Rzecznik brytyjskiej premier Theresy May powiedział, że szefowa rządu jest "nadzwyczaj zawiedziona" wyrokiem birmańskiego sądu, który skazał na siedem lat więzienia dwóch dziennikarzy agencji Reutera. "To podkopuje wolność mediów" - zaznaczono.
Przekazując mediom stanowisko May, rzecznik zapewnił, że brytyjski rząd będzie wzywał władze w Birmie do natychmiastowego zwolnienia obu dziennikarzy. "W każdym systemie demokratycznym dziennikarze muszą mieć swobodę wykonywania swojej pracy bez lęku lub zastraszania" - podkreślił.
W podobnym tonie wypowiedział się ambasador Wielkiej Brytanii w Birmie Dan Chugg, który był obecny w sądzie podczas ogłaszania wyroku. Dyplomata wyraził "ogromne rozczarowanie" wyrokiem. Wskazał, że "wygląda na to, że sędzia zignorował dowody w sprawie i birmańskie prawo, co wyrządziło wielką szkodę birmańskiej praworządności".
Wcześniej szef brytyjskiej dyplomacji Jeremy Hunt zapowiedział na Twitterze, że wkrótce uda się do Birmy i poruszy w rozmowach bilateralnych sprawę skazania dziennikarzy. "Uwięzienie dziennikarzy, który piszą o niewygodnej prawdzie, jest niewyobrażalnym uderzeniem w wolność prasy i ogólnie w wolność" - dodał.
28-letni Kyaw Soe Oo i 32-letni Wa Lone zostali aresztowani w grudniu 2017 roku pod zarzutem posiadania tajnych dokumentów, gdy badali sprawę masakry muzułmańskiej mniejszości Rohingja w stanie Rakhine (Arakan) na zachodzie Birmy, dokonanej przez birmańskie wojsko, siły bezpieczeństwa oraz ludność cywilną. W procesie obaj zeznali, że podczas pierwszych przesłuchań byli brutalnie traktowani.
Dziennikarze Reutera byli oskarżeni o złamanie przepisów o tajemnicy państwowej, za co groziło im do 14 lat więzienia. Obaj zapewniali, że stosowali się do zasad etyki dziennikarskiej. Po aresztowaniu powiedzieli swoim bliskim, że zostali zatrzymani, gdy w restauracji w Rangunie dwaj nieznani im policjanci wręczyli im jakieś dokumenty.
W wyniku prowadzonej przez birmańskie wojsko operacji wymierzonej w Rohingjów od sierpnia 2017 roku z kraju uciekło ok. 700 tys. przedstawicieli tej mniejszości, głównie do sąsiedniego Bangladeszu. W opublikowanym w ubiegłym tygodniu raporcie śledczy ONZ uznali, że birmańska armia dokonała masowych zbrodni z "zamiarem ludobójstwa", a naczelnego dowódcę i pięciu generałów należy osądzić za zorganizowanie najcięższych przestępstw. Władze w Rangunie odpierają te zarzuty.
Jakub Krupa (PAP)