MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Rozmowa ze Stanisławem Śledziewskim

3 grudnia 2015
Ze Stanisławem Śledziewskim , wiceprezesem Krajowej Rady Spółdzielczej rozmawia Jan Machynia

 
     Jak Pan Prezes ocenia obrady V Kongresu Polskiej Spółdzielczości, co ważnego przyniosły one dla ruchu  spółdzielczego?
    - Kongres  przede wszystkim zidentyfikował  i nagłośnił miejsce, w jakim znajduje się obecnie ruch spółdzielczy w Polsce na mapie gospodarczej kraju. Był też pokazem siły i jedności naszego ruchu, wszystkich jego branż, udowodnił, że w obliczu wyzwań terażniejszości i przyszłości potrafimy mówić wszyscy jednym głosem, a naturalne przecież w każdym środowisku zawodowym czy społeczno-zawodowym, w tym i naszym,   różnice światopoglądowe i polityczne nie mają najmniejszego przełożenia na istotę pojmowania spraw spółdzielczych. Znalazło to wyraz w przyjętych uchwałach, w których Kongres ustosunkował się do wszystkich żywotnych problemów polskiej spółdzielczości, a także w apelach, w tym między innymi do parlamentarzystów RP  w sprawie chociażby budownictwa mieszkaniowego czy mieszkań obciążonych kredytem hipotecznym.
     Kongres zaszczycili swoją obecnością przedstawiciele Cooperative Europe i Międzynarodowego Związku Spółdzielczego, a także kilkunastu parlamentarzystów i bodajże pięciu ministrów. Z ich wypowiedzi można by wnioskować, że spółdzielczość wśród decydentów znajduje coraz większe zrozumienie. Można wręcz mówić o koalicji na rzecz spółdzielczości, jaka wytworzyła się na sali obrad Kongresu wśród przedstawicieli wszystkich najważniejszych reprezentowanych w sejmie sił politycznych od lewicy poprzez centrum aż po prawicę. Nawet przedstawiciel ugrupowania, które złożyło w sejmie projekt ustawy bardzo  niedobry dla spółdzielczości mieszkaniowej, wręcz zmierzający do jej likwidacji,  zapewniał,  że dołoży wszelkich starań aby niekorzystne dla spółdzielczości projekty ustawodawcze nie przeistoczyły się w obowiązujące akty prawne. Cóż, pożyjemy, zobaczymy…
    W Pańskich słowach wyczuwam gorycz. Czyżby nie był Pan zadowolony z relacji na linii spółdzielcy, a władza państwowa?
     - Trudno mówić o zadowoleniu, jeśli co jakiś czas do laski marszałkowskiej wpływają projekty ustaw niekorzystnych dla spółdzielczości. W kryteriach zwykłej normalności nie mieści się chociażby taki fakt, że rozstrzygnięcia ustawodawcze nawet zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny jako sprzeczne z Ustawą Zasadniczą RP, wciąż wracają do Sejmu kuchennymi drzwiami w postaci niby nowych projektów z uporem godnym lepszej sprawy. Powiem więcej: są one forsowane przez tych samych ludzi. W tej sytuacji nie mogę nie podchodzić z rezerwą do przyjazni dla spółdzielców demonstrowanej przez posłów na uroczystych i okazjonalnych forach. Wolałbym, jak wszyscy spółdzielcy, aby tę przjazń posłowie przełożyli na przyjazne dla spółdzielców ustawodawstwo. Jednym słowem mniej wzniosłych słów, a więcej czynów. Gdyby chociaż dziesięć procent zapewnień o „wadze i znaczeniu” udało się zrealizować, to byłbym spokojny o przyszłość ruchu spółdzielczego w Polsce.
    Byłbym jednak niesprawiedliwy gdybym nie zauważył, i tą myślą się tu nie podzielił,  że wśród elit i sfer decydenckich daje się jednak odczuć coraz lepszy klimat dla spółdzielczości. Nasz ruch doznaje wsparcia ze strony Kancelarii i osobiście prezydenta Rzeczypospolitej pana Bronisława Komorowskiego. Z jego inicjatywy odbyło się już kilka dyskusji poświęconych spółdzielczości w ramach Forum Debaty Publicznej, z udziałem wybitnych autorytetów.  Nie mogę nie wspomnieć o niedawnej debacie W Sejmie zorganizowanej przez Klub Parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego w porozumieniu z Krajową Radą Spółdzielczą. Uczestniczyło w niej 350 przedstawicieli spółdzielni z całego kraju, a merytorycznej, choć momentami ostrej dyskusji, przysłuchiwali się posłowie różnych ugrupowań wchodzących w skład Komisji Nadzwyczajnej ds. projektów ustaw spółdzielczych. Mam nadzieję, że dotarło do nich, iż nasze środowisko nigdy nie pogodzi się i nie zaakceptuje ustaw ograniczających  samorządność, samostanowienie i niezależność spółdzielni oraz niesprawiedliwy system podatkowy. Wierzę, że z tych mocnych, dosadnych, niekiedy dramatycznych słów, wyciągną lub już wyciągnęli odpowiednie wnioski.
     Jednym słowem: „nic o nas -  bez nas”?
     Tak. Ta stara spółdzielcza zasada winna być poszanowana, jeśli spółdzielczość ma się rozwijać, a nie walczyć z przeciwnościami losu i ciągłym omijaniem kłód rzucanych jej pod nogi.
      A jak polska spółdzielczość jest postrzegana na arenie międzynarodowej?
     - Ten jeden miliard spółdzielców na wszystkich kontynentach stanowi jedną wielką rodzinę. Oczywiście funkcjonujemy w różnych  uwarunkowaniach lokalnych, regionalnych, krajowych i kontynentalnych, ale to właśnie świadczy o żywotności spółdzielczych idei i wartości. A przesądza o tej żywotności – moim zdaniem – to, że spółdzielczość stanowi dobrowolną, a nie narzucaną, społeczno-ekonomiczną propozycję adresowaną do wszystkich ludzi z poszanowaniem ich lokalnej i narodowej specyfiki.  Spółdzielcy z innych krajów oraz spółdzielcze organizacje międzynarodowe znają nasze problemy i dziwią się, że Polska, która w roku 1920 wprowadziła najlepsze na świecie, będące wzorem dla innych prawo spółdzielcze w postaci Kodeksu Spółdzielczego, obecnie nie potrafi prawnie usankcjonować zasad zapisanych chociażby w Deklaracji Spółdzielczej Tożsamości.
      Jaka – zdaniem Pana Prezesa – będzie najbliższa przyszłość ruchu spółdzielczego w Polsce i konkretnych spółdzielni?
     Gdyby mi pan zadał to pytanie kilkanaście lat temu, to odpowiedziałbym, w ślad za myślą wyrażoną przez wybitnego działacza spółdzielczego Stanisława Szwalbe, że nie spółdzielczość zadecyduje o ustroju państwa  lecz ten ustrój będzie miał decydujący wpływ na formy i treści spółdzielczości. Ale po gorzkich doświadczeniach III RP powiem już inaczej, mniej błyskotliwie, niż uczynił to Szwalbe, a bardziej opisowo. Otóż  Polska jest krajem demokratycznym więc spółdzielczość powinna czuć się w tym państwie jak przysłowiowa ryba w wodzie. A tak przecież nie jest. Demokracja – tak, ale dla spółdzielczości kontrolowana, czy też raczej limitowana.  Świadczą o tym bariery i ograniczenia, jakie co rusz usiłuje się jej  narzucać. W tym między innymi tkwi przyczyna, że w ciągu ostatnich czterech lat ubyło w Polsce jedna czwarta podmiotów spółdzielczych. Patrząc więc na problem z tej perspektywy, powinienem na to pytanie odpowiedzieć w tonie pesymistycznym, ale tak nie odpowiem i to wcale nie dlatego, że jestem urodzonym optymistą. O tym, że może być i jest inaczej przekonuje mnie  skomplikowana historia naszego ruchu znaczonego okresami na przemian dobrymi i złymi, a więc takimi gdy spółdzielczość kwitła i takimi, kiedy chciano ją zlikwidować. Z każdej takiej ciężkiej próby wychodziła ona zwycięsko, choć osłabiona. Ale gdy nadarzały się sprzyjające warunki, spółdzielczość błyskawicznie potrafiła odrodzić się. Tak będzie również i teraz. Zresztą, mimo jej nierównego traktowania przez władze w stosunku do innych podmiotów, już to się dzieje. Ale jej przyszłość będzie  również w dużym stopniu zależała zarówno od samych spółdzielców, ich pasji, zaangażowania, wyczucia rynku itp., jak i ludzkiego zapotrzebowania na tę nie komercyjną formę społeczno-gospodarczej aktywności ludzi. To zapotrzebowanie jest wciąż duże i wcale  nie maleje. Wśród nowo powstałych grup producentów rolnych istnieje około 300 podmiotów spółdzielczych. Od roku 2007  przybywa ich rocznie średnio 50. Z dużym zainteresowaniem obserwuję powstawania spółdzielni socjalnych. Coraz częściej zakładają je ludzie młodzi, absolwenci uczelni, którzy posiadają odpowiedni potencjał zawodowy i intelektualny i nie chcą go roztrwonić w bieganinie między jedną umową śmieciową, a drugą. Takich spółdzielni w skali kraju działa już ponad 400. Rozwój spółdzielczości uczniowskiej to kolejny namacalny powód do optymizmu. No, a jeśli do tego dodamy tak kwitnące branże polskiej spółdzielczości, jak spółdzielnie mieszkaniowe, mleczarstwo, bankowość spółdzielczą, spółdzielcze spożywców „Społem” czy spółdzielczość gminną, to ten optymizm jest tym większy.
     Panie Prezesie! Powinniśmy zacząć naszą rozmowę od zwrotu: „Szanowny Jubilacie!” – bo przecież w tym roku obchodzi Pan piękny jubileusz 55 – lecia pracy w spółdzielczych ogniwach na różnych stanowiskach. Z tej okazji radzi bylibyśmy wysłuchać, co na ten temat ma do powiedzenia nasz dostojny gość.
     - A cóż tu można powiedzieć poza tym, że pamiętacie o tym jubileuszu, za co wam serdecznie dziękuję?  Osobiście mam wrażenie, jakbym swoją przygodę ze spółdzielczością rozpoczął wczoraj, a tu – nie wiadomo kiedy – mija 55 lat. Nie odczułem specjalnie tego upływu czasu może dlatego, że spółdzielczość to dynamika, ruch. Na tym podwórku ciągle się coś dzieje. Jedne formy zanikają, w to miejsce powstają nowe... To chyba ta dynamika narzuca nam  czucie się wciąż młodym, zaangażowanym w to, co się dzieje; tym bardziej, gdy  ma się  szczęście  te przemiany współkształtować. I w tym może tkwi tajemnica, że tego upływu czasu specjalnie nie zauważyłem. Zapewne czułbym się jeszcze bardziej lżejszy o to brzemię, gdyby nie zawirowania wobec naszego ruchu fundowane nam przez władze i poszczególne ekipy rządzące – najpierw PRL, a następnie RP. Stalinizm, popażdziernikowa odwilż, mała stabilizacja lat sześćdziesiątych, niełatwe lata siedemdziesiąte, kiedy spółdzielnie znów poddano gospodarce centralnie sterowanej i wcale nie lepsze pod tym względem lata osiemdziesiąte, wreszcie słynna specustawa z roku 1990 pozbawiająca wiele spółdzielni wypracowanego przez jej członków majątku i likwidująca powiązania gospodarcze między spółdzielniami i związkami, a po niej próba powrotu do normalności wytyczona ustawą z 1994 roku... Cóż, przyzna pan, że to zbyt wiele jak na życie jednego człowieka. Ale muszę w tym miejscu  dodać, że na każdym z tych  etapów spotykałem ludzi mądrych, owładniętych  pasją spółdzielczego działania i wierzących w słuszność tej formy społeczno-zawodowej aktywności ludzi. Byli wśród nich zarówno działacze pamietający jeszcze czasy międzywojnia i okupacji, jak i nowi, nie zrażający się bieżącymi trudnościami – ludzie aktywni, wierzący, że w każdych warunkach należy wcielać w życie zasadę „sami – sobie”, co w praktyce oznacza – dla siebie i dla środowiska. Spotykając takich ludzi, współpracując z nimi, nie mogłem wybrać  innej drogi, niż tą, którą podążam.
     Jakie rady dla spółdzielców i ich organów chciałby dziś przekazać doświadczony organizator i wysoki rangą spółdzielca?
     - Spółdzielczość, to oddolny, spontaniczny ruch, wynikający z ludzkich potrzeb, marzeń, tęsknot i oczekiwań. Dlatego też daleki jestem od przekazywania rad. Jeśli już, to ta komunikacja powinna iść w odwrotnym kierunku – od Was, spółdzielców będących najbliżej ludzkich spraw do mnie, a nie odwrotnie. I to się dzieje. Te kontakty, uwagi i postulaty bardzo sobie cenię i próbuje je przełożyć na działania na szczeblu krajowym.
      Może więc inaczej: czym jest dla Pana spółdzielczość?
     - Drogi panie redaktorze, spółdzielczość potrafi, może być, bywa i jest wszystkim. W ubiegłym roku prezes Alfred Domagalski swojej książce poświęconej spółdzielczości dał tytuł „ O lepszy, przyjazny świat”. Spółdzielczość jest właśnie takim lepszym, przyjaznym światem. Jest ona również światem piękniejszym, o czym świadczą wyroby spółdzielczowskiej „Cepelii”. Potrafi także  tworzyć świat weselszy w postaci licznych zespołów pieśni i tańca, kabaretów itp. No i nie jest jej obce kreowanie świata, że tak powiem, bardziej higienicznego. Aby się o tym przekonać, zapraszam do udziału w corocznej spartakiadzie sportów zimowych w Karkonoszach. Jednym słowem spółdzielczość to szansa na godne, mądre, harmonijne życie.


Rozmawiał Jan Machynia

POWIĄZANE

Amerykański Departament Rolny (USDA) ogłasza kolejną rundę historycznych inwesty...

Oranżada Hellena Party zachęca do wspólnego celebrowania magicznych chwil i zapr...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę