Wojna na Ukrainie niemal każdego dnia uświadamia nam nie tylko w jak dużym stopniu powiązani jesteśmy międzynarodowymi więziami gospodarczymi z partnerami, ale także w jak dużym stopniu poszczególne gałęzie gospodarki są powiązane z sobą wewnętrznie – często w zaskakujący sposób. Historia wstrzymania przez Azoty i Anwil produkcji nawozów (a co za tym idzie, CO2) dobitnie to pokazała.
Komentuje dr Dawid Piekarz
Wiceprezes Instytutu Staszica
Gazowy problem Europy
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że przed podobnym problemem stoi de facto cała Europa. Skokowy wzrost cen gazu sprawia, że produkcje nawozów (i pochodnych) zawieszają także Francuzi, Norwegowie, Niemcy itp. Czynią tak nie dlatego, że gazu fizycznie nie ma, lecz z powodu kalkulacji, w myśl których taka produkcja staja się zwyczajnie nieopłacalna i dla samego zakładu, i dla finalnych odbiorców – rolników.
Po drugie, surowy CO2 nie jest stricte produktem Anwilu, lecz jednym z produktów ubocznych, powstających w procesie produkcji nawozów azotowych. Tak więc Anwil nie jest ani producentem, ani dystrybutorem produktu finalnego w postaci skroplonego CO2 i suchego lodu; ów produkt uboczny odbierają po prostu komercyjni dystrybutorzy, którzy nim obracają. Dlatego trudno oczekiwać, że spółka weźmie odpowiedzialność za dostępność produktu, który jest jedynie ubocznym efektem prowadzonych procesów produkcyjnych. Truizmem będzie dodanie, że ograniczona dostępność CO2 to problem, z którym mierzy się cała Europa, nie tylko Polska. W Wielkiej Brytanii CF Industries, amerykańska grupa nawozowa, ogłosiła tymczasowe zamknięcie swojej fabryki amoniaku w Billingham w północno-wschodniej Anglii, odcinając dostawy dwutlenku węgla, który jest wykorzystywany m.in. przez przemysł mięsny, jak również sektor zdrowotny i jądrowy.
Czy Anwil znowu wstrzyma produkcję?
Spójrzmy w tym kontekście na fakty. Anwil podjął decyzję o zatrzymaniu produkcji nawozów azotowych 23 sierpnia w związku z bezprecedensowym i rekordowym wzrostem cen gazu w całej Europie, będąc przy tym jedną z ostatnich spółek w Europie, które podjęły decyzję o zatrzymaniu produkcji i od początku deklarując chęć wznowienia produkcji, gdy sytuacja na to pozwoli. Z kolei decyzja o wznowieniu produkcji została podjęta przez spółkę 29 sierpnia . Oczywiście taka decyzja miała kontekst związany z bezpieczeństwem – także zdrowotnym i żywnościowym – kraju, ale nie można zapominać, że spółka wyraźnie podkreśliła, że cena nawozów po wznowieniu produkcji będzie odzwierciedlała aktualną cenę gazu ziemnego oraz uwarunkowania rynkowe. Zgodnie z obowiązującymi kontraktami, cenniki nawozów Anwilu przekazane zostaną do autoryzowanych punktów dystrybucji po wznowieniu produkcji – zakończeniu fazy rozruchu. Czyli nawozy i inne produkty będą wytwarzane, ale kupujący będą musieli za nią zapłacić cenę rynkową. Ponadto w dniu wznowienia produkcji cena gazu na rynkach bezprecedensowo spadła o 15% po informacjach o niemal pełnych magazynach gazu w krajach UE. Można się domyślać, że osoby odpowiedzialne za zakup tego surowca miały pracowity weekend, ale stabilizację po panice na rynku dało się przewidzieć i odpowiednio biznesowo zareagować.
Decyzja Anwilu o wznowieniu produkcji nawozów azotowych uwzględniała informacje o braku dwutlenku węgla na rynku i była odpowiedzią na zapotrzebowanie ze strony od kluczowych dla bezpieczeństwa żywnościowego kraju sektorów takich, jak mleczarstwo, przemysł mięsny itp. Anwil w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce uwzględnił ten aspekt w swojej decyzji i nie ma w tym nic niespotykanego. Na początku pandemii w 2020 r., kiedy brakowało płynu do dezynfekcji, to Grupa Orlen (w skład której wchodzi Anwil) niezwłocznie zareagowała i przestawiła produkcję w dwóch spółkach, żeby jak najszybciej uzupełnić rynkowe zapotrzebowanie. Wtedy nikt nie protestował i nie podważał ekonomiki podejmowanych decyzji. Wręcz przeciwnie, domagano się jeszcze więcej płynu i w dodatku tańszego. Okazało się wtedy, że zróżnicowanie działalności w ramach Grupy Orlen umożliwiło połączenie perspektywy biznesowej ze społeczną potrzebą. Nie ma powodu twierdzić, że w przypadku rynku nawozów nie będzie podobnie.
Biznes – ale nie kosztem bezpieczeństwa
Maksymalne moce produkcyjne Anwilu to 966 tys. ton nawozów azotowych rocznie. W pierwszej kolejności uruchamiana jest linia do produkcji amoniaku, kwasu azotowego, a dopiero po kilku dniach wynikowo ruszy produkcja nawozów. Na drugiej części instalacji do produkcji nawozów trwać będą zapowiadane wcześniej prace modernizacyjno-inwestycyjne. Uruchomiona linia produkcyjna nawozów będzie w stanie zabezpieczyć dostawy surowego CO2 do jedynego kontrahenta Anwilu na poziomie sprzed wstrzymania produkcji.
Ten przykład pokazuje, że w obecnej sytuacji międzynarodowej i gospodarczej niezbędne jest łączenie myślenia biznesowego i komercyjnego z myśleniem w kategorii szeroko rozumianego bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa i jako widać się udaje, choć każde bezpieczeństwo po prostu kosztuje. Paradoksem może się zdawać, że wielu krytyków decyzji o wznowieniu produkcji otwarcie mówiło i nadal mówi o tym, że Orlen powinien obniżyć ceny paliw wbrew rynkowym realiom i taki pomysł nie wdawał im się bynajmniej kuriozalny, a o prawach rynku nawet nie wspominano. Niestety, od rynku i od bezpieczeństwa nie uciekniemy – można je tylko sensownie wyważać i balansować.
źródło i foto : Instytut Staszica