Policjanci wyjaśniają okoliczności, w jakich padł koń po kuligu w Wiśle w Beskidach. Zwierzę wcześniej ciągnęło sanie z turystami – podał w piątek rzecznik policji w Cieszynie Krzysztof Pawlik. Powiadomienie prokuratury zapowiedzieli obrońcy zwierząt.
"Policjanci z Wisły prowadzą postępowanie sprawdzające, czy doszło do złamania przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Ustalamy m.in. czy sanie ciągnięte przez konie były przeciążone. W tej chwili postępowanie toczy się w sprawie; nikt nie usłyszał zarzutów. Przesłuchaliśmy już właściciela konia oraz część świadków" – powiedział Pawlik.
Właściciel konia zeznał, że kupił go rok temu i dbał o niego. Zwierzę było zdrowe. Nie wykorzystywał go do innych prac niż ciągnięcie wozu lub sań. Właściciel i woźnica mają duże doświadczenie w pracy z końmi: pierwszy ok. 20 lat, a drugi ponad 40.
Policjant podał, że do wydarzenia doszło w minioną sobotę ok. północy. Kulig zakończył się na parkingu w Wiśle Czarnem. W trakcie postoju koń padł. Lekarz weterynarii, który przyjechał na miejsce, nie stwierdził żadnych obrażeń u zwierzęcia. Wykluczył przemęczenie.
Sprawą zajęli się obrońcy zwierząt z fundacji "Viva!". Zapowiedzieli, że złożą zawiadomienie w cieszyńskiej prokuraturze.
"Od kilku dni docierają do nas dramatyczne relacje osób, które były świadkami przewrócenia się z wycieńczenia koni pracujących w Wiśle. Niestety, nie robili zdjęć ani filmów. Tym razem jest inaczej – mamy dramatyczny film i wstrząsającą relację świadka. Zwierzę nie żyje. Powiadomimy prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami" – powiedziała Anna Plaszczyk z Fundacji.
Przedstawicielka fundacji "Viva!", powołując się na relację świadków, przekazała, że "konie prawdopodobnie pracowały, ciągnąc ogromne sanie z turystami od rana". "Na saniach każdorazowo jechało ok. 14 osób. Z relacji świadka wynika, że zwierzęta były mocno zmęczone i spocone" – dodała.
Plaszczyk dodała, że historia powtarza się wszędzie, gdzie konie pracują w turystyce. "Tam liczy się czas, przewiezienie jak największej liczby osób i zysk właścicieli, a nie dobrostan zwierząt. Apelujemy do turystów: nie korzystajcie z takich wątpliwych +rozrywek+. Góry najlepiej zwiedza się o własnych siłach" – zaznaczyła.
Marek Szafrański (PAP) / zdj. ilustrac.