Jednym z przewodnich motywów zakończonych właśnie w Poznaniu targów Tour Salon 2004 była agroturystyka, coraz częściej postrzegana jako poważny biznes – istotny składnik całej branży.
Agroturystyce poświęcona była obszerna konferencja, służąca przede wszystkim wymianie doświadczeń i adresowana do samych gospodarzy – przedsiębiorców agroturystycznych. Jej organizatorzy się nie zawiedli – mimo kilkuset miejsc na sali, trudno było znaleźć jakiekolwiek wolne.
W agroturystyce widzą szanse ci, którzy zdają sobie sprawę, że obecna struktura zatrudnienia na wsi nie wytrzyma ciśnienia ekonomii. Prowadząc gospodarstwa z kwaterami dla przyjezdnych, pracę znajdzie przynajmniej część mieszkańców wsi, która inaczej musiałaby szukać źródła utrzymania gdzie indziej. Zwłaszcza, że władze samorządowe widzą w agroturystyce sposób na zrównoważony i przyjazny dla środowiska rozwój turystycznego biznesu w ogóle
Jednym z problemów, które nurtują środowisko agroturystyczne jest sprawa promocji usług – przede wszystkim dlatego, że trzeba z jednej docierać do potencjalnych klientów rozproszonych po całym kraju, a przekaz reklamowy kierować do oddalonych od gospodarstwa regionów. Z badań wynika, że reklama w pobliżu samego gospodarstwa to raczej drogowskaz – potencjalni goście zanim opuszczą dom wiedza już, gdzie się zatrzymają.
Przy okazji wyszło na jaw, że promocja w internecie szwankuje – prawdopodobnie za sprawa niezbyt rzetelnych operatorów serwerów, bo rzadko który z przedsiębiorców wie o informatyce dosyć, by samemu pilnować sieciowej wizytówki przedsięwzięcia.
Okazuje się, że podstawą agroturystycznego biznesu
wciąż jest osobista rekomendacja – innymi słowy, poczta pantoflowa.
Jednym z
istotniejszych, dyskutowanych na konferencji zagadnień było to, kto ma szkolić
rolników - przedsiębiorców. Krystyna Dąbkowska z Ministerstwa Rolnictwa i
Rozwoju Wsi uważa, że z zadaniem tym najlepiej poradzą sobie doradcy rolni. Nie
wszyscy dyskutanci byli skłonni z nią się zgodzić, jednomyślność panowała
natomiast w jednej kwestii – wciąż jest na rynku zbyt dużo firm oferujących za
niemałe pieniądze szkolenia, które przedsiębiorcy w praktyce nic nie
dają.
Dalsza część dyskusji dotyczyła
atrakcji, jakie mogą gospodarze zaproponować swoim gościom – ciekawe propozycje
miał m. in. burmistrz Krzywinia Paweł Buksalewicz: wskazał m. in na filmowe
Soplicowo, które jako skansen żyje własnym życiem już po ukończeniu zdjęć i
zamiast zostać rozebrane za niemałe pieniądze przyjmuje turystów, na których
można bez końca zarabiać.
Buksalewicz wskazuje też na możliwości które tkwią w starych i nieczynnych już liniach kolejowych. Elementy zabytkowej często infrastruktury, które są dla samorządów kosztowym problemem, i dziś interesują tylko hobbystów i złomiarzy. mogą jego zdaniem stać się niemała atrakcją turystyczną – jak to dzieje choćby się w wielkopolskim Wolsztynie.
Sporo pytań dotyczyło, jakże by inaczej, unijnych dotacji pomagających inwestować w agroturystyczny biznes. Okazuje się, na przykład, że przedsiębiorca, którego gospodarstwo, jak najbardziej rolne, leży w administracyjnych granicach miejskiej gminy, nie dostanie nic. Dyskutanci podpowiedzieli mu, by... dokupił dwa hektary za rogatkami swojej miejscowości.