Na Ukrainie zatrzymano kolejną osobę, która na zlecenie służb specjalnych Rosji przygotowywała ataki terrorystyczne, udaremnione dzięki inscenizacji zabójstwa dziennikarza Arkadija Babczenki – poinformowała w piątek Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
Babczenko to opozycyjny wobec Kremla rosyjski dziennikarz, mieszkający od ubiegłego roku na Ukrainie. 29 maja poinformowano, że został zastrzelony przez zamachowca. Następnego dnia ujawniono, że Babczenko żyje, a dzięki inscenizacji jego zabójstwa udało się rozpracować siatkę organizatorów kolejnych zamachów na Ukrainie.
SBU poinformowała, że zatrzymany to obywatel Ukrainy, który kierował grupą ludzi, szkolonych do realizacji tych zamachów przez rosyjskie służby w Rostowie nad Donem.
„13 czerwca SBU zatrzymała obywatela Ukrainy G., który dowodził grupą tych osób w Rostowie nad Donem i na Ukrainie” – powiedział na konferencji prasowej w Kijowie zastępca naczelnika głównego zarządu śledczego SBU Bohdan Tywodar.
Pierwszym aresztowanym w sprawie Babczenki był Borys Herman, współwłaściciel ukraińskiej firmy produkującej broń, który na zlecenie Rosjan miał poszukiwać wykonawców zabójstwa dziennikarza. Współpracował on z innym obywatelem Ukrainy, Wiaczesławem Pywowarnykiem.
Według Hermana jest to jego znajomy, który mieszka w Rosji i jest pracownikiem "prywatnej fundacji" prezydenta Rosji Władimira Putina. Człowiek ten miał zajmować się "organizacją zamieszek na Ukrainie".
41-letni Babczenko uczestniczył jako żołnierz w dwóch wojnach czeczeńskich. Po odejściu z armii został korespondentem wojennym rosyjskich mediów. Od 2017 roku mieszka na Ukrainie. Jak tłumaczył, opuścił Rosję ze względu na groźby, które otrzymywał w związku z krytyką rządów prezydenta Putina.
Jarosław Junko (PAP)