Nie wiedzieć czemu, najpierw rząd Mateusza Morawieckiego a później rząd Donalda Tuska zwlekał z uznaniem racji transportowców, którzy blokowali przejścia graniczne z Ukrainą. Podobnie jak z rolnictwem, zrzeszenia polskiego transportu domagały się takich samych warunków dla kierowców ukraińskich jakie obowiązują w Unii Europejskie. Nie wiedziecz czemu, Komisja Europejska otworzyła granice dla ukraińskiego transportu na oścież zapominając, że europejscy przewoźnicy muszą spełnać szereg wymagań ustawowych, które niosą ze sobą znaczne podniesienie kosztów. Transport europejski przestał być konkurencyjny wobec ukraińskiego, firmom zaglądaćzaczęły w oczy bankructwa. Podobnie jak z rynkiem rolnym. Rząd grał na czas, licząc zapewne na to, że strajkujący się "zmęczą" bo święta, sylwester, zima i szereg czynników dodatkowych, które powinny osłabić blokady granic. Rzą Donalda Tuska liczył na to, że jakoś się to rozejdzie po kościach, jedna się przeliczył. Decydenci polityczni nie wzięli pod uwagę faktu, że gra idzie o zbyt dużą stawkę jaką jest być, żyć lub zbankrutować. Więc żadne czynniki nie są w stanie osłabić strajkujących transportowców, bo jedyną drogą do odblokowania przejść granicznych było uznanie ich racji. Koniec i kropka.
Dlatego też, z ministrem infrastruktury Dariuszem Klimczakiem, organizatorzy trwających od 6 listopada 2023 r. zgromadzeń i blokad drogowych przejść granicznych w Dorohusku, Hrebennem i Korczowej podpisali 16 stycznia 2024 r. porozumienie, na mocy którego zawieszają protesty do 1 marca 2024 r. zg o czym poinformowałą również Państwowa Służba Graniczna Ukrainy.
W ten sposób początkowo polscy przewoźnicy odblokowali ruch ciężarówek przez przejścia graniczne Korczowa-Krakiwiec i Hrebenne-Rawa-Ruska. Później dowiedziano się o odblokowaniu przejścia granicznego Jahodyn-Dorohusk.
"Rejestracja i przejazd ciężarówek przez granicę w obu kierunkach odbywa się jak zwykle" – czytamy w poście.
Dodano, że straż graniczna Ukrainy wraz z pracownikami służb kontrolnych pracuje nad zapewnieniem przejazdu maksymalnej liczby ciężarówek.
Z kolei polski resort infrstruktury poinfformował, że na mocy porozumienia protestujący polscy przewoźnicy drogowi oraz Ministerstwo Infrastruktury podjęli wzajemne ustalenia, mające na celu stworzenie warunków do kontynuacji działań, zmierzających do rozwiązania problemów polskiej branży transportowej oraz przywrócenia równowagi na rynku międzynarodowych przewozów drogowych rzeczy w relacjach Polska-Ukraina.
Porozumienie zawiera siedem punktów, obejmujących w szczególności: prace legislacyjne zmierzające do zmian w prawie krajowym, propozycje zmian do umowy UE-Ukraina, monitorowanie realizacji dokonanych uzgodnień strony polskiej ze stroną ukraińską m.in. w zakresie usprawnienia odprawy granicznej pojazdów powracających z Ukrainy bez ładunku, wzmocnienia systemu kontroli polskich służb w zakresie wykrywania nieuprawnionych i nieobjętych Umową UE-Ukraina przewozów oraz prowadzenie analiz w konsultacji ze stroną publiczną w zakresie możliwości wsparcia finansowego. Porozumienie ma także na celu wprowadzenie zmian ustawowych w kierunku wyeliminowania niezgodnych z prawem praktyk (uruchomienie systemu SENT, doprecyzowanie obowiązków spedytorów, nadawców i odbiorców w zakresie zlecania przewozu drogowego podmiotom nieuprawnionym oraz wzmocnienie systemu sankcji z tego tytułu). Punkt piąty porozumienia, a więc zaproszenie przez ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka przedstawicieli Komitetu Protestujących do prac w Zespole do spraw rozwiązania problemów na polsko-ukraińskiej granicy powołanego w Ministerstwie Infrastruktury został zrealizowany podczas konferencji prasowej.
Należy tylko żałować, że trzeba było czekać ponad dwa miesiące aż racje transportowców zostaną przez rząd zauważone i uznane, i zawarty zostanie kompromis. Od początku przecież było wiadomo, że strajkujący nie ustąpią, bo słuszność ich postulatów jest nadwyraz oczywista.
oprac, e-mk, ppr.pl