart plastikowych, ze względu na koszty
opracowaną we własnym zakresie).
Potrzebny partner z silną marką
Supermarkety Hill nie sprzedają pod tzw. własną marką. – W sezonie, przy największym popycie, wspomagamy się produktami Leader Price, na podstawie porozumienia z zawartego z tą siecią. Zależy nam jednak na posiadaniu na stałe sprawdzonej i dobrej jakościowo marki własnej, dlatego od dłuższego czasu zastanawiamy się nad przystąpieniem do jakiejś kupieckiej organizacji – mówi Janusz Kistler. Przyznaje, że najbardziej odpowiada mu model współpracy zaproponowany przez SPAAR. – Nie stracilibyśmy własnej nazwy i wizerunku, a współpraca mogłaby nam przynieść określone korzyści – dodaje.