Jak długo będzie trwał program "Owoce w szkole" ?
Władysław Łukasik: - Program może trwać wiele lat bo nie ma określonej daty jego zakończenia. Nic nie wskazuje na to, by program miał zniknąć w bliższej przyszłości z budżetu unijnego a ponieważ program finansowany jest w 75% przez Unię jest wysokie prawdopodobieństwo, że brakujące 25% zawsze znajdzie się w polskim budżecie. Co więcej - ponieważ zmiana nawyków żywieniowych to trudny proces, nawyki nie da się zmienić w ciągu jednego semestru więc trzeba się liczyć z oddziaływaniem w dłuższym czasie.
Jakie pojawiają się problemy we wdrażaniu programu w wiejskich szkołach?
Władysław Łukasik: - Podstawowy problemem są koszty. Przy zamówieniach liczących niedużo, np. kilkadziesiąt porcji dla wielu potencjalnych dostawców oferta nie jest atrakcyjna, bo przy dużych odległościach koszty transportu są wysokie.
Dochodzą do tego kwestie wysokich wymagań jeśli chodzi o przygotowanie porcji - warzywa i owoce trzeba umyć, zapakować w higienicznych warunkach i dostarczyć w zróżnicowanym asortymencie.
Zróżnicowanie stwarza pewien problem z którym jednak znaczna część dostawców jednak dobrze sobie radzi. Nawet jeśli grupa producentów nie ma jakiegoś asortymentu np. warzyw może porozumieć się z inną grupą, uzupełnić ofertę. Podobnie rzecz ma się z konfekcjonowaniem czy myciem. Grupy mogą przecież zakupić linie produkcyjne i do mycia i do sortowania i pakowania. I ten wysiłek warto było podjąć. Dodam, że grupy o programie wiedziały już jesienią ubiegłego roku a rozporządzenie w tej sprawie ukazało się w styczniu roku bieżącego i muszę przyznać, że część dostawców tego czasu nie zmarnowała.
Dziś dla części potencjalnych dostawców program może się wydawać nie wart zainteresowania, bo przecież cena porcji w której ma się znaleźć sok, jabłko i porcja warzyw wynosi nieco ponad 1,20 zł. Tak jest dziś a jak będzie jutro?
Władysław Łukasik: - Jest to zadanie dla ambitnych dostawców, którzy biorąc pod uwagę wielkość potencjalnych dostaw zmieszczą się w przyjętej cenie, tak jak to udaje się innym. Owszem zgłaszane były uwagi co do terminy zapłaty, który sięga aż 4 miesięcy. Będziemy podejmować starania, by maksymalnie skrócić termin zapłaty za dostawy warzyw i owoców do szkół, ale trzeba pamiętać, że program oprócz podstawowego celu - zmiany nawyków żywieniowych młodszych dzieci adresowany był i jest do dostawców z dobrą kondycją finansową, którzy nie będą oczekiwać od ARR przedpłat i zaliczek na poczet przyszłych dostaw. Słowem np. grupy producenckie muszą przygotowując się do dostaw do szkół podjąć wysiłek inwestycyjny, organizacyjny, finansowy i logistyczny.
A jak pan ocenia ten program na tle akcji "Szklanka mleka"?
Władysław Łukasik: - Oceniam dobrze, bo warto pamiętać, że tamten program tak na prawdę upowszechnił się po dobrych paru latach i na tym tle mogę śmiało powiedzieć, że start programu "Owoce w szkole" mamy lepszy, mimo iż w wykonaniu jest programem trudniejszym. Jak się akcja rozwinie trudno dziś wyrokować. Jedno mogę powiedzieć na pewno - wszelkie korekty są możliwe jeśli resort rolnictwa o takie wystąpi, bo jest i umocowany, i władny podejmować takie działania. Agencja jest organem wykonawczym.
W przyswajaniu programu i jego realizowaniu przodują duże miasta.
Władysław Łukasik: - Tak jest, np. w Warszawie do programu przystąpiło 90% szkół ale już na wsi tylko 10%. Jest to dysproporcja spora ale otrzymujemy już sygnały o angażowaniu się w sprawę samorządów - starostów, wójtów i dużych szkół wiejskich, które przygotowują posiłki które są rozwożone do mniejszych placówek. Jedyną przeszkodą jest pora podawania obiadów i owoców, które powinny być serwowane dzieciom na przerwach dużo wcześniej niż np. obiad. Jeśli się więc uda znaleźć sposoby sfinansowania części kosztów logistycznych, kosztów transportu to szkoły wiejskie z tego programu także w szerszym niż dotąd. Jeśli dodam, że ponad 1050 szkołom udało się rozwiązać te i inne problemy, to myślę że i innym się uda. Dodam, iż w imię celu programu - zmiany nawyków żywieniowych dzieci i dalekosiężnej poprawy stanu zdrowia naszego społeczeństwa warto by i szkoły podjęły wysiłek organizacyjny.
I finansowy, bo np. przy akcji mleka w szkole dyrekcje miały i mają kłopot z utylizacją kartoników.
Władysław Łukasik: - Zgadzam się ale nie są to aż tak duże wydatki i jeśli się dobrze szkoły oraz samorządy dogadają i zorganizują, to takie przeszkody łatwo pokonają.
Na koniec spytam jeszcze raz o problem dzieci wiejskich. Wydawać by się mogło się, że gdzie jak gdzie ale na wsi dostęp do owoców i warzyw jest większy.
Władysław Łukasik: - I to jest złudne wyobrażenie, bo trzeba pamiętać, że warzywa i owoce trzeba jeść 5 razy dziennie a spożycie tych produktów na wsi cechuje duża sezonowość. Nie każde przecież gospodarstwo ma przechowalnię, czy chłodnię. Dlatego program powinien także zainteresować dyrekcje i samorządy w mniejszych miejscowościach. Mamy i warzywa, i owoce bardzo dobre, ale i jabłek i warzyw spożywamy w przeliczeniu na jednego mieszkańca znacznie mniej niż np. nasi zachodni sąsiedzi. Co więcej w spożyciu w naszym kraju dominują ziemniaki i to trzeba zmienić. Dość powiedzieć, że łączna konsumpcja warzyw i owoców jest w Polsce najmniejsza spośród wszystkich krajów unijnych. I nawet jeśli w porcji warzyw dla dzieci znajdzie się papryka to dobrze, bo produkujemy jej w kraju coraz więcej.