Odpływ imigrantów z Ukrainy na Zachód staje się realnym zagrożeniem dla polskiej gospodarki. Obecnie Ukraińcy są w cenie. Niedługo będziemy mogli im pomachać na pożegnanie.
Polska stoi przed realnym problemem związanym z ryzykiem znaczącego spowolnienia gospodarczego, który może wywołać odpływ ponad pół miliona pracowników z Ukrainy na zachód Europy. Przestrzega przed tym Związek Przedsiębiorców i Pracodawców w raporcie „Realizacja czarnego scenariusza – czy Polska straci pracowników z Ukrainy na rzecz Niemiec”,zaprezentowanym przez Związek PP.
Bez imigrantów ani rusz
Według różnych szacunków, w Polsce pracuje obecnie od 800 tys. do nawet miliona obywateli Ukrainy. Liczbę naszych wschodnich sąsiadów, pracujących legalnie określa się na około 600 tys. Koszt zatrudnienia Ukraińca bywa często wyższy niż koszt zatrudnienia Polaka. Mimo to firmy często nie mają wyjścia i muszą zatrudniać sąsiadów ze Wschodu do prac, których nie chcą wykonywać Polacy – zauważą Cezary Kaźmierczak, prezes Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
– Od 2016 roku postulujemy stworzenie spójnej polityki migracyjnej, zakładającej maksymalnie uproszczoną procedurę zatrudniania obywateli Ukrainy i innych nacji, których przedstawiciele już dzisiaj w Polsce pracują i przyczyniają się do tworzenia PKB – dodaje Jakub Bińkowski,Sekretarz Departamentu Prawa i Legislacji ZPP.
Jego zdaniem dalszym krokiem, w kontekście gospodarczym, związanym z uzupełnianiem niedoborów na rynku pracy, jest stworzenie przejrzystej ścieżki uzyskania prawa stałego pobytu, a następnie – obywatelstwa dla imigrantów zza wschodniej granicy Polski.
Jak czytamy w memorandum ZPP „według szacunków Narodowej Rady Ludnościowej, do 2050 roku Polska powinna przyjąć 5 milionów imigrantów zarobkowych, aby utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju gospodarczego”.
Uwłaczająca biurokracja
Tymczasem pracodawcy, którzy chcą zatrudnić obcokrajowców, formalnie muszą uzyskać dla nich zezwolenie na pracę. Są jednak pewne wyjątki. Firmy mogą także zatrudnić cudzoziemców tylko na podstawie zarejestrowanego w urzędzie pracy oświadczenia o zamiarze zatrudnienia obcokrajowca. Ta procedura dotyczy jednak wyłącznie obywateli sześciu państw: Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy i umożliwia zatrudnienie ich na maksymalnie sześć miesięcy.
Jak wskazał Kaźmierczak, żeby zatrudnić Ukraińca pracodawca musi przejść „biurokratyczną mitręgę”: – To jest uwłaczające godności człowieka. Ten system ma upokorzyć zarówno pracodawcę, który stara się o takie oświadczenie jak i pracownika. Precyzował, że chodzi o „wypełnianie absurdalnych, bzdurnych dokumentów”. Winny jest rząd, który „nie robi żadnych ułatwień w tym zakresie, a tylko o nich mówi”.
Łatwiej do Niemiec i Francji
Taka postawa jest groźna, z punktu widzenia polskiej gospodarki, bo polityka innych państw w Europie jest skuteczniejsza od naszej.
Wprowadzenie przez zachodnie państwa dla pracowników z Ukrainy ruchu bezwizowego, obowiązujące od 11 czerwca 2017 (obywatele Ukrainy nie potrzebują wiz, by wjechać na terytorium UE, przy czym uprawnienie to zostało ograniczone do 90 dni w ciągu pół roku, a wyjazdy można odbywać w celach biznesowych, turystycznych i rodzinnych) spowodowało, że w pierwszym miesiącu funkcjonowania nowych przepisów, granicę UE przekroczyło bez wiz ponad 95 tysięcy Ukraińców.
ZPP przez wiele miesięcy prezentował swoje rekomendacje w zakresie stworzenia programu mającego na celu zatrzymanie imigrantów zarobkowych z Ukrainy i innych krajów wschodnich w Polsce. Niestety z niepokojem stwierdzamy, że to Niemcy dzisiaj przygotowują się do otwarcia swojego rynku dla pracowników spoza Unii Europejskiej. Rząd niemiecki chce bowiem zwiększyć napływ wykwalifikowanej siły roboczej i dostosować go do potrzeb rynku pracy – nadrzędnym celem jest tutaj zabezpieczenie pracowników z wykształceniem zawodowym – mówi Katarzyna Niemyjska, dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji ZPP.
Niemcy, w ramach szybkiej i prostej procedury, mają uznawać kwalifikacje zdobyte poza UE, a także prowadzić szeroko zakrojone działania promocyjne zachęcające do podjęcia u nich pracy oraz oferować wsparcie w nauce języka niemieckiego.
Potwierdza to Cezary Kaźmierczak: – Za chwilę Ukraińcy będą mogli wjechać do Unii Europejskiej bez wiz. Niemcy już zaczęli im dawać stypendia na studia, a Francuzi zaczęli wydawać pięcioletnie wizy studentom. Za chwilę będziemy mogli pomachać Ukraińcom na naszych pięknych autostradach.
Stracimy po trzykroć
Realizacja przez Niemców zaprezentowanego planu będzie miała określony wpływ na polską gospodarkę. Można bowiem założyć, że – może nie od razu – duża część pracowników z Ukrainy przebywających w Polsce, zdecyduje się przemieścić na Zachód. Oznacza to odpływ dużej części tak potrzebnej nam siły roboczej do Niemiec, co spowoduje duże trudności dla przedsiębiorców, ale również kłopoty makroekonomiczne. Według szacunków ZPP, w umiarkowanym wariancie zakładającym odpływ z rynku pracy 500 tysięcy imigrantów z Ukrainy, potencjalny uszczerbek PKB wyniesie 1,6 proc., co stanowi 1/3 dynamiki wzrostu PKB w roku 2017. W kontekście zbliżającego się nieuchronnie spowolnienia gospodarczego, strata ta byłaby jeszcze bardziej dotkliwa.
Zdaniem ZPP istnieje potrzeba pilnej aktywności rządu, by zapobiec sytuacji, w której znaczący niedobór rąk do pracy w Polsce stanie się faktem i utrudni lub uniemożliwi przedsiębiorcom prowadzenie działalności. Przy zaniechaniu działań stracą też konsumenci, którzy za te same usługi i produkty będą musieli płacić więcej. W efekcie, straci również państwo, bowiem Ukraińcy wydają w Polsce zarobione pieniądze, a ich wynagrodzenia są opodatkowane na regularnych zasadach.
Newseria, WIG