Brak należytej kontroli nad poziomem stosowania antybiotyków i suplementów diety był jednym z tematów II Konferencji Zdrowie w Przestrzeni Publicznej pt. „Uzależnienia problemem XXI wieku”.
Zaproszeni do udziału w konferencji eksperci zwrócili uwagę na istotny problem na styku farmakoterapii i uzależnień — nadmierne stosowanie leków, a w szczególności antybiotyków i suplementów diety.
Antybiotyki - broń coraz mniej skuteczna
Nadmierne przyjmowanie antybiotyków przez Polaków jest problemem zdrowia publicznego dyskutowanym przez ekspertów od lat. Podobne zjawisko odnotowuje się w wielu częściach Europy i świata. Jedną z groźniejszych konsekwencji nadużywania antybiotykoterapii dla zdrowia populacyjnego jest nasilający się problem antybiotykooporności.
„Jeszcze kilkadziesiąt lub kilkanaście lat temu antybiotyki były skuteczną bronią w walce z różnorodnymi zdrowotnymi zagrożeniami, przede wszystkim chorobami zakaźnymi. Dziś, na skutek nadmiernego przyjmowania, leki te przestają działać i zwalczać groźne drobnoustroje” — zwróciła uwagę dr hab. n. o zdr. Iwona Paradowska-Stankiewicz, prof. Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego — PZH, konsultant krajowy w dziedzinie epidemiologii.
Średnie zużycie antybiotyków jest w naszym kraju wyższe niż europejska średnia w lecznictwie otwartym, ale niższe w systemie lecznictwa zamkniętego. Widoczne jest także zróżnicowanie pod względem regionalnym.
„W porównaniu z Europą zużycie antybiotyków jest w Polsce wyższe w systemie podstawowej opieki zdrowotnej i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, natomiast niższe w lecznictwie szpitalnym. Regionalne różnice wynikają w dużej mierze z różnic w dostępie do placówek POZ, poradni i przychodni oraz struktury wieku na danym terenie. Różnice w spożyciu widać bowiem także w poszczególnych grupach wiekowych” — dodała prof. Iwona Paradowska-Stankiewicz.
Antybiotyki - zużycie pod kontrolą Narodowego Instytutu Leków
Podstawą walki z antybiotykoopornością są edukacja społeczeństwa i personelu medycznego oraz monitoring zażywania antybiotyków.
„Według danych zebranych i opublikowanych przez Public Health England w Wielkiej Brytanii, niepotrzebnie, bez wskazań medycznych, przepisywany jest nawet co piąty antybiotyk. Jak sądzę, odsetek ten jest w Polsce podobny. Monitoring zużycia antybiotyków w lecznictwie otwartym i zamkniętym jest w naszym kraju prowadzony przez Zakład Epidemiologii i Mikrobiologii Klinicznej Narodowego Instytutu Leków w Warszawie. Dane są zbierane po to, by nadzorować sytuację, ale również dlatego, że okresowo Polska musi je przekazywać do Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC). Dane pochodzą głównie ze sprzedaży i Głównego Urzędu Statystycznego” — wyjaśniła prof. Paradowska-Stankiewicz.
Opracowywanie danych uwzględnia m.in. rozmiar opakowań i parametr dawek dobowych definiowanych (ang. defined daily doses, DDD), w tym na 1000 mieszkańców (DID).
Antybiotyki najczęściej zlecane przez lekarzy
Jakie grupy leków przeciwbakteryjnych są najczęściej stosowane w lecznictwie otwartym? Zgodnie z danymi zaprezentowanymi przez prof. Iwonę Paradowską-Stankiewicz, w latach 2010-2015 Polacy najwięcej spożywali antybiotyków z grup tertracyklin i beta-laktamów. Gdy leki te okażą się nieskuteczne, lekarze sięgają po makrolidy, linkozamidy i streptograminy, choć są one używane nawet czterokrotnie rzadziej. Jak dodała ekspertka, stosunkowo często stosowane są także w praktyce aminoglikozydy i cefalosporyny.
„W lecznictwie zamkniętym także dominują leki przeciwbakteryjne z grupy penicylin, na drugim miejscu są cefalosporyny, a kolejne antybiotyki pod względem wykorzystywania w terapii to chinolony, makrolidy i tetracykliny. (…) Biorąc jednak pod uwagę zgromadzone przez Narodowy Instytut Leków dane, możne ocenić, że polskim problemem jest nadmierna przepisywalność antybiotyków w lecznictwie otwartym” — wskazała prof. Paradowska-Stankiewicz.
Jak dodała ekspertka, w praktyce klinicznej nierzadkie są sytuacje, gdy lekarz rodzinny przepisuje antybiotyki na infekcje wirusowe — m.in. wówczas, gdy podejrzewa, że u pacjenta może się rozwinąć towarzyszące zakażenie bakteryjne.
Nadużywanie antybiotyków - kluczem edukacja pacjentów i medyków
Od 2004 do 2020 r. prowadzony był w Polsce Narodowy Program Ochrony Antybiotyków. Od 2021 r. jest on realizowany w ramach Narodowego Programu Zdrowia. Jego głównym celem jest poprawa bezpieczeństwa pacjentów w coraz większym stopniu narażonych na zakażenia wieloantybiotykoopornymi patogenami bakteryjnymi, potocznie określanymi jako superbakterie. Jak wskazała prof. Paradowska-Stankiewicz, w tej chwili są na rynku jedynie dwa preparaty, które skutecznie leczą zakażenia bakteriami lekoopornymi.
„Głównym obszarem działań w ramach programu jest zapobieganiem lekooporności drobnoustrojów i racjonalizacja stosowania antybiotyków. W tym celu prowadzona jest edukacja lekarzy oraz innych specjalistów w ochronie zdrowia na temat zakażeń szpitalnych i optymalnej antybiotykoterapii. Edukacja obejmuje zespoły ds. kontroli zakażeń szpitalnych oraz ds. antybiotykoterapii w szpitalach. Szkolenia edukacyjne przewidziane są również dla lekarzy rodzinnych i innych specjalistów praktykujących w lecznictwie otwartym, takich jak pielęgniarki i położne” — powiedziała prof. Paradowska-Stankiewicz.
Okazją do upowszechniania informacji o antybiotykach jest obchodzony jesienią każdego roku Europejski Dzień Wiedzy o Antybiotykach. Jedną z podstaw skutecznej edukacji personelu medycznego jest stała aktualizacja rekomendacji profilaktyki, diagnostyki i leczenia zakażeń z uwzględnieniem Evidence Based Medicine.
Wieloantybiotykooporne patogeny - system nadzoru instytucjonalnego
Monitoring rozpowszechnienia wieloantybiotykoopornych patogenów oraz inwazyjnych bakteryjnych zakażeń pozaszpitalnych, takich jak sepsa czy zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, a także zużycia leków jest prowadzony w ramach wspomnianego już programu edukacyjnego. Zebrane w ten sposób dane, opracowane przez Narodowy Instytut Leków trafiają do ECDC.
„Ponadto w szpitalach prowadzone są Point Prevalence Survey (PPS), czyli jednodniowe badania punktowe. Dotyczą występowania określonych zakażeń związanych z opieką zdrowotną oraz stosowania antybiotykoterapii na poszczególnych oddziałach danej placówki. Badania PPS realizowane są raz w roku i zebrane w ich ramach dane także trafiają do ECDC. (…) Jednym z ważniejszych działań, podejmowanych w ramach realizacji Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków, jest opracowywanie zaleceń postępowania w sytuacji wystąpienia ogniska epidemicznego zakażenia szpitalnego” — wyliczyła prof. Paradowska--Stankiewicz.
Suplementy diety dostępne jak cukierki
Okazuje się, że Polacy nie tylko chętnie stosują przepisane im przez lekarzy antybiotyki, ale również sięgają po ogólnie dostępne suplementy diety. Są to preparaty, które nie mają właściwości produktu leczniczego, ale choć ich producenci są zobowiązani do wykazania, że dany suplement nie jest szkodliwy, to czy ich powszechne i bezrefleksyjne stosowanie nie stwarza żadnego zdrowotnego zagrożenia?
„Zgodnie z przyjętą definicją, suplement to środek spożywczy, którego celem jest uzupełnienie diety, będący skoncentrowanym źródłem witamin lub składników mineralnych, lub innych substancji wykazujących efekt odżywczy lub fizjologiczny” — wyjaśniła Ewelina Szczepanowska z Wydziału Nauk Medycznych i Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego w Radomiu.
Zasadniczą różnicą pomiędzy suplementami diety a lekami, poza brakiem udowodnionego efektu terapeutycznego, jest znacznie prostsza w przypadku suplementu procedura dopuszczenia do sprzedaży. Jak wskazała Ewelina Szczepanowska, aby wprowadzić suplement na rynek, jego producent musi złożyć do Głównego Inspektoratu Sanitarnego wniosek o rejestrację. Ekspertka poinformowała, że obecnie na rynku jest dostępnych około 81 tys. tego rodzaju preparatów, co pozwala wątpić w skuteczną kontrolę nad ich składem i potencjalnymi skutkami ubocznymi ich zażywania — szczególnie w przypadku osób zażywających wiele suplementów jednocześnie i w połączeniu z lekami, co jest dość powszechne wśród seniorów.
Suplementy diety - co za dużo, to niezdrowo
„Pacjenci tkwią często w mylnym przekonaniu, wyrobionym na podstawie nieprecyzyjnego przekazu reklamowego, że prezentowane np. w telewizji suplementy mają takie samo działanie jak leki. Dodatkowym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności leków dostępnych bez recepty i suplementów jest pogorszenie stanu zdrowia przy jednoczesnym niezadowoleniu z poziomu opieki lekarskiej. Nie bez znaczenia pozostaje także chęć obniżenia kosztów związanych z potencjalnym leczeniem i łatwy dostęp do wspomnianych preparatów” — wyliczyła Ewelina Szczepanowska.
Do podstawowych zagrożeń związanych z nadmiernym i długotrwałym zażywaniem suplementów należy przekroczenie dopuszczalnych norm ich spożycia. Toksyczny dla organizmu może się okazać zbyt wysoki poziom witaminy A lub żelaza, które w nadmiarze zwiększają ryzyko m.in. udaru. Innym groźnym skutkiem stosowania bez kontroli preparatów z tej grupy są potencjalne interakcje, w jakie mogą one wchodzić z przyjmowanymi jednocześnie produktami leczniczymi. Jako przykład Ewelina Szczepanowska podała niebezpieczne połączenie leków przeciwzakrzepowych i substancji roślinnej, jaką jest miłorząb japoński.
Emilia Grzela / Puls Medycyny / infowire.pl