Nowe regulacje dotyczące rynku pracy tymczasowej mają za zadanie chronić pracowników – ocenia Robert Stępień, radca prawny w Kancelarii Raczkowski Paruch. Nowelizacja ustawy przewiduje, że pracownik tymczasowy nie będzie mógł pracować na rzecz danego pracodawcy-użytkownika dłużej niż 18 miesięcy, niezależnie od tego, czy jest kierowany do pracy przez jedną czy kilka agencji. To jednak może zwiększyć problemy firm z pozyskaniem odpowiednich ludzi do pracy. Projekt przewiduje także nowe regulacje dotyczące funkcjonowania samych agencji pracy tymczasowej.
– Najważniejsza zmiana miałaby polegać na tym, że pracownik tymczasowy nie będzie mógł wykonywać pracy na rzecz tego samego pracodawcy-użytkownika przez okres dłuższy niż 18 miesięcy. Ma to zapobiec sytuacjom, kiedy pracownicy tacy pracowali faktycznie przez okres dłuższy, a zwłaszcza kilkuletni – tłumaczy w rozmowie z agencją Newseria Biznes Robert Stępień, radca prawny z Kancelarii Raczkowski Paruch.
Obecnie łatwo jest obejść przepis o 18-miesięcznym limicie zatrudnienia tymczasowego. Obecnie obowiązujący przepis wskazuje, że w okresie obejmującym 36 kolejnych miesięcy agencja może skierować pracownika do wykonywania pracy tymczasowej na rzecz jednego pracodawcy użytkownika przez okres nieprzekraczający łącznie 18 miesięcy. W praktyce jedna firma może jednak korzystać z usług tej samej osoby przez dłuższy okres, np. wynajmując ją z innej agencji, albo tworząc agencje córki. W ten sposób pracownik tymczasowy wykonuje nawet przez kilka lat pracę na rzecz tego samego pracodawcy użytkownika.
– Nowe przepisy mają przede wszystkim chronić pracowników tymczasowych, żeby nie pracowali przez okres dłuższy, niż dopuszcza ustawa. Zamysł był taki, żeby ograniczyć to już w obecnych regulacjach – do 18 miesięcy. Istnieje jednak możliwość omijania tych przepisów. Dlatego proponowana zmiana ma na celu ochronę pracowników – przekonuje Stępień.
Z danych Polskiego Forum HR wynika, że wśród agencji członkowskich utrzymuje się wysoki odsetek umów o pracę na czas określony (91 proc.). Na nowych przepisać zyskać mogą nie tylko osoby zatrudnione w agencjach na podstawie umowy o pracę, ale także te zatrudnione na podstawie umów cywilnoprawnych. Również tych pracowników będą obowiązywały przepisy o limicie zatrudnienia na rzecz tego samego pracodawcy użytkownika.
– Nowelizacja ustawy może się wiązać z tym, że będzie konieczna zmiana pracowników po upływie tych 18 miesięcy, czyli pracodawcy nie będą już mogli korzystać z tych samych pracowników. Jeżeli nadal będą potrzebowali pracowników tymczasowych, będą musieli po prostu zatrudnić inne osoby – mówi radca prawny.
Jak wynika z danych Manpower Group, 45 proc. polskich pracodawców deklaruje coraz większy problem w pozyskiwaniu odpowiednich kandydatów do pracy. To dotyczy także agencji zatrudnienia. Zdaniem części ekspertów proponowane zmiany mogą nie tyle zwiększyć ochronę zatrudnionych w pracy tymczasowej, co zwiększyć szarą strefę. Pracodawcy mogą wówczas zatrudniać na podstawie umów śmieciowych albo na czarno.
Nowe przepisy ograniczą również powstawanie agencji pracy tymczasowej. Obecnie działa ich w kraju niemal 6 tys., co w dużej mierze wynika z liberalnych przepisów.
– Agencje będą musiały posiadać lokal, gdzie będzie miało siedzibę ich biuro, co ma na celu ułatwić kontrole. Zwiększone zostają też kary za wykonywanie takich czynności, jakie wykonuje agencja pracy tymczasowej przez podmioty niebędące agencją – wskazuje ekspert.
Propozycje przepisów zakładają wprowadzenie sankcji dla pracodawców użytkowników. Za korzystanie z usług tego samego pracownika przez okres dłuższy niż 18 miesięcy w ciągu kolejnych 36 miesięcy, albo za powierzanie pracy szczególnie niebezpiecznej grzywna może wynieść do 30 tys. zł.
Planowany termin wejścia w życie ustawy to 1 czerwca 2017 roku. Część przepisów mogłaby wejść w życie od 2018 roku. Jak jednak zauważa ekspert, zarówno termin jak i kształt ustawy może się jeszcze zmienić.
– Obecnie projekt znajduje się na etapie prac w rządzie. Nie wiadomo więc jeszcze, czy i w jakim kształcie ostatecznie wejdzie w życie – podkreśla Robert Stępień.
Newseria Biznes