Panie Przewodniczący, docierają do nas pogłoski o planowanych podwyżkach stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Czy Pana zdaniem jest to zasadne w obecnej sytuacji gospodarczej kraju? Czy nie spowoduje to zahamowania rozwoju przedsiębiorczości?
Jan Krzysztof Ardanowski: Myślę, że nadrzędnym celem w najbliższych latach w polskiej gospodarce powinno być pobudzanie przedsiębiorczości i stworzenie warunków dla rozwoju małych i średnich firm. Od ilości i aktywności małych i średnich przedsiębiorstw zależeć będzie nasza pozycja w Unii Europejskiej. Dlatego też dostępność środków finansowych, których głównym źródłem są oczywiście kredyty bankowe, ma ogromny wpływ na rozwój tych podmiotów. Rada Polityki Pieniężnej, gremium niewątpliwie kompetentne, stara się stabilizować politykę pieniężną bilansując popyt i podaż pieniądza. Należy się jednak zastanowić, czy w obecnych realiach zależeć nam powinno na zwiększeniu oszczędności obywateli, czemu generalnie służy podwyższanie stóp procentowych, czy raczej na lokowaniu tych pieniędzy w gospodarce, czemu służy działanie przeciwne, czyli obniżanie tych stóp. Jestem zwolennikiem tej drugiej opcji. Nawet kosztem przejściowego wzrostu inflacji należy stymulować rozwój przedsiębiorstw. Tani kredyt jest także korzystny dla rolnictwa, w którym obserwujemy szczególnie długi okres zwrotu inwestycji. RPP winna wziąć sobie do serca choćby słowa prezydenta Clintona: „Przede wszystkim gospodarka, głupku.” Obniżanie stóp procentowych przez Zarząd Rezerwy Federalnej (odpowiednik RPP) dla gospodarki amerykańskiej przyniosło zbawienne efekty. Warto o tym pamiętać.
Po pierwszym maja zaczęły rosnąć u nas ceny żywności. Jak Pan myśli, co jest tego przyczyną?
Jan Krzysztof Ardanowski: Należy przypomnieć, szczególnie konsumentom, że duszenie inflacji w ostatnich latach prowadzone było w Polsce głównie przez utrzymywanie niskich cen żywności. Ten stan nie mógł trwać w nieskończoność. Żywność relatywnie musi podrożeć. Oczywiście, wzrost hamować będą możliwości finansowe polskiego społeczeństwa, które są przecież niezbyt wysokie. Drugi czynnik wzrostu cen żywności po 1 maja związany jest z włączeniem naszego rynku do wspólnego rynku UE. Okazuje się, że to, co przewidywaliśmy, o czym mówiliśmy od wielu lat, że polska żywność jest dobra, zdrowa i smaczna, zostało również pozytywnie zweryfikowane przez rynek europejski. Wiele firm zachodnich chętnie kupuje polskie produkty rolnicze. Jeżeli uda się wyeliminować lub ograniczyć możliwą spekulację na rynkach rolnych, to można będzie powiedzieć, że przed polskim rolnictwem otwierają się dobre perspektywy produkcji. Mając zbyt możemy produkować, a myślę, że robimy to nie gorzej niż rolnicy w innych krajach Europy.
Jak Izby Rolnicze są przygotowane do absorpcji środków unijnych?
Jan Krzysztof Ardanowski: Pomoc rolnikom w przebrnięciu przez wszystkie procedury związane z pozyskiwaniem środków unijnych jest jednym z podstawowych zadań Izb Rolniczych. Przygotowujemy się do tego od dłuższego czasu. Izby Rolnicze przeprowadziły i prowadzą również obecnie wiele spotkań i szkoleń rolników wyjaśniających zasady korzystania z funduszy strukturalnych oraz I i II Filaru Wspólnej Polityki Rolnej. Przypomnę, że w ramach pomocy, najpierw w nauczeniu, a potem w wypełnianiu przez rolników wniosków o płatności obszarowe, Izby Rolnicze oddelegowały około 1300 osób, które aktywnie pomagały Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w akcji prowadzonej wśród rolników. Pomagaliśmy także w pomiarach pól przy pomocy zakupionych przez Izby urządzeń GPS. Obecnie ponad sto osób szkoli się na intensywnych kursach z zakresu Programów rolno-środowiskowych. Przygotowujemy nasze biura do obsługi rolników. Temu celowi służyć będzie także około 350 zestawów komputerowych, które otrzymały Izby do wszystkich powiatów w Polsce. Jednak oczywiste jest, że siły samych Izb Rolniczych nie wystarczą. Potrzebujemy w Polsce sprawnego doradztwa rolniczego, które pełniłoby służebną funkcję wobec rolników i mieszkańców wsi. Ciężki kryzys, który dotyka państwowe doradztwo rolnicze napawa nas niepokojem. Izby Rolnicze muszą pomóc rolnikom. To ich statutowa powinność. To jest z resztą także sens istnienia wszystkich instytucji wspierających rolnictwo.
Polscy producenci rolni niechętnie łączą się, tworzą spółdzielnie, grupy producenckie. Dlaczego tak się dzieje? Przecież dzięki temu łatwiej byłoby im znaleźć rynki zbytu dla swoich towarów, wynegocjować korzystniejsze ceny, zarówno u nas w kraju jak i poza granicami.
Jan Krzysztof Ardanowski: Tak, to prawda. Głębokie spustoszenie, jakie w umysłach rolników poczyniło pięćdziesiąt lat komunizmu w Polsce pokutuje do dziś. Rozwój współpracy gospodarczej producentów rolnych, który był jedną z podstaw sukcesu gospodarczego rolników Europy Zachodniej, w Polsce w dalszym ciągu nie znajduje wielu chętnych. Liczna rzesza, skądinąd dobrych rolników, hołduje przekonaniu, które streszcza się w przysłowiu: „Mówiły jaskółki, że na diabła spółki.” Problem tkwi przede wszystkim w naszej mentalności. Obserwujemy podejrzliwość, nieufność i zawiść paraliżujące racjonalną i dobrze służącą rolnictwu współpracę producentów rolnych. Dzięki grupom producenckim, które mogą przecież mieć różną formę prawną, moglibyśmy uzyskać szereg korzystnych efektów skali, zarówno w zakresie zaopatrzenia rolnictwa jak i wspólnego zbytu produktów na trudnym i wymagającym rynku. Niestety, również Ministerstwo Rolnictwa nie ma, moim zdaniem, żadnego pomysłu na rozwój grup producenckich. Rolnicy oczekiwali wyraźnej, wymiernej pomocy na starcie. Prawdę powiedziawszy, w większości srodze się zawiedli. Może nowe regulacje prawne dotyczące grup producenckich okażą się bardziej skuteczne i efektywne. Jestem wielkim zwolennikiem organizowania się gospodarczego rolników, pragnę ich do tego zachęcić. Każdy zainteresowany znajdzie niezbędną pomoc w swojej Izbie Rolniczej.
Jeszcze kilka miesięcy temu MRiRW reklamowało renty strukturalne jako najskuteczniejszy sposób na restrukturyzację polskich gospodarstw. Dzisiaj słyszy się tylko o możliwym braku wystarczających funduszy dla wszystkich zainteresowanych, braku wniosków w Agencjach.
Jan Krzysztof Ardanowski: Renty strukturalne „ruszą” od początku sierpnia. Myślę, że upatrywanie wielkiej szansy na restrukturyzację polskich gospodarstw w tym narzędziu jest przesadzone. Owszem, po wprowadzeniu, również na wniosek Izb Rolniczych, szeregu ułatwień w przyznawaniu rent strukturalnych bardzo wzrosło zainteresowanie tym sposobem odchodzenia od rolnictwa. Jednak świadczy to bardziej o mizerii dotychczasowych rolniczych dochodów, niż o wielkich oczekiwaniach rolników związanych z rentami strukturalnymi. Z drugiej strony, jeżeli było wiadomo, ile jest środków na to działanie w ramach PROW-u, to po co było je tak nagłaśniać? Prawdą jest również, że w chwili obecnej panuje ogromne zamieszanie i nieprzygotowanie, szczególnie oddziałów terenowych ARiMR, do których przecież rolnicy przyjdą z wnioskami. Wyszło jak zwykle „po polsku” – rozdęte nadzieje, a potem szara rzeczywistość.
Jak Pan myśli, polskie cukrownictwo "przeżyje" zmiany jakie zaszły z dniem 14 lipca w funkcjonowaniu unijnego rynku cukru?
Jan Krzysztof Ardanowski: Reforma europejskiego rynku cukru jest konieczna. Europa niestety musi otworzyć się w większym niż do tej pory stopniu na cukier z krajów trzecich, głównie cukier trzcinowy. Temu towarzyszyć ma ograniczenie wielkości produkcji cukru buraczanego w Europie i wprowadzenie częściowej rekompensaty dla plantatorów za utracone dochody. Dobrze, że pierwszy raz polscy rolnicy mają być objęci taką samą rekompensatą, jak ich koledzy ze „starej Unii”. Jednak reforma może przynieść również wiele skutków negatywnych. Zakłada między innymi redukcję krajowej kwoty cukrowej, czyli zamykanie dodatkowych cukrowni oraz możliwość przenoszenia limitów produkcji do innych krajów. Jest to dla Polski szczególnie niebezpieczne i Rząd polski w żadnym wypadku nie powinien się na to godzić. Oddzielnej dyskusji wymaga ocena działalności Krajowej Spółki Cukrowej, czyli koncernu Polski Cukier. Zawirowania polityczne i mieszanie się polityków do Polskiego Cukru mogą mu tylko zaszkodzić. Trzeba przypomnieć również Rządowi, że Krajowa Spółka Cukrowa miała być istotnie dokapitalizowana, między innymi środkami uzyskanymi ze sprzedaży Śląskiej Spółki Cukrowej. To nie zostało wykonane. Myślę, że polskie cukrownictwo przetrwa, ale nie jestem zbytnim optymistą. Wiele cukrowni prawdopodobnie upadnie.
W tym roku po raz pierwszy będzie odbywał się skup zboża wg unijnych zasad: na wolnym rynku, na własne ryzyko i z minimalną interwencją ARR. Czy polscy rolnicy poradzą sobie w nowej rzeczywistości?
Jan Krzysztof Ardanowski: O tym, jak będzie wyglądał skup w tym roku, wiadomo od dawna. Interwencja unijna rozpocznie się dopiero od 1 listopada. Informowaliśmy o tym rolników od dawna. Jednak wielu działaczy chłopskich zachowuje się jakby obudziło się z długiego snu. Obawiam się, że w okresie od żniw do 1 listopada mogą nastąpić na rynku zbóż zjawiska spekulacyjne, polegające na nieuzasadnionym, głębokim spadku ceny zbóż. Obserwujemy w Europie bardzo niskie (najniższe od wielu lat) zapasy zbóż. W transakcjach terminowych na żniwa i tuż po żniwach oferuje się rolnikom w Europie cenę około 120-130 Euro za tonę pszenicy, natomiast w Polsce część największych operatorów na rynku zboża zapowiada ceny rynkowe poniżej 90 Euro. Nie jest to niczym uzasadnione. Rolnicy powinni dążyć do sprzedaży raczej bezpośrednio przetwórcom zboża, lub podmiotom handlowym, które zaoferują cenę nie niższą niż przetwórcy. Myślę, że godziwa cena płacona rolnikom nie powinna być niższa, niż cena interwencyjna Unii, tj. 101,3 Euro. Podmioty, które będą oferowały cenę niższą, chcą po prostu rolników oszukać, wykorzystując swoją pozycję rynkową. Apeluję do podmiotów skupowych by starały się zrozumieć również sytuację producentów zbóż. Rozsądny kompromis między producentami a kupującymi jest możliwy. Głęboko w to wierzę. Nie wykazała się również ARR, która z powodów całkowicie niezrozumiałych nie zrealizowała sprzedaży swoich zapasów przed wejściem do Unii Europejskiej, co z resztą zaleciła Rada Ministrów. Obecnie już nie ARR, ale Agencja Rezerw Materiałowych, nie tylko, że nie ma pustych magazynów i pieniędzy na odbudowę rezerw, ale także może próbować ulokować zeszłoroczne ziarno na rynku w okresie żniw. Byłoby to działaniem szkodliwym dla rolników. W części Polski pewne nadzieje z zagospodarowaniem zbóż można wiązać z Domami Składowymi. Na wniosek m.in. Krajowej Rady Izb Rolniczych Rząd wprowadził preferencyjne kredyty skupowe, choć obawiamy się, że ilość środków na ten cel przeznaczonych może raczej świadczyć o działaniu propagandowym, niż o faktycznej skuteczności tego narzędzia wsparcia podmiotów skupowych. Na koniec pragnę poinformować, że Izby Rolnicze postulują, by preferencyjny kredyt w podobnej wysokości jak dla podmiotów, był dostępny także dla rolników, którzy złożyli swoje ziarno w Domach Składowych. Byłoby to istotnym wsparciem, przynajmniej dla części rolników, a także dobrą promocją idei Domów Składowych.
Dziękuję za rozmowę