Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Rozmawialiśmy z Panem Józefem Śliwą, sekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi

10 sierpnia 2005


Czy możliwie jest, ze względu na bardzo trudną sytuację na rynku owoców miękkich, wprowadzenie cen minimalnych?

Józef Śliwa: Już w grudniu ubiegłego roku zgłoszone były działania antydumpingowe, czy też ochronne. Od grudnia zwracaliśmy się do producentów owoców miękkich, by składali stosowne dokumenty, które ostatecznie spłynęły w maju bieżącego roku. Sejmowa Komisja po wielu uwagach i dyskusjach zadecydowała, że temat jest ważny i należy zająć stanowisko. Najpóźniej na początku lipca podjęta zostanie decyzja odnośnie instrumentu jaki zostanie wybrany dla ochrony tego rynku. Może to być na przykład cena minimalna, do której importer będzie musiał dopłacać. Nie zamyka to jednak sprawy. Problem tkwi w tym, że nie ma umów pomiędzy przetwórcami owoców miękkich a plantatorami. Ministerstwo podjęło się roli negocjatora w rozmowach z przetwórcami, w większości mających kapitał zagraniczny. Niestety do nich należy glos decydujący co do ceny, wielkości skupu, terminów. Podejmowane działania ochronne powinny uchronić polski rynek owoców miękkich przed napływem tanich owoców z Chin i Maroka.



Czy producenci wymieniają konkretną cenę minimalną?


Józef Śliwa:
Musi  się ona kształtować powyżej złotówki. Gdyby była na poziomie 1,5 – 2,0 zł nie byłaby rewelacyjna, ale gwarantowałaby zwrot nakładów na uprawę, zbiór, transport i przechowywanie.

Niepokojące głosy docierają także z rynku cukru. Zagraniczne holdingi cukrownicze czynią starania, by od 2007 roku można było przenosić kwoty przyporządkowane cukrowniom między cukrowniami w ramach jednego holdingu. Wtedy na przykład limit z Polski można byłoby przenieść do Niemiec. Jakie jest stanowisko MRiRW w tej sprawie?

Józef Śliwa: Rzeczywiście jest taka inicjatywa ze strony Niemiec i Danii, ale my jesteśmy zdecydowanie przeciw. Wydaje się, że mamy poparcie Czech, Słowacji i Węgier w tej sprawie. Zgody naszego rządu i resortu na takie działania nie będzie, bo jest ono niebezpieczne.



Jak ocenia Pan Minister stopień wykorzystania unijnych środków spływających na polską wieś?

Józef Śliwa: Rolnicy bardzo dobrze wykorzystują unijną pomoc. Jak wiadomo, domagają się szybszych wypłat, szybszej realizacji ich wniosków przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W niektórych działaniach mamy opóźnienie, co wywołuje pewną niecierpliwość. W Narodowym Planie Rozwoju  w latach 2007-2013 na rolnictwo przewidziano prawie 53 miliardy euro pochodzących z środków krajowych i unijnych. Jeśli te wszystkie pieniądze zostaną mądrze wykorzystane, to w 2013 roku nasze rolnictwo powinno się lokować w unijnej czołówce.



Niektóre z krajów starej Unii dążą do ograniczenia dotacji na rolnictwo. Także u nas nie brakuje podobnych głosów. Czy zapowiadane cięcia są realne?

Józef Śliwa: Pewnym zmianom i modyfikacjom finansowanie powinno podlegać. Nie mogą to być jednak zmiany nagłe i drastyczne. Nie mogą się odbyć według scenariusza zaproponowanego przez Tony'ego Blaira tj. w czasie 2-3 lat. Proponowane zmiany nie mogą pogorszyć warunków "10", która w ubiegłym roku przystąpiła do Wspólnoty. Chodzi przecież o zmniejszenie dysproporcji pomiędzy rolnictwem starej Unii a nowymi akcesjonariuszami. Zmniejszenie tych środków w krótkim czasie po akcesji stawia nas od razu na przegranej pozycji. Jesteśmy przeciwni nagłym zmianom i nie będziemy ich popierać w dyskusjach i głosowaniach.



Na dobrą sprawę, w nowym okresie rozliczeniowym już dokonano pewnych przesunięć środków.

Józef Śliwa: Tak, jako że nie można wprost przełożyć działań z planu finansowania na lata 2004-2006 na kolejne siedem lat w takim samym wymiarze. Do tej pory inna była rola środków przeznaczonych na rolnictwo i inna będzie w następnych latach. W podlegającym mi rybołówstwie, w minionym okresie podstawowym działaniem w finansowaniu tego sektora było złomowanie i modernizacja. Po 2006 roku środków na ten cel już nie będzie. Obecnie środek ciężkości przesunie się między innymi na przechowalnictwo i transport. W dopłatach bezpośrednich nie będzie zależności od uprawy, pozostaną płatności od hektara. Wszelkie zmiany są wprowadzane po konsultacjach z samorządami rolniczymi, grupami producenckimi. Oczywiście wszystkich wniosków nie jesteśmy w stanie przeforsować, ale pewne tendencje są uznawane i wpisywane w działania na przyszłe lata.



Czy po roku od akcesji postrzega Pan Unię Europejską inaczej niż przed przystąpieniem do niej?

Józef Śliwa: Odbiór Unii jest różny w oczach pracowników ministerstwa i rolników. Ważne jest, że jest prowadzona Wspólna Polityka Rolna. Nie ma branżowej partyzantki, prowadzone są wspólne działania, realizowane wspólne instrumenty i finansowanie. Można się zastanowić nad rozmiarami biurokracji. Przydałyby się modyfikacje, ale to już nie od nas zależy. Przeciętny beneficjent powinny uznać, że przed wejściem do UE było dużo instrumentów, by jako producent, przetwórca, czy samorząd wiejski mógł sięgnąć po środki pozwalające na poprawę warunków nie tylko produkcji, ale i życia na wsi.

Jakie szanse mają nasi przetwórcy na rynku wschodnim?

Józef Śliwa: Rynek wschodni jest rynkiem godnym starań. Proszę zwrócić uwagę jakie perturbacje mieliśmy z różnych względów, także politycznych, z rynkiem rosyjskim w latach 2003-2004, a nawet po akcesji do Unii Europejskiej. Jednak pomimo specjalnego podejścia władz rosyjskich do naszego eksportu, dajemy sobie radę z tymi problemami. Ostatnio, kiedy pojawiły się kłopoty w eksporcie żywych świń do Rosji, interwencja polskiej ekipy na czele z Głównym Weterynarzem Kraju dała pożądane rezultaty. Rynek ten straciliśmy na początku lat 90-tych i niestety weszły na ten rynek firmy zachodnie, które są dla nas konkurencją. Od lat 90-tych wymiana ta powoli, wręcz krok po kroku rośnie, ale jest to żmudna praca. Trzeba inaczej podchodzić do rosyjskich władz sanitarno-weterynaryjnych, do ich zaleceń, by można było nadążyć za ich zmieniającymi się wymogami. Rynek ten powinniśmy traktować jako priorytetowy, jako, że jest duży i w bezpośredniej bliskości, a polskie towary cieszą się tam uznaniem.



Na jaką pomoc ze strony państwa mogą liczyć firmy chcące produkować i eksportować na Wschód?

Józef Śliwa: Pomoc ta dotyczy przede wszystkim uzgodnień eksportowych. Problemy są natury prawno-administracyjno-sanitarnej. Firmy chcące eksportować na Wschód uzyskały już wszystkie możliwe certyfikaty, nawet te wymagane przez stronę rosyjską. Wiemy, że mleczarstwo, ubojnie i przetwórnie mięsa białego i czerwonego były ekstra wizytowane i im nadawano, mimo unijnego certyfikatu, certyfikat rosyjski. Przetwórcy są więc gotowi, czekają tylko na odpowiednie decyzje. Natomiast ci przetwórcy, którzy nie mają unijnych uprawnień eksportowych nie mogą w ogóle liczyć na eksport do Rosji.

Dziękuję za rozmowę


POWIĄZANE

Niemcy coraz mocniej naciskają na jak najszybsze zawarcie umowy o wolnym handlu ...

Pakt konkurencyjności przedstawiony przez prezydencję węgierską, Deklaracja Buda...

Rolnictwo 4.0 – nie ma konieczności dwukierunkowej wymiany danych w robotach! Za...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę