Hongkong daje polskim firmom wiele możliwości współpracy. Tamtejsza gospodarka dynamicznie się rozwija, jest otwarta na produkty z Europy i zna realia współpracy z europejskimi firmami. Dodatkowo może być bramą dla polskich produktów na chiński rynek. Marki wypromowane w Hongkongu łatwiej sprzedają się w Chinach kontynentalnych. – Największy potencjał rozwoju mają branża spożywcza i kosmetyczna – tłumaczy Maciej Wilk z Rady Rozwoju Handlu Hongkongu.
– Hongkong daje niesamowite możliwości robienia interesów. To jedna z najbardziej dynamicznych gospodarek na świecie. Gdyby Hongkong liczyć jako państwo, byłaby to siódma gospodarka świata. Oparta na systemie brytyjskim doskonale zna realia współpracy z firmami europejskimi czy amerykańskimi, a jednocześnie ma przełożenie na Chiny kontynentalne – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Maciej Wilk z Rady Rozwoju Handlu Hongkongu.
Szacuje się, że ponad 90 proc. importowanej do Hongkongu żywności trafia do powtórnego eksportu do krajów azjatyckich. Hongkong może być więc pośrednikiem we wprowadzeniu zachodnich firm i ich produktów na rynek chiński, przede wszystkim ze względu na rozbudowaną sieć kontaktów czy znajomość lokalnych przepisów.
– Chiny to dużo większy kraj niż Europa, a najmniejsza chińska prowincja jest większa od Polski. Każda z nich ma swoje przepisy celne, nie do końca jasny i transparentny system rozpoznawania partnerów. Wszystkie te problemy ominiemy, jeżeli będziemy wchodzić przez Hongkong. Eksport do Hongkongu jest bardziej uproszczony niż do Chin, a dzięki współpracy hongkońsko-chińskiej ten towar ze znacznymi ułatwieniami może wchodzić dalej na rynek chiński – tłumaczy Maciej Wilk.
Z danych GUS wynika, że w 2018 roku eksport z Polski do Hongkongu wyniósł ponad 1,5 mld zł, zaś import – ok. 388 mln zł. Z kolei import z Chin przekroczył 112,6 mld zł, a eksport wyniósł zaledwie ok. 9 mld zł.
– O rynek chiński zabiegają firmy z całego świata. Każdy dobry produkt ma szanse odnieść sukces na tamtejszym rynku, ale do tego potrzebny jest partner, najlepiej z Hongkongu – mówi Maciej Wilk. – W ostatnich latach widać wyraźnie, że w kilku branżach następuje znakomite ożywienie stosunków polsko-hongkońskich i polsko-chińskich.
Są to przede wszystkim branże spożywcza i kosmetyczna. Z „Rocznika statystycznego handlu zagranicznego” GUS wynika, że w 2018 roku do Hongkongu sprzedaliśmy żywność o wartości ponad 586 mln zł (kategoria żywność i zwierzęta żywe), a do Chin – za ponad 455 mln zł. Z kolei według Polskiego Instytutu Ekonomicznego (na podstawie danych Eurostatu) w 2018 roku eksport polskich kosmetyków do makijażu i pielęgnacji ciała na rynek hongkoński wyniósł 16,5 mln euro (ok. 70 mln zł), a na chiński – 7,8 mln euro (ok. 33 mln zł).
– Polskie kosmetyki są bardzo dobre jakościowo, a rynek chiński otwarty jest na produkty europejskie – ocenia ekspert. – Chiny poszukują żywności europejskiej, żywności wysokiej jakości. Praktycznie każdy kraj, który ma je do zaoferowania, ma szansę znaleźć partnera na rynku chińskim, ponieważ Chiny nie są w stanie same się wyżywić.
Dla polskich eksporterów wejście na rynki azjatyckie, ze względu na liczbę konsumentów, może być szansą na dynamiczny rozwój.
– W Chinach są miasta, które mają po kilkadziesiąt milionów mieszkańców, więc współpraca z jednym miastem jest równoznaczna ze współpracą z europejskim krajem – mówi Wilk.
Korzystne możliwości współpracy gospodarczej, infrastrukturalnej i handlowej ma stworzyć powstający Nowy Jedwabny Szlak. Projekt zakłada połączenie Europy i Azji nowymi szlakami, przede wszystkim – lądowymi. Między kontynentami rozwija się sieć połączeń drogowych i kolejowych, która skróci też czas transportu towarów. Dlatego rośnie też zainteresowanie chińskich firm nowymi europejskimi rynkami.
– Możemy spodziewać się dużo większego zainteresowania niż do tej pory. Chiny patrzą globalnie, innych rzeczy poszukują w Stanach Zjednoczonych, innych w Ameryce Południowej czy w Afryce, a innych w Europie. Widzimy zainteresowanie Polską, natomiast Chińczycy są bardzo ostrożni, a proces podejmowania przez nich decyzji wydłużony – mówi Maciej Wilk.
Newseria Biznes