Podczas tegorocznej VIII Wystawy Zwierząt Hodowlanych w Piotrowicach rozmawialiśmy z Prezesem Krajowej Rady Izb Rolniczych Janem Krzysztofem Ardanowskim.
Jakie wrażenia wywarła na Panu VIII Wystawa Zwierząt Hodowlanych w Piotrowicach?
Wystawa pokazuje duże osiągnięcia Dolnego Śląska, który jest przecież jednym z głównych regionów rolniczych w Polsce. Widać wyraźnie, że takie województwa muszą mieć inne formy wsparcia. W Polsce generalnie należy różnicować wsparcie dla gospodarstw towarowych i oddzielić od wsparcia dla gospodarstw socjalnych. Tu akurat, na Dolnym Śląsku, jest wiele dużych gospodarstw, o dobrych osiągnięciach. Nie można dopuścić do roztrwonienia tego dorobku. Wydaje mi się, że wystawa pokazała, że pomimo kryzysu w polskim rolnictwie, rolnictwo dolnośląskie radzi sobie, powiedziałbym nawet, że radzi sobie nienajgorzej, tylko trzeba nie przeszkadzać i pomóc, pomóc w sensie powiązania gospodarstw rolnych z rynkiem, tak, aby produkowały i miły możliwość sprzedaży.
Jak ocenia Pan działalność Dolnośląskiej Izby Rolniczej?
Dolnośląska Izba Rolnicza, podobnie jak wszystkie Izby Rolnicze w Polsce, przechodziła okres wyborów, demokratycznej weryfikacji delegatów, dla niektórych był to okres bolesny, nie zostali ponownie wybrani. DIR jest jedną z bardziej dynamicznych Izb Rolniczych w Polsce. Podejmuje szereg ciekawych inicjatyw, myślę, że część Izb Rolniczych mogłoby się wiele od niej nauczyć. Podobnie jak i inne Izby Rolnicze, DIR sygnalizuje problemy polegające m.in. na tym, że jeżeli samorząd rolniczy, jak to ma miejsce generalnie do tej pory, pozostanie bez znaczniejszego wpływu na podejmowane decyzje w zakresie wsi i rolnictwa, to zaufanie wśród rolników do ich samorządu zawodowego może ulec osłabieniu. Wtedy wielu rolników będzie zadawało pytanie: Po co w takim razie Izby, samorząd rolniczy, jeżeli nie jest w stanie skutecznie wpłynąć na politykę rolną państwa? Dlatego działania, które podjęliśmy na forum ogólnopolskim, w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w Parlamencie idą w kierunku uzmysłowienia także rządzącym, że głębokie zmiany na wsi, są nieuchronne, niezależnie od tego czy Polska wejdzie czy nie do Unii Europejskiej. Jednak tak głębokie zmiany łatwiej jest wprowadzać, jeżeli jest wsparcie partnerów społecznych na wsi, jeżeli są organizacje rolnicze, które się utożsamiają z tymi zmianami, które również twardo negocjują kierunki zmian, ich zakres czy też tempo ich wprowadzania.. Przecież pojawi się na pewno wiele problemów, które będą dotyczyły każdej rodziny rolniczej, każdego gospodarstwa. Organizacje społeczne, które brałyby udział przy ustalaniu kierunku tych zmian, miałyby również obowiązek później tych zmian bronić, tłumaczyć mieszkańcom wsi, że są one niezbędne, potrzebne, bo w ostatecznym rozrachunku przyniosą korzyści zarówno Polsce jak i samym rolnikom. Ja widzę Izby Rolnicze w następujący sposób: powinny one być fragmentem władzy publicznej, silną organizacją publiczno-prawną, która ma prawo reprezentować rolników ze względu na demokratyczny tryb wybierania delegatów, ale jest jednocześnie współodpowiedzialna za zmiany na wsi, za kreowanie postępu na wsi. Jest tym partnerem rządu, który jest mocno umocowany również przy podejmowaniu decyzji, a nie tylko przy opiniowaniu, tak jak jest do tej pory. Te same stanowisko zajmuje DIR.
Już niedługo żniwa, czy przyjęcie przez rząd zasad skupu identycznych jak przed rokiem nie przyczyni się do powielenia zeszłorocznych kłopotów?
Ja generalnie nie jestem zwolennikiem skupu, jaki funkcjonuje w Polsce w kilku ostatnich latach. I dobrze, że ten system się skończy, że to ostatni rok skupu na starych zasadach. Zasadach niezapewniających szczelności systemu, powodujących, że pieniądze, które mają trafić do rolników rozpływają się gdzieś po drodze, że nie udało się uniknąć kolejek, że różne patologiczne zjawiska w tym systemie występują. Przykłady chociażby kilku ostatnich tygodni pokazują, że niektóre, nieuczciwe podmioty, które skupowały na zasadzie interwencji zboże, gdzieś je sprzedały nie informując o tym ARR. Po takich aferach rolnicy trącą zaufanie do Agencji, państwa, do sytemu. Istotną modyfikacją systemu skupu zbóż w roku 2003 są plany dużej ilości zboża składowanego w gospodarstwach i dotacje do tego składowania. Agencja planuje w tym roku zagospodarować ok. miliona ton zboża i ta modyfikacja pozwoliłaby, mam nadzieję, zmniejszyć kolejki pod elewatorami, bo ci rolnicy, którzy dysponują własnymi elewatorami, a tutaj na Dolnym Śląsku jest ich bardzo dużo, mieliby możliwość przechowywać zboża we własnych gospodarstwach i otrzymaliby dopłaty, na których im zależy. Również Krajowa Rada Izb Rolniczych postulowała, i zostało to przyjęte, żeby zmniejszyć minimalną granicę ilości zboża, która jest niezbędna do podpisania umowy na przechowywanie. W ubiegłym roku było to 300 ton, w tym jest to 100 ton, czyli jest to ilość realna już dla wielu rolników - 100 ton pszenicy może być już przechowywane w gospodarstwie i rolnik może otrzymać dopłaty. Izby Rolnicze, jak co roku, będą monitorowały skup, będą informowały o ewentualnych problemach, nieuczciwościach w tym skupie, po to, aby pieniądze państwowe, których jest przecież mało, trafiły do gospodarstw na wsparcie, na inwestycje w tych gospodarstwach. Żeby faktycznie trafiały do rolników, a nie rozpływały się wśród złodziei.
Jakie zmiany czekają polskie rolnictwo po wejściu do Unii Europejskiej?
Niestety, kampania promująca integrację z Unią Europejską w polskich środowiskach rolniczych została bardzo źle poprowadzona. Teraz te zaniedbania próbuje się nadrobić dość prymitywną propagandą pro-unijną. Próbuje się czasami tłumaczyć, że rolnicy nie są świadomi korzyści, które ich tam czekają, bo przecież to przede wszystkim, rolnicy będą beneficjentami. Natomiast rolnicy, wbrew temu, co się o nich mówi, zachowują się bardzo racjonalnie. Chcą mieć informacje, które pozwolą im przeanalizować sytuacje każdego pojedynczego gospodarstwa, informacje, które sprawią, że mieliby wiarygodny bilans zysków i strat dla gospodarstwa. Płatności bezpośrednie to jest, owszem wejście w nowy system finansowania rolnictwa, ale nikt w Polsce nie jest w stanie powiedzieć o ile wzrosną koszty środków produkcji, usług. Nie wiadomo czy płatności, które dostanie rolnik, mniejsze niż się spodziewano (Unia Europejska bardzo często mówi o solidarności, tylko, że jak doszło do szczegółów finansowych to o tej europejskiej solidarności zapomniała), nie zostaną "zjedzone" przez wzrost kosztów produkcji. Mówiąc o UE trzeba patrzeć na inną bolesną sprawę. Myślę tu o docierających sygnałach o krytycznej sytuacji finansowej państwa polskiego, problemach ze skonstruowaniem budżetu na przyszły rok, jakiś dramatycznych poczynaniach wykonywanych przez ministra Kołodkę, które sugerują, że dotychczasowy poziom wsparcia rolnictwa, też przecież nie za wysoki, prawdopodobnie jest nie do utrzymania w przyszłym roku. Dlatego jeżeli byśmy nie weszli do Unii Europejskiej, to mogłoby się okazać, że środki do tej pory przeznaczane dla rolnictwa, choćby na paliwo rolnicze, kredyty preferencyjne, dofinansowanie KRUS-u, będące przecież znaczącym obciążeniem dla państwa, mogłyby się skończyć lub zostać poważnie ograniczone. W momencie, więc, w którym, jak się wydaje kończy się jeden system finansowania rolnictwa a nie weszlibyśmy w drugi system, trudny system unijny, to byłaby tragedia dla polskiego rolnictwa, to byłby właściwie koniec rolnictwa. Dlatego jestem przekonany, że wejście do Unii okaże się per saldo korzystne dla naszego rolnictwa, a polski rolnik ma szanse konkurować z rolnikami unijnymi. Ale trzeba w Polsce jeszcze wykonać ogromną pracę przed wejściem do UE. Nie można koncentrować się tylko na samych dopłatach bezpośrednich. Płatności te są ważne, ale stanowią one tylko 40 % możliwych do uzyskania środków dla wsparcia rolnictwa. Pozostałe to są środki fakultatywne z II filara Wspólnej Polityki Rolnej oraz środki strukturalne, które wymagają pewnej wiedzy i umiejętności ze strony rolników, jak również odpowiednich instytucji państwowych, które by były w stanie skutecznie pomoc rolnikom w zdobywaniu tych pieniędzy. Boję się i jest to niestety obawa realna, że będą do dyspozycji środki dla polskiego rolnictwa, a my nie będziemy potrafili ich spożytkować, nie będziemy umieli przygotować odpowiedniej liczy projektów, bo mamy niesprawną administrację, która nie jest wstanie przestrzegać pewnych procedur. Tutaj chciałbym wyrazić swój niepokój związany z opóźniającą się budową systemu IACS. To są poważne wątpliwości i problemy, które rolnicy zgłaszają, o których mówią. Rolnicy nie są przeciwni UE, tylko mówią "to, co UE do tej pory na nas wymusiła, było dla nas niekorzystne np. duży napływ żywności, wykupienie majątku narodowego, również w otoczeniu rolnictwa." Wchodzimy do Unii z niesprawna administracją, może się okazać, że nie uzyskamy tego, co moglibyśmy uzyskać, a koszty poniesiemy ogromne. Tylko, że koszty integracji polskie rolnictwo już poniosło i teraz, jeżeli byśmy nie chcieli skorzystać z możliwości to byłoby to po prostu nierozsądne. Dlatego moje osobiste zdanie jest jednoznacznie za UE. Może Izby Rolnicze nie mówią tego w sposób nachalny, ponieważ zdania rolników są podzielone. Wielu rolników ma zdanie krytyczne, wielu popiera UE, dlatego raczej koncentrowaliśmy się na przekonaniu żeby wzięli udział w referendum, że niech tak ważnej decyzji, być może decyzji najważniejszej na przestrzeni kilkudziesięciu lat, a być może i w dłuższej perspektywie czasowej nie powinni powierzać nikomu innemu, tylko sami powinni wziąć udział w glosowaniu. Ja wierze w chłopski rozsądek i w chłopskie racjonalne myślenie, tylko boleję nad tym, że wiele decyzji, które powinny być podjęte przez państwo polskie przed referendum, nie zostało podjętych i w dalszym ciągu nie wiemy, jak będą funkcjonowały środki, o których mówiłem, np. środki z funduszy strukturalnych. Co to jest pomoc dla gospodarstw niskotowarowych? Przekonuje się rolników, że małe gospodarstwa dostaną pomoc 1250 Euro rocznie przez 5 kolejnych lat, jeżeli dostosują gospodarstwo do sprzedaży rynkowej. Ale jak to rozumieć? Czy sprzedaż jednej kury, jeżeli wcześniej nic się nie sprzedawało to już sprzedaż rynkowa? Na to pytanie nie potrafi w Polsce nikt odpowiedzieć. Mówi się jednym tchem o pieniądzach dla rolników gospodarujących w warunkach trudnych tzw. LFA, tylko nie wiadomo, które gminy zostaną do LFA zakwalifikowane. Bo będzie kwalifikowana gmina a nie gospodarstwo, około 54 % Polski będzie w LFA, tylko problem polega na tym, że w większości gmin występuje duże zróżnicowane glebowe i może się okazać, że w jednej gminie rolnik, który gospodaruje na I klasie, dostanie dopłatę za warunki trudne, a w gminach, które nie zostaną zakwalifikowane do LFA, rolnik, który gospodaruje na VI klasie, gdzie mu wiatr zabiera piasek z pola, dopłat nie dostanie. W dalszym ciągu nie są gotowe dwa podstawowe dokumenty określające dodatkowe wsparcie dla rolnictwa i związane z nim wymagania: Sektorowy Program Operacyjny SOP i Program Rozwoju Obszarów Wiejskich PROW. To są dwa dokumenty, które są w dalszym ciągle na etapie projektów, w uzgodnieniach, konsultacjach. Myślałem, że te ważne dokumenty będą przed referendum, ale jednak nie, będą one przyjęte w późniejszym czasie. A to by pomogło przekonać rolników, że nie ma podstępu we wchodzeniu do UE, że jest dopracowany mechanizm pozyskiwania pieniędzy dla polskich obszarów wiejskich. Natomiast to co będzie ewidentnym plusem, to mechanizm wsparcia finansowego z kasy Unii, a nie z kasy narodowej. Bo jak powiedziałem, kasa państwa polskiego jest pusta i nie należy się spodziewać znaczącego wsparcia od rządu. W związku z tym częściowym ekwiwalentem w ramach WPR będzie wsparcie z Brukseli. Nastąpi ustabilizowanie rynku, ponieważ polskie rynki np. mleka, zboża, mięsa, wejdą do jednolitego rynku europejskiego, czyli stabilizacja poszczególnych rynków, będąca elementem polityki UE obejmie także i nas.. I problem choćby nadwyżki wieprzowiny w Polsce, problemy rynkowe, które mogą być rozwiązane poprzez dopłaty do eksportu, dopłaty do składowania, również wszelkiego rodzaju dopłaty na rynku mleka do różnych sposobów jego wykorzystania (mleka w szkołach i różnych innych instytucjach, na cele charytatywne), byłyby dofinansowywane z pieniędzy unijnych, dotyczyłyby również naszych rynków, naszych produktów. Również, jeżeli będziemy umieli dobrze wykorzystać dostęp, teraz blokowany przez granice, przez cła, przez przepisy weterynaryjne, dostęp do rynków unijnych polskiej żywności, która jest bardzo dobrze oceniana w Europie, ze względu na dobry smak, pewne specyficzne walory, to otwiera się przed nami ogromny, ponad 400 mln rynek konsumentów. Jest to ogromna szansa dla naszego rolnictwa tylko, tak mi się wydaje, czas skończyć z biadoleniem, czas skończyć z mówieniem jak nas to Unia źle potraktowała, choć moim zdaniem, przyznajmy to szczerze, nie potraktowała nas po partnersku. Teraz trzeba, wiedząc o tym, że warunki wynegocjowane nie są rewelacyjne, ale również nie są dramatyczne wziąć się do roboty, bo "piłka jest po naszej stronie boiska". Teraz od nas, od polskiej administracji, od polskiej władzy, od polskich rolników, od ich zaradności i przedsiębiorczości zależeć będzie czy my będziemy umieli tę historyczną szansę, jaką jest integracja z UE wykorzystać, czy też nie będziemy umieli i sprawdzi się niestety przykre przysłowie: Mądry Polak po szkodzie.
Jakie zmiany, nowe zadania czekają polskie Izby Rolnicze po integracji z Unią Europejską?
Przede wszystkim jestem przekonany, że zmiany na polskiej wsi są konieczne i nie są zależne tylko od wchodzenia do UE. Wieś będzie ulegała naturalnym zmianom cywilizacyjnym. Zapaść cywilizacyjna, w jakiej się dziś znalazła, nie może trwać w nieskończoność. Jest to upokarzające, jest to demoralizujące oraz niesprawiedliwe, ponieważ przekłada się to na system edukacji, dostęp do służby zdrowia, do dóbr cywilizacji. Wieś w Polsce jest traktowana jako swoistego rodzaju wewnętrzna kolonia, do której były przerzucane wszystkie problemy transformacji, czy też jako swojego rodzaju bufor łagodzący skutki bezrobocia oraz zbijający inflację w Polsce poprzez tanią żywność. Wieś będzie ulegała przemianom, które będą długie, skomplikowane, trudne, bardzo często niezrozumiałe przez rolników. Wydaje mi się, że trudno sobie wyobrazić, że zmiany w Polsce będą wprowadzane wyłącznie przez administrację, będą narzucane, będzie zmuszanie rolników do pewnych określonych zachowań. W tzw. władzy jest czasami taka tendencja, aby wprowadzić nowe prawa, nowe przepisy decyzjami administracyjnymi, nie patrząc na ich odbiór. Zmusić chłopa, aby ich przestrzegał, a jak nie to go ukarać. Szanowna władzo! Ten numer to nie z polskimi rolnikami! Nie dali się zapędzić do kołchozów, są twardymi ludźmi, o silnie rozbudowanym poczuciu własności, Nie jest łatwo zmusić ich do czegokolwiek, nawet do rzeczy pozytywnych. Analizowałem rozwój obszarów wiejskich w krajach o podobnej strukturze 40 lat temu, takich jak m.in. Francja, Dania. Tam parlamenty podjęły decyzję, że oprócz działań administracyjnych jest potrzebny społeczny, chłopski partner, wiarygodny, uczciwy, demokratycznie weryfikowany, który będzie partnerem w rozwiązywaniu problemów. On będzie z rządem konsultował problemy, uzgadniał, wykłócał się o pewne chłopskie racje, ale jeżeli już zostanie ustalony kierunek zmian, zostanie ustalony kompromis, to również on, ten chłopski partner, będzie tłumaczył rolnikom, że te zmiany są potrzebne. Wyjaśnianie skomplikowanych rozwiązań i tłumaczenie, że w perspektywie okażą się pożyteczne nie będzie skuteczne, jeżeli zajmować się tym będą administracja i politycy, którym w Polsce się nie wierzy. Polacy uważają, że politycy i urzędnicy pilnują własnych, partykularnych interesów władzy a nie myślą w kategoriach społeczeństwa w tym i rolników. Trudno jest przekonać rolnika do czegoś, kiedy ta władza próbuje mu coś narzucać. Jednocześnie ten sposób wywoływania zmian na wsi może doprowadzić do ogromnych niepokojów społeczeństwa wiejskiego, może doprowadzić wręcz do rewolucji, ponieważ ludzie przyciśnięci do muru będą walczyć. Każdy stanie przed koniecznością wyboru pewnej ścieżki rozwojowej, jedni będą się rozwijać jako rolnicy, inni będą musieli zrezygnować z rolnictwa i się przebranżowić, bo gospodarstwo nie będzie dla nich żadną szansą. To są trudne zmiany, które burzą pewną społeczną strukturę, burzą pewne wielopokoleniowe przekonania rolników, o pewnej misji, która mają do spełnienia. To jest problem ojcowizny, bardzo silny w Polsce, podjęcia trudnych decyzji. Wielu ludzi, jeżeli nie będzie przekonanych do sensu i logiki tych zmian, że są to zmiany uczciwe, a będzie tylko myślało, że to fanaberie władzy, może zareagować agresywnie. Wtedy takich zastraszonych i zniechęconych ludzi jest bardzo łatwo wykorzystać do destruktywnych działań politycznych, wtedy jest idealne miejsce do pewnych działań populistycznych, dla pokazania, że wszyscy są winni, zamazania odpowiedzialności. Nie wolno do tego dopuścić. I tu najbardziej logicznym rozwiązaniem jest, jak w innych krajach, "postawienie" na samorząd zawodowy rolników, czyli Izby Rolnicze. W krajach, gdzie funkcjonuje taki model rozwoju, oparty o partnerstwo społeczne, o udział organizacji pozarządowych w podejmowaniu decyzji, izby rolnicze dostały od parlamentu ogromne uprawnienia. Państwo przekazało część swojej władzy, część swoich uprawnień partnerowi społecznemu, czyli rolnikom i ich organizacji. Oczywiście Izby Rolnicze przyjęłyby na siebie współodpowiedzialność, nie można, bowiem być z jednej strony udziałowcem władzy, sprawować władzę i jednocześnie mówić" my za to mnie odpowiadamy" Myślę, że Izby Rolnicze w Polsce są świadome, że spada na nie odpowiedzialność za polską wieś i są gotowe do przyjęcia tej odpowiedzialności. Trzeba oczywiście ćwiczyć pewne techniczne rozwiązania, w niektórych województwach izbom może trzeba będzie trochę pomóc, trochę ukierunkować. Każda wojewódzka Izba Rolnicza jest samodzielną jednostką samorządową, ale ja jestem przekonany, że tylko ten kierunek rozwoju w Polsce może przynieść sukcesy. Bo jeżeli tego nie zrobimy, to samorząd zawodowy zacznie ulegać erozji i może utracić zaufanie rolników i okaże się, że eksperyment pod nazwą IZBY ROLNICZE trzeba będzie zakończyć negatywnie.. Dlatego wydaje mi się, że oferta złożona przez Krajową Radę Izb Rolniczych ministrowi rolnictwa i parlamentowi, propozycja wzmocnienia kompetencji Izb Rolniczych i uczynienia z nich partnera w rozwiązywaniu problemów, partnera, który się nie boi współodpowiedzialności, to jedyna słuszna droga.
Dziękuję za rozmowę.