Z Grażyną Wiatr, właścicielką Tłoczni soków z owoców i warzyw „Wiatrowy sad”, w Kałęczewie, gmina Dmosin, wyróżnioną w tegorocznym ogólnopolskim konkursie „Sposób na sukces”, rozmawiają Grażyna Bożyk i Andrzej Lis
– Tam, się wsypuje wcześniej przesortowane jabłka. Wiadomo, że jabłka muszą być zdrowe. Nie jest prawdą, że – jak ludzie mówią – jakieś spady. Tutaj sok nie jest konserwowany, więc jeżeli damy owoc zepsuty, wszystko będzie fermentowało. Nasze soki do spożycia sanepid dopuszcza przez rok. Mam worki z sokiem, które leżą dwa lata i siedem miesięcy i nic się z nimi nie dzieje. Po prostu systematycznie sprawdzam i obserwuję, jak długo są w pełni wartościowe. Co, oczywiście, nie znaczy, że będziemy je dopuszczać do obrotu, byłoby to niezgodne z przepisami. Na opakowaniach dajemy – jak sanepid zalecił – pół roku gwarancji,.
Umyte jabłka…
– Są jeszcze raz są myte i trafiają do rozdrabniacza, który dzieli owoce na mniejsze części, które przesyłane są na taśmę tłoczącą. Zasada tłoczenia: idą całe owoce ze skórką, ze wszystkim, z pestkami, niczego nie wyrzucamy. Następnie sok przechodzi przez takie rury do pojemników buforowych. W tych pojemnikach jest albo samo jabłko – bo my wszystkie nasze soki robimy na bazie jabłka – ewentualnie dodajemy inne owoce lub warzywa, ponieważ produkujemy też soki warzywne. Następny pojemnik to mieszadło, dalej pasteryzator. Pasteryzujemy w temperaturze osiemdziesięciu stopnia i gotowy sok jest wlewany do plastikowych worków Bag In Box z kranikiem – trzy- lub pięciolitrowe…
Które najłatwiej pewnie sprzedać…
– Najbardziej chodliwe są właśnie trójki i piątki. Kranik ma za zadanie nie dopuścić powietrza do wnętrza worka i dlatego sok może być otwarty nawet do miesiąca i nie trzeba go trzymać w lodówce. Tylko ten kranik raz odkręcony zawsze musi być już w swojej pozycji. Taki sposób przechowywania soku ma przewagę nad butelką, którą jak się odkryje, trzeba zawartość wypić, bo inaczej się zepsuje.
Te worki są ciepłe, czyli dopiero co zeszły z taśmy?
– Nie. Te soki wyprodukowaliśmy wczoraj. One tak długo stygną, to jednak jest temperatura osiemdziesięciu stopni. Trzeba uważać, bo można się poparzyć.
Pani soki są mętne…
– Soki naturalnie mętne mają dużo więcej tych flawonoidów niż klarowne. Cała filozofia tłoczni to: zdrowe owoce, zdrowe warzywa i… to wszystko. My mamy integrowaną produkcję, a owoce pochodzą głównie z naszych sadów, gdy potrzeba, kupujemy od Elity, której wszyscy członkowie prowadzą również integrowaną produkcję.
Od Elity?
– Grupy producenckiej, do której należymy od początku jej powstania. Liczy obecnie dwudziestu trzech członków i pomału się rozwija; dostała dotacje unijne. Przystąpiliśmy do tej grupy głównie ze względu na łatwiejszy dostęp do rynków zbytu.
Czy nie ma pani kłopotów ze zbytem soków, bo są one z pewnością droższe od tych tradycyjnych klarownych?
– Czy ja wiem, czy droższe… Litr soku „w piątce” kosztuje cztery złote, a szklanka – osiemdziesiąt groszy prawdziwego zdrowego soku i taniej naprawdę się nie da.. To znaczy, u mnie, bo marża sklepowa, to już poza mną. Na pięciolitrowy pojemnik wartościowego soku potrzeba osiem kilogramów jabłek. Zużywamy dużo wody, maszynę trzeba konserwować, bardzo ważny jest ten pojemnik z kranikiem, który wraz z kartonowym pudełkiem kosztuje osiem złotych…
Są one już produkowane w Polsce?
– My kupujemy od firmy na licencji francuskiej. Wiadomo, że lada dzień ruszy produkcja w Polsce.
Może będą tańsze?
– Nie sadzę, bo jeśli ktoś kupi maszynę, a są one drogie, to będzie chciał, żeby mu się ten koszt szybko zwrócił.
Zgromadziła pani już sporo trofeów…
– No tak troszkę… Najważniejsze – to właśnie wyróżnienie od pana prezydenta.
Jeden z produkowanych przez panią soków jest wpisany na listę produktów tradycyjnych…
– Tak. Sok jabłkowy z Kałęczewa jest wpisany na listę produktów tradycyjnych.
Jak długo prowadzicie państwo ten smaczny zdrowy rodzinny biznes?
– W ubiegłym roku kupiliśmy maszynę, swoją maszynę, na którą dostaliśmy dotację z PROW. Dostaliśmy sto tysięcy z różnicowania (działanie: Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej).
Rozpoczęliśmy dwoma etapami – budowaliśmy tłocznię i staraliśmy się o dotację na maszynę. Budynek zbudowany jest według wymagań unijnych. Czy koszty się zwrócą, jeszcze nie wiemy. W tej chwili tych tłoczni powstaje coraz więcej. I dobrze, bo ludzie powinni pić zdrowe soki. Problem w tym, by producenci zachowywali dobrą jakość.
Dziękujemy za rozmowę.5622561
1