Setki polskich rolników znalazło się w dramatycznej sytuacji. Kupili nowe ciągniki MTZ Belarus w salonach, zapłacili pełną cenę, a dziś dowiadują się, że nie mogą ich legalnie używać. Wszystko przez błędy w dokumentacji i chaotyczne działania urzędów. Sprawa, która zaczęła się w małym mieście – Wałczu, dotarła aż do Naczelnego Sądu Administracyjnego i wstrząsnęła całym rolnictwem.
To historia, która pokazuje jak wadliwe (idiotyczne) decyzje administracyjne mogą zrujnować codzienne funkcjonowanie gospodarstw i podważyć zaufanie obywatela do państwa. Czy podległe państwu polskiemun służby muszą się tak beznadziejnie kompromitować? Czy Ci wszyscy pseudo decydenci muszą brnąć w swoej głupocie aż do ostatecznej kompromitacji narażając to i tak bardzo słabe państwo jeszcze na większą śmieszność?
Ciągnik – symbol pracy rolnika, dziś zakazany
MTZ Belarus to jedna z ikon polskiej wsi. Prosta konstrukcja, dostępna cena, niezawodność – te cechy sprawiły, że rolnicy masowo wybierali właśnie tę markę. Jednak okazało się, że część nowych maszyn nie spełniała unijnych norm emisji i homologacji.
Mimo tego przez lata były one rejestrowane w polskich urzędach komunikacji – często w oparciu o niepełne dokumenty.
Rolnicy nie mieli pojęcia, że wchodzą w prawne pole minowe. Dopiero interwencja prokuratury ujawniła, że wiele z tych rejestracji było nielegalnych.
Od Wałcza po NSA: jak zwykły traktor stał się przedmiotem wielkiej afery
Pierwsze wątpliwości pojawiły się w Wałczu, gdzie prokurator rejonowy zakwestionował rejestrację Belarus-ów. Sprawa szybko trafiła do sądów administracyjnych, aż w końcu zajmował się nią Naczelny Sąd Administracyjny.
Wyroki były dla rolników druzgocące – rejestracje uznano za nieważne. Efekt? Ciągniki stoją w gospodarstwach bezużyteczne, bo nie mogą legalnie poruszać się po drogach.
Rolnicy zostali z niczym
Rolnicy czują się oszukani i pozostawieni sami sobie.
– „Kupiłem fabrycznie nowy ciągnik, zarejestrowałem go, płaciłem ubezpieczenie, a teraz państwo mówi mi: nie wolno ci nim jeździć. To skandal” – oburza się rolnik z Mazowsza.
Brak sprzętu to realny paraliż gospodarstw. Prace polowe nie mogą czekać, więc wielu gospodarzy zmuszonych jest wynajmować usługi, co zwiększa koszty i zmniejsza rentowność produkcji.
Urzędnicze błędy, rolnicze straty
Najbardziej bulwersujące w całej sprawie jest to, że odpowiedzialność przerzucono na rolników.
A jednak to oni ponoszą skutki. Państwo, które powinno chronić uczciwego obywatela, stawia go pod ścianą.
Eksperci: „To podważa fundamenty państwa prawa”
– „Mamy do czynienia z klasycznym przykładem przerzucania winy na najsłabszych. Organy państwa najpierw dopuściły do rejestracji, a potem uznały te same rejestracje za nieważne. To sytuacja absurdalna, podważająca zaufanie obywatela do instytucji” – komentuje dr Tomasz W., prawnik specjalizujący się w prawie administracyjnym.
Podobnie mówią przedstawiciele izb rolniczych: – „Rolnik jest stroną poszkodowaną, nie sprawcą. To państwo dopuściło się zaniedbań i to państwo powinno wziąć odpowiedzialność.”
Nie tylko rolnicy: rynek samochodowy też zagrożony
Sprawa Belarus-ów może mieć szersze konsekwencje. Prawnicy ostrzegają, że skoro sądy przyjmują taką interpretację, podobne przypadki mogą pojawić się w branży motoryzacyjnej.
– „Jeżeli ktoś kupił auto z niepełną dokumentacją homologacyjną, teoretycznie można byłoby zakwestionować legalność rejestracji. To otwiera puszkę Pandory” – mówi ekspert rynku motoryzacyjnego.
Rolnicy apelują o rozwiązania
Środowisko rolnicze oczekuje natychmiastowych działań:
Kalendarium afery Belaru
Podsumowanie: sprawdzian dla państwa
Rolnicy nie zawinili. Kupili ciągniki w dobrej wierze, zapłacili za nie uczciwie, dopełnili formalności w urzędach. Teraz tracą narzędzia pracy i stają się ofiarami błędów systemu.
Sprawa Belarus to nie tylko kryzys rolników – to test dla państwa polskiego. Czy potrafi ono chronić uczciwego obywatela, czy też przerzuci na niego całą odpowiedzialność za własne błędy?
Dziś rolnicy nie pytają już o to, kiedy wyjadą na pole swoimi "Białoruśkami".
Pytają: czy państwo kreując tą paranoję jest w stoi po stronie obywatela, czy przeciwko niemu?
oprac, e-mk, ppr.pl